„Przyszli emeryci powinni zatem mieć świadomość, że kolejne kryzysy finansowe i załamania giełdowe będą rujnować wartość środków zgromadzonych w funduszach inwestycyjnych i emerytalnych. Będzie je niszczyć także inflacja, a część może zostać zdefraudowana przez instytucje zarządzające”, mówi kierowniczka Katedry Finansów Międzynarodowych w Szkole Głównej Handlowej.
Jakub Bodziony: Dlaczego Polaków nie obchodzą ich emerytury?
Leokadia Oręziak: Stwierdzenie to może dotyczyć jedynie osób młodych, ale i one powinny interesować się systemem emerytalnym z dwóch powodów. Po pierwsze, jeśli pracują, to wpłacają do tego systemu składki, a po drugie, od tych składek zależy wysokość ich przyszłej emerytury.
To nie jest tak, że wpłacam na swoją emeryturę?
System polega na tym, że wpłacane przez pana składki nie będą czekały tam czekały 40 lat, tylko są wykorzystywane teraz, po to żeby zapłacić emeryturę pana babci.
Odprowadzane składki zapisują uprawnienia na pana emeryturę. Każdy ma indywidualne konto w ZUS-ie i zasada jest taka, że ile sobie uskładasz, taką będziesz mieć emeryturę. To się nazywa „system o zdefiniowanej składce”. Spośród państw Unii Europejskiej takie rozwiązanie ma tylko pięć państw, pozostałe mają „system o zdefiniowanym świadczeniu”, oznaczający, że państwo zobowiązuje się do wypłacenia emerytury w określonej wysokości.
Od kiedy mamy w Polsce ten system?
Od 1999 roku. Pan tego nie pamięta, ale przeprowadzona wtedy radykalna reforma emerytalna miała na celu zredukowanie emerytur o ponad połowę. Ale społeczeństwu przedstawiano to zupełnie inaczej.
To znaczy?
Mówiono, że dzięki nowemu systemowi emeryci będą tak bogaci, że stać ich będzie na wczasy w egzotycznych krajach i starość „pod palmami”. Tymczasem dzięki tej reformie emerytury zostały drastycznie obniżone. Komisja Europejska przewiduje, że stopa zastąpienia, czyli relacja emerytury do ostatniego wynagrodzenia, w 2060 roku wyniesie zaledwie 22 procent, a przed 1999 rokiem było to około 70 procent. W innych państwach UE, gdzie nie przeprowadzono tak radykalnych zmian, stopa zastąpienia utrzyma się na poziomie 55–60 procent, a przecież tam też społeczeństwo się starzeje.
To po co była ta reforma?
Chodziło o takie zmniejszenie emerytur z ZUS-u, by powstało miejsce dla OFE i produktów rynku finansowego – czyli tych, które sprzedają banki, towarzystwa ubezpieczeniowe, fundusze inwestycyjne i emerytalne. Rynek finansowy oraz jego krajowi i zagraniczni lobbyści to sobie wywalczyli. Dokonanie radykalnej obniżki emerytur bez masowych protestów społecznych było możliwe jedynie dzięki słabości systemu demokratycznego w Polsce.
W 1999 roku Polska było mało demokratyczna?
Te reformy przeprowadzono bez żadnej debaty, a przeciwnych im ekspertów nie dopuszczano do głosu. Media, które otrzymały ogromne środki finansowe z Banku Światowego oraz innych instytucji finansowych na propagowanie OFE, przeciwnikom reformy emerytalnej, także dziennikarzom, nie dały możliwości wyrażenia swoich poglądów. Eksponowano natomiast wypowiedzi zwolenników prywatyzacji emerytur. W ten sposób polskie społeczeństwo nie miało możliwości dowiedzieć się o kosztach i zagrożeniach związanych z ustanowieniem przymusowego filaru emerytalnego w postaci OFE.
W Stanach Zjednoczonych również próbowano wprowadzić przymusowy filar kapitałowy, ale społeczeństwo na to nie pozwoliło, podobnie jak w Niemczech. Tymczasem pan, jako młody człowiek, został wychowany na przekonaniu, że w ZUS-ie emerytury będą bardzo niskie albo że nie będzie ich w ogóle.
Dokładnie tak myślę.
A jeśli nie byłoby emerytur z ZUS-u, to czy wziąłby pan babcię, ciocię czy wujka na utrzymanie, wtedy gdy z powodu wieku nie będą już w stanie pracować?
Nie, bo mnie na to nie stać.
Skoro jednak godzimy się na to, żeby oni nie umarli z głodu, to całe społeczeństwo w wieku produkcyjnym musi ich utrzymywać. Oczywiście, ci emeryci, którzy zgromadzili jakiś majątek będą mieć łatwiej, ale większość z nich może przeżyć tylko dzięki pieniądzom z emerytury. Neoliberałowie tak starali się wychować młodych ludzi, nie tylko w Polsce, by ci nie poczuwali się do żadnego obowiązku wobec ludzi starych i dbali tylko o siebie, zostawiając starsze pokolenie na pastwę losu.
W ogóle nie o to chodzi. Skoro moje składki idą na obecne wypłaty świadczeń, a Polaków rodzi się coraz mniej, to nie sądzę, żeby miał kto pracować na moją emeryturę.
Ale to właśnie tak ma działać. Redystrybucyjny system emerytalny to jedno z największych osiągnięć ludzkiej cywilizacji, dzięki któremu można zapewnić środki do życia ludziom starszym. Trzeba pamiętać, że jeśli w gospodarce będzie odpowiednio wysoki wzrost wydajności pracy, to możliwe jest zapewnienie bezpiecznych emerytur z systemu państwowego, nawet jeśli osób aktywnych zawodowo będzie znacznie mniej. Inwestowanie na rynku finansowym wcale nie chroni emerytur przed ryzykiem wynikającym z tendencji demograficznych. To iluzja.
Dlaczego?
Pan się boi, że nie dostanie emerytury, bo zbyt mało osób będzie pracowało?
Tak.
A pan będzie miał swoje papiery kupione na rynku, potem je pan sprzeda i będzie wystarczająco dużo pieniędzy?
I po problemie.
Wręcz przeciwnie. Wartość rynkowa akcji, obligacji czy innych instrumentów finansowych wynika z prawa podaży i popytu. Teraz, gdy wciąż jest dużo osób aktywnych zawodowo, to składki lokowane przez nich w różnych funduszach emerytalnych oraz inwestycyjnych przyczyniają się do większego popytu na te papiery, a w rezultacie rosną ich ceny.
To gdzie jest haczyk?
Jeśli rzeczywiście w dalszej przyszłości będzie tak, jak straszą nas zwolennicy prywatyzacji emerytur, że coraz mniej ludzi będzie pracować, to będzie oznaczało mniejszy napływ nowych składek na rynek, co ograniczy popyt. Z drugiej strony, coraz więcej osób będzie przechodzić na emeryturę, a oni nie zjedzą przecież papierów na śniadanie. Fundusze będą je zbywać, aby wypłacić emerytom potrzebną gotówkę. Im więcej będzie osób przechodzących na emeryturę, tym wyższa będzie podaż tych papierów. W efekcie przestanie działać ten samonapędzający się dotychczas mechanizm wzrostu cen na rynku finansowym. Mechanizm ten będzie ostatecznie kręcić się w drugą stronę, drastycznie redukując wartość rynkową środków gromadzonych przez dziesięciolecia na dodatkową emeryturę.
No to teraz popsuła mi pani plany, bo brzmi to mało optymistycznie.
Taka jest realna perspektywa z punktu widzenia zwykłego człowieka. Korzyści z prywatyzacji emerytur przypadają jedynie różnym instytucjom finansowym. To do nich przez dekady będzie kierowany wielki strumień pieniędzy, który mogą wykorzystać według uznania, a do tego mogą pobierać opłaty za zarządzanie środkami otrzymanymi ze składek. A najlepsze, że nie ma pan żadnej gwarancji, że w ogóle otrzyma jakąkolwiek emeryturę z tego źródła.
Jak to?
Bo są to systemy o zdefiniowanej składce, co znaczy mniej więcej: wiadomo, ile masz im wpłacić, ale nie wiadomo, ile dostaniesz z powrotem. Instytucje finansowe oferują obecnie tylko takie produkty emerytalne, w których nie biorą na siebie żadnej odpowiedzialności za to, co się stanie z powierzonymi im pieniędzmi ze składek. Przyszli emeryci powinni zatem mieć świadomość, że kolejne kryzysy finansowe i załamania giełdowe będą rujnować wartość środków zgromadzonych w funduszach inwestycyjnych i emerytalnych. Będzie je niszczyć także inflacja, a część może zostać zdefraudowana przez instytucje zarządzające.
Nikt tego nie kontroluje?
Cały wywiad TUTAJ
Leokadia Oręziak
profesor zwyczajny i kierownik Katedry Finansów Międzynarodowych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. W latach 2014–2015 była członkiem powołanej przez prezydent Chile, Michelle Bachelet, Prezydenckiej Komisji Doradczej ds. Systemu Emerytalnego w Chile (Comisión Asesora Presidencial sobre el Sistema de Pensiones). Opracowana przez nią koncepcja przywrócenia w Chile publicznego solidarnościowego systemu emerytalnego jest jedną z trzech głównych koncepcji reformy tego systemu opublikowanych w raporcie Komisji we wrześniu 2015 roku. Jej książka „OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce” uzyskała w 2014 roku pierwsze miejsce w konkursie „Economicus” na najlepszą książkę szerzącą wiedzę ekonomiczną.
Jakub Bodziony
zastępca sekretarza redakcji „Kultury Liberalnej". Twitter: @bodzionykuba
Inne tematy w dziale Społeczeństwo