Kultura Liberalna Kultura Liberalna
150
BLOG

Nikt mi nie da następnej szansy

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 3

„Tym się różni PiS od PO. To jest partia demokratyczna, która daje mi całe instrumentarium i mówi: «Walcz, chłopie!»”. Nikt mi jednak nie pozwoli przegrać tych wyborów, następnych i prezydenckich. Nikt mi nie da następnej szansy”, mówi przewodniczący Platformy Obywatelskiej.

Łukasz Pawłowski: Co pana różni od Mateusza Morawieckiego?

Grzegorz Schetyna: To, że on jest populistą. Mam też większe doświadczenie w polityce, bardziej stabilne poglądy i nie podlegam prezesowi Kaczyńskiemu.

ŁP: Pytamy nieprzypadkowo, bo panowie jesteście z jednego miasta, zaczynaliście w jednej organizacji: Solidarności Walczącej. Kiedy rozeszły się wasze drogi?

On nie mógł być aktywnym działaczem Solidarności Walczącej.

ŁP: Twierdzi, że był. To samo mówił mi Wojciech Myślecki, który go do niej wprowadzał.

Być może dopiero pod koniec lat 80. Morawiecki był synem jednego z najbardziej poszukiwanych ludzi w Polsce, a w związku z tym osobą pod specjalnym nadzorem, ponieważ cały czas obserwowała go Służba Bezpieczeństwa. Nie da się w takiej sytuacji – kiedy funkcjonuje się publicznie – być członkiem tajnej organizacji tropionej przez SB.

Tomasz Sawczuk: Można jednak powiedzieć, że wywodzicie się panowie ze wspólnego środowiska. Jak to się stało, że wasze drogi się rozeszły?

Moja droga polityczna zaczęła się podczas strajków w 1981 roku, kiedy rozpocząłem studia. Czasami bywa tak, że kilka lat różnicy zmienia całą życiową drogę. Ale rzeczywiście środowisko studentów Instytutu Historii we Wrocławiu, gdzie studiował także Morawiecki, było sobie wtedy bardzo bliskie, także w sensie poglądów. Jeśli szukać paraleli między mną a Morawieckim, powiedziałbym, że bardzo podobnie podążaliśmy od lat 80.

ŁP: Do kiedy?

Czas wspólnej drogi, ewolucji poglądów, budowania pozycji – to wszystko skończyło się w 2014 roku, kiedy on zostawił współpracę z Tuskiem, a wybrał Kaczyńskiego.

ŁP: Dopiero w 2014 roku?

Myślę, że tak. Miałem z nim kontakt jeszcze wtedy, kiedy był prezesem banku, był w Radzie Gospodarczej przy premierze, współpracował bezpośrednio z Tuskiem i Janem Krzysztofem Bieleckim jako szefem Rady. Bardzo intensywna była ta współpraca.

ŁP: Naprawdę?

Nie ze mną.

ŁP: Z Tuskiem?

Tak.

ŁP: Twierdzi pan, że Mateusz Morawiecki blisko współpracował z premierem Donaldem Tuskiem?

W sensie zaangażowania w Radę Gospodarczą, w doradzanie. Przecież mówiło się, że ma być kandydatem na ministra finansów, pamiętacie?

ŁP: To są pogłoski.

No właśnie, „mówiło się” [śmiech]. Ale okazało się, że Morawiecki wysiadł na przystanku PiS i wylądował u Kaczyńskiego.

TS: Czyli mogłoby się skończyć tak, że bylibyście w jednej partii?

Jeżeli nie zboczyłby z tej drogi, to tak.

TS: Jak pan rozumie jego decyzję?

Koniunkturalizm. Nie znam tego Morawieckiego, którego słyszę od trzech lat.

ŁP: A jakiego pan zna? Tego, którego słychać na nagraniach z restauracji Sowa i Przyjaciele?

Znam go jako człowieka, który robi karierę w banku, bardzo inwestuje w siebie i jest absolutnym liberałem, Europejczykiem, osobą otwartą. Nigdy bym nie pomyślał, że może skończyć między Brudzińskim a Suskim. A dziś widzę ewolucję – i to nie tylko u niego, ale u całej rodziny.

TS: Teraz jesteście panowie liderami – Morawiecki jednym z liderów – dwóch obozów politycznych, które prowadzą starcie niemal na śmierć i życie. 30 lat temu takie linie podziałów były nie do pomyślenia.

Zdarza się.

TS: Co się zdarzyło?

Rok 2005. To był początek podziału. W 2002 roku Platforma i PiS szły razem do wyborów samorządowych. Razem ustalaliśmy listy. Kaczyński mówił wtedy Tuskowi, żeby na rozmowy wysłać po jednym najbardziej zaufanym człowieku, aby uzgodnić warunki współpracy. Tusk wskazał mnie, a Kaczyński – Jasińskiego, który potem został szefem Orlenu, a wcześniej był w PZPR.

Cały czas koordynowaliśmy aktywność w ramach parlamentarnej opozycji. Wszystko pękło w 2005, kiedy PiS zaczęło w kampanii atakować Platformę. Pamiętacie ten słynny spot ze znikającymi towarami z lodówki?

TS: Oczywiście, Polska solidarna przeciwko Polsce liberalnej.

Przyczyną była rywalizacja Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem w wyborach prezydenckich. Jarosław Kaczyński uważał, że Lech musi być prezydentem i to jest warte każdej ceny.

TS: Pan opowiada tak, jakby realne przyczyny tych podziałów były bardzo płytkie. A dziś podziały wydają się bardzo głębokie.

To kwestia czasu. Rów Mariański też nie od razu był głęboki.

TS: Dziś te różnice są bardziej realne niż wtedy?

Tak, bo dziś są obudowane prawdziwymi emocjami, historią, kolejnymi wyborami i rządami PiS-u w latach 2005–2007 oraz zwłaszcza od 2015 roku.

ŁP: Pytamy o to wszystko, bo chcielibyśmy, żeby odniósł się do tego często stawianego zarzutu, że de facto różnice między PO a PiS-em są niewielkie, a biografie polityczne polityków obu partii podobne. Z Morawieckim, jak sam pan powiedział, rozeszliście się ledwie w 2014 roku.

Ale to Morawiecki przeszedł na drugą stronę barykady.

TS: Ale to pan był radykalnym antykomunistą, sceptycznym wobec obrad Okrągłego Stołu. Można więc powiedzieć, że to Morawiecki jest dziś tam, gdzie w latach 80., a pan się zmienił.

Morawiecki robił karierę w banku, zarabiał pieniądze i nagle przeszedł na drugą stronę. Jeśli można mówić o mojej ewolucji, biegła ona inaczej. Rzeczywiście byłem twardym radykałem, antykomunistą z Solidarności Walczącej, a przy Okrągłym Stole nie usiadłem. Ale kiedy stałem na czele strajku o rejestrację Niezależnego Zrzeszenia Studentów w czerwcu 1989 roku, to skończyliśmy trzeciego, żeby ludzie mogli pójść zagłosować w wyborach.

TS: Czy tego „twardego radykała, antykomunisty” nie razi koalicja z SLD?

W SLD wiedzą, jaki jest mój stosunek do komunizmu i komunistów. Ale na końcu jest pytanie o to, jaką odpowiedź można dziś przygotować i zbudować przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, które demoluje Polskę.

TS: Przeszłość z czasów PRL z czasem ma dla pana mniejsze znaczenie?

Musi mieć mniejsze, bo wiem, że zagrożeniem dla demokracji jest teraz PiS. Historię Leszka Millera znam bardzo dobrze. Ale patrzę na jego ewolucję i widzę polityka, który wprowadzał Polskę do Unii Europejskiej, jest Europejczykiem i demokratą. Jeżeli nasza współpraca z SLD pozwoli dołożyć te kolejne 5–7 procent poparcia dla koalicji, to uważam, że warto to zrobić, bo zagrożenie jest gdzieś indziej.

Oczywiście nie będę w tej sprawie układał się z nacjonalistami – są granice. Ale jeżeli składam koalicję i znajduję tych, którzy wyznają wspólne wartości: praworządność, demokracja, obecność w Unii Europejskiej i NATO, wolności obywatelskie i prawa mniejszości – jeżeli jest ten fundament i minimum programowe, to…

ŁP: …to przeszłość odkreślamy grubą kreską?

Daleką przeszłość części jednego środowiska, z którym zaczynamy współpracować. I nie robię tego koniunkturalnie.

ŁP: Co to znaczy? Robi pan to koniunkturalnie w tym sensie, że chce pan przejąć władzę.

Chcę zatrzymać PiS, bo wiem, jak wiele mogą zniszczyć, jak mogą wyprowadzić Polskę ze wspólnoty europejskiej i z NATO. Przyzwolenie na takie działanie byłoby grzechem największym.

TS: Nie obawia się pan, że PiS będzie wykorzystywać obecność SLD w Koalicji Europejskiej przeciwko panu, aby znów przypinać wam łatkę postkomunistów?

Oni? Z Kujdą, Przyłębskim, Piotrowiczem?

TS: Ale to posłowie Platformy skandowali niedawno w Sejmie „precz z komuną”.

Cały wywiad na kulturaliberalna.pl

Grzegorz Schetyna

przewodniczący Platformy Obywatelskiej.

Łukasz Pawłowski

sekretarz redakcji i szef działu politycznego „Kultury Liberalnej".

Tomasz Sawczuk

dziennikarz działu politycznego „Kultury Liberalnej”. W serii Biblioteka Kultury Liberalnej ukazała się jego książka „Nowy liberalizm. Jak zrozumieć i wykorzystać kryzys III RP”. Twitter: @tomasz_sawczuk

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka