„Udaje się nam przesunąć debatę publiczną, problemem jest to, że politycznie korzystają na tym inni. Ale my naprawdę jesteśmy w polityce po coś więcej, niż tylko żeby odsunąć PiS od władzy", mówi Marcelina Zawisza z zarządu Partii Razem.
Jakub Bodziony: Razem cieszy się z Wiosny?
Marcelina Zawisza: To dobrze, że pojawiła się kolejna partia polityczna, która nie zgadza się na podział Polski pomiędzy PO a PiS. Cieszymy się, że będziemy mieli sojusznika w liberalnym centrum, który też chce praw kobiet, praw LGBT czy rozmawiać o emeryturach obywatelskich. Mam nadzieję, że Robert Biedroń ucywilizuje liberalną stronę polskiej polityki.
I przy okazji zabierze wam resztki elektoratu?
Wątpię, żeby Biedroń odebrał nam elektorat. My budujemy lewicę, on chce się odnaleźć w centrum. Biedroń od wielu lat jest w polityce, był jedną z głównych twarzy u Janusza Palikota i bardzo popularnym prezydentem miasta, niemal politycznym celebrytą. Ma na starcie dużą premię, bo jest go dużo w mediach, ale odbiera elektorat głównie Platformie i Nowoczesnej.
A wasze postulaty nie nadają się do mediów?
To nie jest tak, że to, co my mówimy, jest mało medialne. Wykluczenie transportowe było jednym z głównych tematów naszej kampanii w wyborach samorządowych. Mówiliśmy o tym w mediach i na konferencjach prasowych, na ten temat tworzyliśmy memy, ulotki, plakaty. Temat pojawiał się więc wielokrotnie. Cieszy nas to, że teraz przebija się do opinii publicznej jeszcze bardziej, bo najważniejsze jest to, żeby te postulaty miały szansę realizacji.
W kampanii samorządowej w Warszawie, tam gdzie moglibyście faktycznie nagłośnić swoją sprawę, zdecydowaliście się na poparcie Jana Śpiewaka z Wolnego Miasta Warszawa. To był błąd?
Postawiliśmy na kogoś, kto od lat walczy z reprywatyzacją w Warszawie. Biorąc pod uwagę to, co Jarosław Kaczyński mówi na taśmach o Śpiewaku, mieliśmy rację. Problemem nie była ta kandydatura, tylko silny duopol PO i PiS-u. W Warszawie liberałowie bardzo mocno zmotywowali swój elektorat i to uderzyło we wszystkich pozostałych kandydatów. Spirala strachu przed Patrykiem Jakim przykryła racjonalną debatę. To powoduje, że kuleje nam demokracja, bo mówiąc, że jest tylko PiS albo PO, doprowadzimy do polityki dwupartyjnej.
Strona opozycyjna punktuje ugrupowanie Biedronia. „Newsweek” wyliczył, że jego obietnice będą kosztować 200 miliardów złotych, a przedstawiciele Wiosny są ostro pytani o szczegóły realizacji swojego programu. Wiosna nie została przez wszystkich ciepło przyjęta?
To nic dziwnego, że ludzie od Biedronia spotykają się z merytorycznymi pytaniami o program. Wcześniej nie mieli tych problemów, bo nie mieli programu. A rolą partii politycznych jest to, żeby pokazywać, czy kierunki są dobre, czy nie.
A są?
Różnie. Niektóre z postulatów Biedronia są bardzo szkodliwe, w szczególności te dotyczące wzmocnienia prywatnego sektora ochrony zdrowia, co doprowadzi do wielu wypaczeń. Biedroń proponuje płacenie z publicznych pieniędzy za prywatne wizyty. Już teraz wypisywanie się z systemu bogatszych osób uderza w całą opiekę zdrowotną. To powoduje niesprawiedliwość w dostępie do ochrony zdrowia i głębokie nierówności. To, co trzeba zrobić, to znacznie dofinansować publiczną opiekę zdrowotną. Jeśli ten sektor będzie silny, moim zdaniem, nie będzie potrzeby istnienia prywatnego.
Ale zarówno publiczny, jak i prywatny sektor są obecnie przeciążone. Wasze rozwiązanie pogorszy sytuację.
Prywatne szpitale robią tylko te zabiegi, które są dobrze wyceniane przez kontrakty z NFZ, a całą resztę przerzucają do publicznego systemu, który coraz bardziej się zadłuża. Nie ma magicznego sposobu połączenia prywatnego i publicznego systemu ochrony zdrowia. Prywatny chce zarabiać, a publiczny leczyć ludzi. Nie da się zmusić prywatnej opieki zdrowotnej, żeby porzuciła koncepcję zysku – to byłoby absurdalne.
W Czechach udało się zlikwidować kolejki, bo radykalnie zwiększono nakłady na publiczny system. Lekarze przestali uciekać w prywatne praktyki i za granicę.
Co jeszcze nie pasuje wam w programie Wiosny?
Brak sprawiedliwych podatków. Jeżeli Biedroń mówi, że nie będzie w tym temacie nic zmieniał, to jak chce sfinansować swoje, częściowo słuszne, propozycje?
Oszczędności ma przynieść likwidacja kopalń, cyfryzacja urzędów czy walka ze smogiem.
To myślenie życzeniowe. Realizacja tych punktów w dłuższej perspektywie przyniesie zyski, ale najpierw wymaga ogromnych inwestycji.
Powinien prowadzić kampanię w oparciu o podwyższenie podatków?
Mamy bardzo poważny problem, bo najbiedniejsi płacą procentowo wyższe podatki niż bogaci, którzy uciekają w samozatrudnienie i na podatek liniowy. To, że przedsiębiorca płaci mniej niż sprzątaczka, jest po prostu nie fair. Jeśli Biedroń godzi się na to, żeby w Polsce biedni i średnio zamożni płacili wyższe podatki niż bogatsi, to dla nas to jest nie do zaakceptowania. To jest wypaczenie równości, o której tak dużo sam mówi.
Może unika tematu, który od was odstraszył wyborców najbardziej? Sami przyznawaliście, że największy przepływ elektoratu mieliście z Nowoczesnej, która gospodarczo była liberalna. Liczą się więc kwestie światopoglądowe, a nie gospodarcze. Sami odcięliście się od potencjalnego elektoratu, który teraz wziął Biedroń.
Cały wywiad TUTAJ
Marcelina Zawisza
działaczka społeczna, aktywistka, członkini zarządu partii Razem.
Jakub Bodziony
zastępca sekretarza redakcji „Kultury Liberalnej".
Inne tematy w dziale Polityka