„Czy aby na pewno odpowiedzialnie jest twierdzić, że dzisiejszy spór polityczny toczymy z mordercami, którzy mają krew na rękach, a mimo to wciąż sprawują władzę? Jeśli tak – co pozostaje ludziom przyzwoitym?”, pyta filozof i publicysta.
Łukasz Pawłowski: Zdaliśmy egzamin?
Tomasz Stawiszyński: Jako wspólnota czy jako media?
Media są częścią wspólnoty.
Nie wiem, czy traktowałbym to w kategoriach egzaminu. Wszyscy byliśmy świadkami brutalnego morderstwa, którego dokonano bezpośrednio na naszych oczach. Coś takiego wywołuje ogromny szok, którego skutki będziemy odczuwać jeszcze długi czas. Nic dziwnego, że nasze pierwsze reakcje są emocjonalne i poszarpane.
Ale…?
Sądzę, że od polityków i komentatorów należałoby jednak oczekiwać w takiej sytuacji pewnej – nazwijmy to – roztropności.
I na czym miałaby ona polegać?
Może na unikaniu odruchowych działań. I próbie powstrzymania impulsu – podyktowanego zresztą tyleż psychologią, co logiką mediów cyfrowych – żeby natychmiast posłać porcję informacji w przestrzeń, zbudować spójną wykładnię tego, co się wydarzyło, nadać temu jednoznaczny sens.
Napisałeś, że „powinniśmy ćwiczyć się w powściągliwości – w mówieniu, reagowaniu i podążaniu za łatwymi odruchami”. Ale w tym wypadku wszystko od początku wydawało się jasne: moment zabójstwa został nagrany, a sprawca sam powiedział, co zrobił. Nie ma przestrzeni do interpretacji.
Chodzi mi o interpretację wykraczającą poza to, co widzialne, odwołującą się do domniemanych ukrytych przyczyn i przypisującą winę komuś innemu niż sprawca. Skądinąd informacje o faktach także docierały do nas stopniowo. O tym, co sprawca dokładnie powiedział na scenie, dowiedzieliśmy się po pewnym czasie. Jeszcze później zaczęliśmy dowiadywać się, kim ten człowiek jest, jaka jest jego historia i w jakim stanie znajduje się prezydent Adamowicz.
Więc co mieliśmy robić? Milczeć?
Nie. Ale odruch, który polega na tym, żeby w jakimś sensie natychmiast zredukować to wydarzenie – czy każde dramatyczne wydarzenie – do sporu politycznego i panującego na polskiej scenie politycznej dualizmu, jest w moim przekonaniu bardzo niepokojący. Zanim jeszcze dotarło do nas, co się właściwie wydarzyło, już wiedzieliśmy, kto jest winny. Czy to aby nie świadczy, że naszym widzeniem rzeczywistości zarządzają jakieś przedempiryczne kategorie, do których sprowadzamy wszystko, co przychodzi z zewnątrz?
Jeszcze jeden cytat z twojego felietonu dla Radia TOK FM, którego pisaną wersję opublikowała „Krytyka Polityczna”: „Używając do opisu tego, co się stało, kategorii rodem z politycznej codzienności, usuwamy z pola widzenia zbrodnię bezsensowną, będącą produktem braku empatii, paranoidalnych fantazji i nieumiejętności kontroli impulsów”. Co znaczy, „usuwamy z pola widzenia”?
To znaczy, że zamieniamy ją na coś, co mieści się w naszym obrazie rzeczywistości.
A jaki to obraz?
Dobrze opisany przez socjologię i neuronaukę. Taki, w którym zło ma zawsze uchwytną, bezpośrednio identyfikowalną, dającą się zrozumieć przyczynę. Polski stosunek do sfery publicznej od lat wyznacza radykalny polityczny konflikt, w którym każda ze stron postrzega drugą nie tyle jako przeciwnika w cywilizowanym sporze o wartości, ile jako uosobienie moralnego upadku. Dlatego w momencie, kiedy wprost przed naszymi oczami dochodzi do eksplozji bezsensownej przemocy, niejako automatycznie umieszczamy to w tych dobrze nam znanych ramach. I mamy gotową racjonalizację: za to, co się wydarzyło, odpowiedzialność muszą ponosić nasi przeciwnicy, bo to nie tylko przeciwnicy, ale przede wszystkim źli ludzie. Ten mechanizm działał tu wielokrotnie, nie dotyczy wyłącznie sprawy, o której rozmawiamy.
Co w tym wypadku oznacza „racjonalizacja”?
Oto ktoś znany, polityk, członek elity, a zatem przedstawiciel grupy ludzi najbezpieczniejszych, ginie w sposób nagły i drastyczny. Rodzi to poczucie skrajnego zagrożenia, braku bezpieczeństwa własnego, bo przecież stało się coś, co się nie miało prawa stać. A jeśli jego mogło to spotkać, może też spotkać każdego z nas, w dowolnym momencie. Świat, który przed chwilą wydawał się poukładany, nagle wypadł z ram. Szukamy więc jakiegoś narzędzia, żeby to poczucie chaosu zneutralizować, żeby zachować obraz świata, który nie niesie takich zagrożeń.
I w tym pomaga znalezienie winnego?
Złożony splot okoliczności redukuje się w ten sposób do prostej tezy, a niebezpieczeństwo ogniskuje w jednym punkcie. W wyniku tej operacji, zło nie tylko zyskuje uchwytną przyczynę, ale także – nie licząc faktycznego sprawcy, który reprezentuje chaos, bo jego motywacje są irracjonalne – konkretnych prowodyrów. Wystarczy więc odsunąć ich od władzy albo wyeliminować z życia publicznego – i zniknie. Jak każda teoria spiskowa, taka narracja pozwala nam odzyskać poczucie kontroli nad tym, co się stało, zamknąć to w klarownym związku przyczynowo-skutkowym. Dzięki temu my sami pozostajemy w pozycji ludzi racjonalnych i porządnych. Rozmowa o naszej własnej agresji i potencjale do przemocy staje się bezprzedmiotowa, bo przecież tego typu impulsy wykazują wyłącznie inni. Pozwala nam to również – co też jest ważne – uzasadnić radykalizm postaw i emocji, które w sporze politycznym sami prezentujemy.
Można powiedzieć: „A nie mówiłem?!”.
Tak. Nasze rozgrzane do czerwoności emocje były uzasadnione, podobnie jak inwektywy, których używaliśmy i którymi nas obrzucano. Patrzcie, do czego oni doprowadzili! W ten sposób pozbywamy się poczucia, które – jak sądzę – mogło się w części z nas obudzić, że wobec tego, co się wydarzyło, zacietrzewienie cechujące polskie życie publiczne jest doprawdy absurdalne. Tym samym jednak odbieramy sobie możliwość wyjścia poza tę opętańczą, dualistyczną logikę. Zbrodnia, która jest z innego porządku, zostaje zredukowana do sporu politycznego i użyta do tego, żeby jeszcze bardziej ten spór zaognić.
Z jakiego więc „porządku” jest ta zbrodnia? Czytam masę tekstów mówiących, że jeżeli ktoś nie dostrzega politycznego wymiaru, to jest ślepy. Zginął prezydent miasta utożsamiany z konkretną opcją polityczną, a jego zabójca ze sceny wykrzyczał to, co wykrzyczał.
Cały wywiad TUTAJ
Tomasz Stawiszyński
filozof, eseista, publicysta. Był m.in. redaktorem działu kultura w „Dzienniku” oraz szefem działu krajowego i działu publicystyki w „Newsweeku”. Obecnie członek redakcji Kwartalnika „Przekrój”, dziennikarz Radia TOK FM, gdzie prowadzi m.in. audycje „Godzina Filozofów” i „Kwadrans Filozofa”. Autor książki „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii” [2013].
Łukasz Pawłowski
szef działu politycznego i sekretarz redakcji „Kultury Liberalnej”. Twitter: @lukpawlowski
Inne tematy w dziale Społeczeństwo