„Ja opowiadam inną historię. I ona nie jest kierowana do tych czy do tamtych. Ona jest po prostu kompletnie inna”, mówi Robert Biedroń w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem oraz Karoliną Wigurą.
Tomasz Sawczuk: Skąd się wziął ruch Biedronia?
Robert Biedroń: Z kryzysu opozycji.
TS: To znaczy?
Zdaliśmy sobie sprawę, że pewna część społeczeństwa nie będzie miała swojej reprezentacji w nadchodzących wyborach. To była oczywista oczywistość, jak mówił klasyk, że musimy się za to zabrać.
TS: „My”?
Mówię „my”, bo takich osób było wtedy kilka. Widzieliśmy, że to, co robimy w Słupsku, rezonuje oraz inspiruje innych. Powstał ruch progresywnych burmistrzów i prezydentów miast, a także wiele innych inicjatyw, które rozlewały się na Polskę. Było naturalne, że całą tę energię trzeba zagospodarować na coś poważniejszego, czyli projekt ogólnokrajowy.
I to się dzisiaj sprawdza. Widzę wyraźnie, że jest spora grupa mieszkańców i mieszkanek Polski, którzy nie potrafią odnaleźć się na tradycyjnej linii sporu między PiS-em oraz anty-PiS-em.
TS: Czy przez kryzys opozycji rozumie pan jej porażkę wyborczą w 2015 roku?
To narastało już wcześniej. Jarosław Kaczyński wydawał się przecież politykiem, którego Polacy nie chcieliby wybrać, nie tylko ze względu na wartości, ale i styl uprawiania polityki. A mimo to wybrali Prawo i Sprawiedliwość. To, że nie znalazła się w parlamencie żadna progresywna siła, także było dla mnie dużym rozczarowaniem.
TS: Komu pan wtedy kibicował?
Dla mnie Nowoczesna była wtedy nadzieją. W 2015 roku byłem wyborcą tej partii i namówiłem do głosowania na nią kilka innych osób. Liczyłem na to, że Nowoczesna wykorzysta swój moment do tego, by stać się nową jakością. Że nie będzie tylko partią liberałów, lecz także progresywnej strony. Oczekiwałem, że to będzie partia zmiany. Mieli ogromną szansę.
Ale tak się nie stało. Rozczarowałem się Nowoczesną przy okazji projektu „Ratujmy Kobiety”, rozczarowujący był język, jakim Ryszard Petru mówił o mniejszościach.
Karolina Wigura: A dlaczego nie Zjednoczona Lewica?
Nie zagłosowałem na Zjednoczoną Lewicę, ponieważ u mnie, w okręgu słupskim, nie mogłem na liście lewicowej zagłosować na żadną postępową osobę.
KW: W 2015 roku opozycja rzeczywiście była słaba i nie potrafiła zatrzymać PiS-u. Ale czy po ostatnich wyborach samorządowych nie wytworzyła się nowa dynamika? Z jednej strony, stanowiska burmistrzów i prezydentów zdobyli kandydaci związani z Koalicją Obywatelską.
To nieprawda…
KW: Proszę pozwolić, że powiem do końca. Na pewno Trzaskowski znokautował PiS w Warszawie. Z drugiej strony, na niższych szczeblach, na przykład w mojej dzielnicy, na Bielanach, zwyciężali lokalni aktywiści. Czyli może opozycja nie jest już tak dramatycznie słaba, może się z czasem umocniła?
Koalicja Obywatelska poniosła w tych wyborach klęskę. Wystarczy spojrzeć, ile uzyskała mandatów w sejmikach wojewódzkich. Oczywiście, na ich szczęście, ich narracja o zwycięstwie przebiła się do opinii publicznej. Ale stracili miejsca w radach miast, radach powiatów, w sejmikach, stracili prezydentów. Nie rozumiem – gdzie oni wygrali? Na każdym szczeblu stracili.
KW: Ale można powiedzieć, że dzięki zwycięstwom w miastach w pierwszej turze, wyniki wyborów mają symbolicznie inne znaczenie.
Nie zgadzam się. Te wyniki oznaczają, że ludzie na nich nie głosują. Ludzie zagłosowali za to na PiS, które zyskało bardzo dużo mandatów. Dużo więcej niż przed czterema laty.
Jeśli chodzi o prezydentów miast, to też nie jest takie łatwe. Platforma mówi na przykład, że nowa prezydent Słupska, którą popierałem, jest częścią Koalicji Obywatelskiej, bo zalicza do niej wszystkich prezydentów, którzy szli do wyborów niezależnie od PiS-u. Tyle że pani prezydent z naszego komitetu nie ma nic wspólnego z KO, wprost przeciwnie – Koalicja Obywatelska wystawiła jej w wyborach kontrkandydatkę! I takich sytuacji było w Polsce mnóstwo.
W sumie nie wiem, czy to dobrze, że to mówię, bo może im to uświadomić problem, choć myślę, że Schetyna to wie – budowanie przez KO atmosfery wyborczego zwycięstwa jest nieprawdziwe. Weryfikacją będą wkrótce wybory do europarlamentu i polskiego parlamentu. Boję się, że powtórzy się ta sama historia.
TS: Koalicja Obywatelska oczekuje, że w wyborach parlamentarnych powtórzy się sytuacja z Warszawy: w chwili decyzji każdy, kto nie głosuje na PiS, będzie musiał poprzeć symbolicznego Trzaskowskiego. Taki scenariusz może skłaniać do entuzjazmu.
Ale tak nie będzie, ponieważ w wyborach parlamentarnych wybór nie będzie zero-jedynkowy. Będzie PiS, Kukiz, PSL, Biedroń, pewnie SLD, partia Razem. Ludzie będą dokonywali wyboru między nimi.
TS: I będzie pytanie o to, kto ma szanse na uzyskanie większości. Pańscy krytycy mówią, że ordynacja wyborcza działa tak, jak działa. Głosy liczy się metodą d’Hondta, więc rozdrabnianie opozycji jest problemem.
A co ja mam wspólnego ze Schetyną i Platformą?
TS: Nie wiem, może pan nam powie?
Cały wywiad TUTAJ
Robert Biedroń
Założyciel i do 2009 roku prezes organizacji pozarządowej Kampania przeciw Homofobii. W latach 2011-14 poseł, do parlamentu wszedł z list Ruchu Palikota, stając się pierwszym posłem otwarcie przyznającym się do orientacji homoseksualnej. W 2014 roku wygrał wybory na prezydenta Słupska. Pod koniec sierpnia 2018 roku ogłosił, że nie będzie się starał o drugą kadencję i rozpoczyna budowę nowego, progresywno-lewicowego ugrupowania, którego konwencja założycielska ma się odbyć w lutym.
Tomasz Sawczuk
komentator polityczny, członek redakcji „Kultury Liberalnej”. W serii Biblioteka Kultury Liberalnej ukazała się jego książka „Nowy liberalizm. Jak zrozumieć i wykorzystać kryzys III RP”. Twitter: @tomasz_sawczuk
Karolina Wigura
szefowa Obserwatorium Debaty Publicznej „Kultury Liberalnej”, adiunkt w Instytucie Socjologii UW. Twitter: @KarolinaWigura
Inne tematy w dziale Polityka