„Nie dla zysku” Marthy Nussbaum to ważna praca, a zarazem głos wołającego na puszczy. To dramatyczny apel o obronę tego, co dla naszej cywilizacji najważniejsze, najbardziej płodne, najbardziej perspektywiczne – nauk humanistycznych. Marginalizowanie ich to kres kultury w jej dotychczasowej formie.
Upadek nauk humanistycznych to kryzys, który wbrew pozorom nie dotyczy wyłącznie szkół wyższych. To również wyraz absolutnego podporządkowania systemu edukacji wąsko pojętemu pragmatyzmowi, a de facto pragmatyzmowi kapitalistycznemu. Panujący dziś paradygmat ekonomiczny ma zdolność do pożerania wszystkiego, co mu bezpośrednio nie służy. Humanistyka jest jedną z jego największych ofiar. Nie chodzi tu oczywiście o zwykłe dostosowanie edukacji do potrzeb rynku, bo to ważne; chodzi o podporządkowanie wszystkich kategorii kulturowych, duchowych, edukacyjnych jednemu celowi: trwaniu i ekspansji obecnej formacji ekonomiczno-cywilizacyjnej.
W Japonii 50 uczelni właśnie zapowiedziało zlikwidowanie lub okrojenie wydziałów humanistycznych na rzecz nauk „bardziej praktycznych” i nakierowanych na przystosowanie do zawodu. Humanistyka ma się źle także w szkołach europejskich czy amerykańskich. Oznacza to uwiąd kultury i dominację prakseologii, konsumpcji, masowości. Podporządkowania wszystkiego wydajności, rentowności, efektywności. Choć warto wiedzieć, że – paradoksalnie – edukacja humanistyczna, w szczególności filozoficzna, nie sprzeciwia się potrzebom rynku; absolwenci filozofii odnajdują się na rynkach pracy znacznie lepiej niż studenci bardziej obleganych wydziałów, takich jak zarządzanie, ekonomia, nauki polityczne czy dziennikarstwo. Nie jest więc prawdą, że młody człowiek wybierający filozofię skazuje się na bezrobocie, a ten, który wybierze kierunek o lepiej brzmiącej nazwie z pewnością znajdzie pracę.
Jeszcze w latach 90. przeczytałam w amerykańskiej prasie artykuł na temat tego, które zawody, w związku ze zmieniającą się strukturą rynków pracy, będą w przyszłości szczególnie pożądane. Autor tekstu wymieniał trzy: historia sztuki, muzykologia i filozofia, ponieważ to są kierunki, które otwierają ludzi na myślenie, porządkują je, a jednocześnie stymulują wyobraźnię. Dzięki nim człowiek może się dostosować do różnych form pracy, nie jest zamknięty w wąskiej specjalizacji, w ciasnych modelach, które z czasem okazują się nieprzydatne.
Jest czymś znamiennym, że Instytut Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego w tym roku ma najwięcej studentów w historii – 888. Jednocześnie różne inne wydziały, niegdyś uznawane za atrakcyjne, dziś studentów tracą lub są zmuszone obniżać wymagania wobec kandydatów. Ta zmiana jednak jest jedynie kroplą w morzu, która nie zaleczy wad polskiego systemu edukacyjnego.
Problem z brakiem edukacji humanistycznej zaczyna się już na poziomie szkoły podstawowej i gimnazjum. Prowadzę zajęcia z filozofii dla studentów innych kierunków studiów, a jako że są to studenci I roku, mogę ocenić, jacy absolwenci opuszczają szkołę średnią. Ich poziom językowy, a co za tym idzie – zdolność budowania zdań i formułowania myśli, poziom kompetencji krytycznych i samodzielnej oceny są z roku na rok coraz niższe. Być może to kwestia testów, a może tego, że w polskiej szkole nie stawia się wymagań o charakterze retorycznym, nie skłania do debaty i konfrontowania swoich poglądów. To problem pierwszy.
Cały tekst na kulturaliberalna.pl
Magdalena Środa
dr hab., profesor UW. W Instytucie Filozofii wykłada etykę, filozofię polityczną i społeczną.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo