„Kiedy opadną emocje, zobaczymy, że ogromna większość francuskich muzułmanów jest dobrze zintegrowana z resztą społeczeństwa – a zamachy wręcz tę więź wzmocniły”.
Michał Matlak: Czy listopadowe ataki terrorystów w Paryżu zmienią stosunek społeczeństwa do muzułmanów? Jak duża będzie ta zmiana?
Oliver Roy: W pewnym stopniu na pewno. Nastąpi polaryzacja opinii na temat muzułmanów i możliwości ich integracji, a partie populistyczne i skrajnie prawicowe dostaną wiatru w żagle. Ale zasadniczo nie zmieni się bardzo wiele: większość Francuzów już zaakceptowała fakt, że Francja jest społeczeństwem bardzo różnorodnym, a na jego wszystkich poziomach, w tym choćby w policji i armii, jest bardzo wielu muzułmanów.
Warto też przypomnieć, że muzułmanie także byli ofiarami zamachów w Paryżu. Populacja muzułmańska niemal w całości potępia to, co się wydarzyło. Została ona dogłębnie zraniona zamachami. Nie ma tej niejednoznaczności, która była widoczna przy „Charlie Hebdo” – bardzo wiele środowisk muzułmańskich wstrzymywało się wówczas od bezpośredniej krytyki tamtych zamachów, ponieważ uważali, że tygodnik przekraczał granicę obrazy uczuć religijnych. Teraz tej niejednoznaczności nie ma. Wydaje mi się, że kiedy opadną emocje, zobaczymy, że ogromna większość francuskich muzułmanów jest dobrze zintegrowana z resztą społeczeństwa – a zamachy wręcz tę więź wzmocniły.
Skoro mówi pan, że zdecydowana większość francuskich muzułmanów jest dobrze zintegrowana, skąd tak wiele muzułmańskiego terroryzmu w ostatnich latach?
To jest fenomen stosunkowo nowy. Islamizm stanowi dziś jedną z nielicznych ideologii totalnych, na które łapią się ci, którzy czują się społecznie albo kulturowo wykluczeni ze społeczeństwa. To oczywiście bardzo niebezpieczne, ale trzeba mieć świadomość proporcji: dla Państwa Islamskiego walczy kilka tysięcy francuskich muzułmanów, podczas gdy we Francji żyje ich około 5 milionów! Terroryzm nie ma wiele wspólnego z religią jako taką. Jeśli przyjrzymy się formom tego terroryzmu, zobaczymy, że choć terroryści mówią o powrocie do muzułmańskich źródeł, to po pierwsze w dużej mierze czerpią z wzorców terroryzmu komunistycznego lat 60. i 70. (jak np. Grupa Baader-Meinhoff), po drugie powtarzają praktyki znane z USA, gdzie zamachowiec wchodzi do kina albo sali koncertowej i zabija jak najwięcej ludzi dla pięciu minut medialnej sławy. Islam stanowi tu raczej pretekst niż przyczynę.
Czy jakoś zmieni się sytuacja polityczna? Perspektywa zwycięstwa Frontu Narodowego w wyborach parlamentarnych staje się bardziej realna?
Wciąż nie jest to bardzo prawdopodobne, ale możliwe. Myślę jednak, że w pewnym momencie Front Narodowy powinien sięgnąć po władzę, bo codzienne problemy związane z jej sprawowaniem ograniczą ich populizm. Ale to oczywiście nie będzie łatwy proces. Spodziewam się, że jeśli do takiego przejęcia władzy kiedyś dojdzie, to pierwsze dwa lata będą wypełnione decyzjami, które będą mieć negatywne skutki dla Francji zarówno w polityce wewnętrznej, jak i europejskiej.
Innym politycznym skutkiem zamachów może być wzmocnienie prezydenta Hollande’a, który dość sprawnie zachowuje się w obliczu kryzysu. Kapitał polityczny próbuje zbić Nicolas Sarkozy, ale jego nadmierna aktywność i przesadne krytykowanie prezydenta może zostać źle odebrane i przysporzyć mu przeciwników. Trochę za bardzo widać, że chce na zamachu zbić kapitał polityczny. Niewykluczone, że skorzysta na tym jego konkurent w walce o nominację centroprawicy w wyborach prezydenckich, Alain Juppé. Juppé stara się pokazać jako polityk rozsądny, nieulegający chwilowym emocjom, najlepszy kandydat na „prezydenta ponad podziałami”.
Wielu zastanawia się dziś, skąd zdecydowane przesunięcie nastrojów wśród francuskich intelektualistów. Niegdyś umiarkowani lub lewicowi myśliciele przechodzą na pozycje bliskie skrajnej prawicy.
To potężny strach napędza te negatywne emocje. Nie do końca rozumiem przyczynę, dla której tak inteligentni ludzie – jak Pierre Manent, bardzo negatywnie wyrażający się o islamie w swej ostatniej książce – nie zadali sobie trudu, by porozmawiać z licznymi muzułmanami, którzy z nimi pracują. To jest bardzo zaskakujące postawienie sprawy: islam jawi się jako synonim zła, choć kilka dłuższych rozmów z muzułmańskimi znajomymi mogłoby w dużym stopniu zweryfikować to przekonanie.
A jak ostatnie wydarzenia mogą wpłynąć na relacje państwo-religie we Francji?
Cały wywiad znajdą Państwo TUTAJ
Olivier Roy
profesor w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji, autor m.in. „The Failure of Political Islam” (Upadek islamu politycznego) i „Holy Ignorance. When Religion and Culture Part Ways” (Święta ignorancja. Kiedy religia rozchodzi się z kulturą).
Michał Matlak
doktorant w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji, stały współpracownik „Kultury Liberalnej”.
Inne tematy w dziale Polityka