Kultura Liberalna Kultura Liberalna
453
BLOG

Niepłodność – choroba cywilizacyjna

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Społeczeństwo Obserwuj notkę 6

O przyczynach niepłodności, sposobach jej leczenia oraz o rządowej ustawie regulującej zapłodnienie in vitro opowiada kierownik Klinik Leczenia Niepłodności INVICTA, Krzysztof Łukaszuk.

Emilia Kaczmarek: Często dziś słyszymy o „epidemii niepłodności”. Czy niepłodność jest chorobą naszych czasów, a wcześniej nie mieliśmy z nią problemów?

Krzysztof Łukaszuk: Szacuje się, że ok. 15 proc. populacji może mieć w swoim życiu problemy z płodnością. Myślę, że ta liczba jest nieco zawyżona, w rzeczywistości nie jest aż tak źle. Natomiast tzw. epidemia niepłodności związana jest przede wszystkim z czynnikami społecznymi, z tym, że w dzisiejszych czasach ludzie później decydują się na dzieci. Z biologicznego punktu widzenia kobiety nie są stworzone do tego, żeby zachodzić późno w ciążę. Stąd rośnie skala zjawiska.

Czyli można powiedzieć, że te 15 proc. to pewna stała, a wzrost niepłodności jest chorobą cywilizacyjną, która dotyczy głównie Zachodu, ponieważ to tutaj kobiety później zachodzą w ciążę?

Tak, niepłodność na Zachodzie ma inne przyczyny niż niepłodność w krajach rozwijających się. U nas to przede wszystkim problemy z odkładaniem rodzicielstwa, a w krajach rozwijających się przyczynami są m.in. niedostatki higieny powodujące infekcje, a w konsekwencji np. niedrożność jajowodów.

Mówi pan wyłącznie o kobietach, tak jakby mężczyźni nie mieli problemów z płodnością.

Męska i kobieca niepłodność mają inne źródła. Liczne badania wskazują, że na męską niepłodność może wpływać m.in. zanieczyszczenie środowiska. Niektórzy badacze przekonują, że różne chemiczne produkty, np. plastik zawarty w opakowaniach, butelkach, rozpuszczający się w wodzie, którą później pijemy, powodują obniżenie parametrów nasienia.

Kobiety są odporne na tego typu zanieczyszczenia?

Komórki jajowe nie podlegają ciągłej produkcji. Rozwijają się z komórek macierzystych już w życiu płodowym dziewczynki, a później zostają zahibernowane aż do momentu, w którym nastąpi pierwsza owulacja, potem kolejne – dzięki temu wpływ toksycznych substancji na te komórki jest prawdopodobnie niewielki.

Natomiast produkcja plemników trwa właściwie na okrągło. A więc jeżeli mężczyzna ma np. 25 lat, to komórki macierzyste, z których pochodzą plemniki przechodzą ok. 400 podziałów, a jak ma lat 40 czy 50, to tych podziałów jest już około 700. Przy każdym takim podziale mogą wystąpić błędy genetyczne i jednocześnie komórki rozrodcze są cały czas narażone na oddziaływanie wszelkich toksycznych związków chemicznych z otoczenia.

Dlaczego płodność kobiet zmniejsza się wraz z wiekiem?

Każda kobieta, praktycznie każdego dnia, traci ok. 20–30 komórek jajowych i w pewnym momencie po prostu zaczyna jej ich brakować. 20-tygodniowy żeński płód ma ok. 16–20 mln komórek jajowych, kiedy dziecko się rodzi – jest ich mniej więcej ok. miliona. Kilkunastoletnia dziewczyna ma ok. 300 tys. komórek jajowych. Są one zużywane, poczynając od biologicznie najlepszych z nich. Niepłodność wynika więc nie tylko ze zmniejszającej się wraz w wiekiem liczby komórek jajowych, ale także z tego, że są one coraz słabszej jakości.

Komórki jajowe to towar deficytowy także w klinikach leczenia niepłodności. W wywiadzie dla „Dziennika Bałtyckiego” powiedział pan, że niektóre polskie kliniki sprowadzają komórki jajowe np. z Rosji, ponieważ w Polsce brakuje chętnych dawczyń. Teoretycznie kobieta nie może sprzedać swojej komórki jajowej, będąc dawczynią uzyskuje jednak tzw. rekompensatę finansową. We wspomnianym wywiadzie stwierdził pan, że nie można tego nazwać handlem gametami. Ale czy to nie jest hipokryzja? Sama nie tak dawno otrzymałam e-maila z propozycją „oddania” komórek jajowych – wytłuszczony był w nim tylko fragment dotyczący rekompensaty finansowej (wysokości 3000 zł). Taki e-mail to jawna zachęta do tego, aby oddać swoje komórki jajowe dla pieniędzy – czyli je sprzedać.

O ile wiem, kwota rekompensaty za komórkę jajową, a właściwie zryczałtowanego zwrotu kosztów, jest zwyczajowo ustalona na takim samym poziomie w całej Europie i wynosi około 750 euro. Dlaczego tylko ta informacja była wytłuszczona we wspomnianym ogłoszeniu – nie mam pojęcia.

Anna Krawczak ze stowarzyszenia Nasz Bocian wielokrotnie zwracała uwagę na to, że osoby, które zostają dawcami lub dawczyniami komórek rozrodczych, często nie zdają sobie sprawy z tego, na co się tak naprawdę decydują. Nie myślą o tym, że ich genetyczne dziecko może w przyszłości szukać z nimi kontaktu. Nie wiedzą, jak na pojawienie się takiego dziecka zareaguje ich rodzina, jak wyjaśnić własnym dzieciom, że mają przyrodnie rodzeństwo…

Jeżeli chodzi o dawczynie, które do nas przychodzą, to wygląda to w następujący sposób: najpierw wypełniają ankietę – wywiad medyczny i rodzinny. Jeśli przejdą tę część pozytywnie, czeka je obligatoryjna konsultacja z psychologiem. Ma on za zadanie sprawdzić, czy kandydatka faktycznie wie, na co się decyduje – że świadomie zamierza oddać komórki i że poradzi sobie z myślą, iż prawdopodobnie na świecie pojawi się dziecko mające jej dziedzictwo genetyczne (podobnie zresztą wyglądają rozmowy z mężczyznami). Nasi psychologowie wielokrotnie odrzucali osoby, które zainteresowały się dawstwem wyłącznie z przyczyn finansowych i nie podejmowały tej decyzji w sposób przemyślany. Sprawdzamy też stan zdrowia psychicznego dawców. Weryfikujemy również, czy nie mijają się z prawdą przy wypełnianiu ankiet. Oczywiście robimy im odpowiednie badania genetyczne i infekcyjne, ale pewne informacje są do uzyskania tylko w kwestionariuszu, który te osoby wypełniają.

Czyli konsultacje psychologiczne dla przyszłych dawców lub dawczyń są standardem?

Nie. Wymóg rozmowy z psychologiem jest raczej rzadkością. Projekt ustawy również nie nakłada na banki gamet obowiązku takiej konsultacji. Najwyraźniej ustawodawca nie chce wymuszać pewnych standardów. To pacjent ostatecznie sam wybierze klinikę, która przestrzega zasad. Dla nas wsparcie psychologiczne w procesie dawstwa i biorstwa jest kluczowe. Nawet jeśli pacjentka przychodzi do kliniki z własną siostrą jako dawczynią, przed oddaniem komórek musi ona porozmawiać z psychologiem.

Sytuacje, kiedy dawczynią komórki jajowej dla bezpłodnej kobiety może zostać ktoś z jej bliskiej rodziny, po wejściu w życie rządowej ustawy nie będą już możliwe.

Obecnie pary często decydują się na tzw. dawstwo rodzinne. W takich sytuacjach komórki rozrodcze oddaje na rzecz pacjentów ktoś bliski, znany, zaufany… Ustawa nakazuje odejście od tej praktyki, co mnie nieco dziwi. Inną grupą, którą projekt regulacji pomija, są samotne kobiety. Według zapisów ustawy zapłodnienie pozaustrojowe ma być dostępne wyłącznie dla par.

Skoro w rządowej ustawie jest tyle wad, to może lepiej, gdyby jednak nie wchodziła w życie?

Cały wywiad znajduje się na stronie kulturaliberalna.pl

Cały Temat Tygodnia poświęcony tematowi in vitro znajdą Państwo TUTAJ

prof. dr hab. n. med. Krzysztof Łukaszuk

kierownik Klinik Leczenia Niepłodności INVICTA.

Emilia Kaczmarek

doktorantka w Instytucie Filozofii UW, gdzie zajmuje się bioetyką. Nauczycielka etyki. Stała współpracowniczka „Kultury Liberalnej”.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo