Czy wiedzą Państwo, które miejsce na liście 233 państw świata pod względem przyrostu naturalnego, zajmuje Polska? Otóż z przyrostem naturalnym na poziomie -0,1 zajmuje miejsce… 203 na 233 analizowane państwa. Nie tak dawno w głośnym wywiadzie premier Donald Tusk wyznał, że jest „trochę socjaldemokratą”. Data owego „coming outu” – jak uszczypliwie pisały prawicowe media – nie była przypadkowa. Rok 2013 rząd ogłosił rokiem rodziny, występując z pakietem ustaw, mających na celu zachęcenie Polaków do posiadania większej liczby dzieci.
Polska póki co pozostaje „biednym państwem socjalnym”. W przypadku demograficznej katastrofy dotychczasowe świadczenia, mimo że w porównaniu z zamożniejszymi krajami nad wyraz ograniczone, okażą się niemożliwe do utrzymania. Państwo będzie zmuszone wycofywać się z kolejnych obszarów działalności pod groźbą budżetowej zapaści. W rozmowie z „Kulturą Liberalną” niemiecki socjolog Wolfgang Streeck ostrzegał, że w dłuższej perspektywie Polskę może czekać los krajów śródziemnomorskich. „Hiszpania, Portugalia, Grecja dostały od Brukseli fundusze porównywalnie wielkie jak dziś Polska. Jednak po 1989 roku wzrost Europy Południowej zatrzymał się. […] Od początku nowego stulecia, między innymi z powodu unii walutowej, odsetki zmieniono na długi”.
Nic zatem dziwnego, że deklaracjom premiera Tuska o ideowym zwrocie w kierunku socjaldemokracji towarzyszył cały pakiet reform prorodzinnych mających zbliżyć Polskę, choćby w skromnym stopniu, do modelu państwa opiekuńczego, a w dłuższej perspektywie poprawić dzietność Polaków. Szef rządu z dumą zapowiadał wejście w życie kolejnych ustaw: wydłużających urlop rodzicielski do 12 miesięcy, redukujących opłaty za przedszkola, obniżających wiek szkolny do 6. roku życia w celu wyrównania szans dzieci z miast i wsi oraz wprowadzających ułatwienia w dostępie do kredytów mieszkaniowych. Ale za każdym razem, gdy Donald Tusk ogłaszał nową inicjatywę, podnosiły się głosy niezadowolenia.
I tak, „Matki pierwszego kwartału” sprzeciwiały się pominięciu ich w ustawie wydłużającej urlop macierzyński; rodzice przedszkolaków, może i zadowoleni z obniżenia cen, głośno protestowali jednak przeciwko usunięciu z przedszkoli zajęć dodatkowych; młode pary i single, nie zostawili suchej nitki na ustawie zwanej „Mieszkanie dla Młodych” za to, że obejmuje jedynie pierwotny rynek nieruchomości (czytaj: przysłuży się deweloperom); wreszcie stowarzyszenie „Ratuj maluchy” zebrało niemal milion podpisów w proteście przeciwko wcześniejszemu posyłaniu dzieci do szkół. Choć rząd miał zapewne dobre intencje, jego działania raz po raz spotykały się z krytyką.
Czy politycy błędnie komunikowali swoje zamiary? Czy po takich reakcjach ze strony społeczeństwa można jeszcze oczekiwać, że propozycje rządu przyniosą pożądany skutek i skłonią Polaków do posiadania większej liczby dzieci?
Rzut oka na politykę prorodzinną innych państw europejskich wystarczy, by stwierdzić, że hojne pakiety socjalne nie zawsze przynoszą oczekiwane rezultaty i nie przekładają się automatycznie na wyższy przyrost naturalny. Austria, pomimo rozbudowanego systemu opieki, pod tym względem plasuje się niewiele wyżej od naszego kraju, na 191 miejscu. Co ciekawe, znacznie lepiej radzi sobie poturbowana przez kryzys finansowy Irlandia. Zresztą wyprzedzając nie tylko Francję, ale i stabilne gospodarczo Niemcy (które w zestawieniu umieszczono niżej niż Polskę!).
Jak zatem zachęcać obywateli do posiadania potomstwa w chwili, gdy utrzymanie sprawnego państwa opiekuńczego wydaje się wykraczać poza nasze możliwości? Czy niski przyrost naturalny w Polsce może wynikać z braku zaufania do państwa, czy też należy poszukiwać innych przyczyn?
O to pytamy w najnowszym Temacie Tygodnia.
Profesor Janusz Czapiński w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim twierdzi, że młodzi Polacy, szczególnie zamożni i lepiej wykształceni, nie decydują się na dzieci w obawie przed spadkiem poziomu życia. Ważną rolę odgrywają także inne czynniki: niedostępność zabiegów in vitro, trudna sytuacja mieszkaniowa, malejąca wartość małżeństwa i rodziny, wreszcie nieufność wobec władz. „Polacy widzą po prostu coraz mniejszy związek między tym, co dzieje się na ulicy Wiejskiej lub przy Alejach Ujazdowskich, a tym, jak wygląda ich życie” – twierdzi Czapiński.
Renata Kim z kolei zwraca uwagę na błędy w komunikacjimiędzy władzą a społeczeństwem. „Do programu «Przedszkola za złotówkę» właściwie nie można by się przyczepić, gdyby zawczasu poinformowano rodziców, dlaczego nie będą mogli opłacać swoim dzieciom dodatkowych zajęć w godzinach działania przedszkola. Być może nie byłoby tej wielkiej wrześniowej awantury, gdyby ktoś im wytłumaczył, że chodzi o wyrównanie szans edukacyjnych dzieci”.
Zdaniem Klary Klinger szwankuje nie tylko komunikacja z obywatelami, ale i umiejętność przewidywania skutków wprowadzanych zmian. Nie wiadomo jaką grupę rodziców rządowa „oferta” ma tak naprawdę przekonać do powiększania rodziny. „Swoimi udogodnieniami rząd skłoni być może do rodzenia słabiej zarabiającą grupę społeczną, ale nie specjalistki czy kierowniczki w korporacjach”.
O braku zaufania nie tyle do władz, co szerzej, do instytucji państwowych pisze również w swoim tekście Katarzyna Kasia, wykładowca akademicki, doktor filozofii, a jednocześnie mama sześcioletniej Niny, którą w tym roku zdecydowała się posłać do szkoły. „Polska szkoła jest biedna, lecz ja widzę przede wszystkim, być może naiwnie, sporą dozę dobrej woli”. Może inni rodzice również powinni ją dostrzec. Tym bardziej, że posłanie dziecka do szkoły nie oznacza przecież utraty kontroli nad jego losem.
Innym aspektem państwa opiekuńczego z obietnic Donalda Tuska zajmuje się Lech Mergler, który pisze o rządowych programach mieszkaniowych skierowanych do ludzi młodych. Kto najwięcej na nich zyskuje? Zdaniem Merglera, deweloperzy. „Uchwalona ostatnio ustawa «Mieszkanie dla młodych» limituje cenowo dopłaty do kredytów mieszkaniowych, co ma system deweloperski bronić i konserwować, a powstający rządowy Fundusz Mieszkań na Wynajem, najbardziej służy nie mieszkańcom, ale firmom budowlanym”.
Pozostają zatem wątpliwości, wobec kogo opiekuńcze jest państwo z projektów rządu Donalda Tuska i czy „trochę socjaldemokracji” okaże się wystarczające by przekonać Polaków do zakładania rodzin.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja
Wszystkie teksty na www.kulturaliberalna.pl