Poniższy wywiad jest fragmentem Tematu Tygodnia "Kultury Liberalnej": "BAUMAN, GAUCHET, POMIAN, KAZIN: XXI wiek. Świat bez lewicy?", stworzonego we współpracy z Ośrodkiem Kultury Francuskiej i Studiów Frankofońskich UW oraz Warszawskim Biurem European Council on Foreign Relations. Cały temat dostępny pod odnośnikiem: http://kulturaliberalna.pl/2013/08/20/bauman-gauchet-kazin-pomian-xxi-wiek-swiat-bez-lewicy/
Przyszłość lewicy?
Z Zygmuntem Baumanem rozmawia Adam Puchejda
Czytaj cały wywiad TUTAJ
Jaka pańskim zdaniem będzie lewica przyszłości? Obyczajowo konserwatywna, kładąca duży nacisk na redystrybucję dochodów, niechętna Europie czy awangardowa, radykalnie ekologiczna, walcząca o prawa człowieka?
Żadna z tych. Przedstawione przez pana charakterystyki nie obejmują złożoności zagadnienia współczesnej lewicy. Od dawna mamy do czynienia z dwoma sposobami na budowanie lewicy, z których każdy jest niestety błędny. Wciąż wpływowy pozostaje pomysł na tworzenie lewicy przez upodobnienie się do prawicy, z dołączeniem, rzecz jasna, obietnicy, że my to samo, co robi prawica, zrobimy po prostu lepiej, sprawniej. Zważmy, że najdrastyczniejsze posunięcia rozmontowywania państwa socjalnego były dziełem rządów socjaldemokratycznych. O ile prorokinią i misjonarzem religii neoliberalnej była Margaret Thatcher, to religię tę uczynił państwową laburzysta Tony Blair.
Drugi sposób konstruowania lewicy to koncepcja tak zwanej „tęczowej koalicji”. Zakłada się w niej, że jeśli zgromadzi się pod jednym parasolem wszystkich niezadowolonych, bez względu na to, co im doskwiera, powstanie potężna siła polityczna. Tyle że wśród rozczarowanych i sfrustrowanych istnieją bardzo ostre konflikty interesów i postulatów. Wyobrażanie sobie lewicy, która np. składałaby się z jednej strony z dyskryminowanych promotorów małżeństw jednopłciowych, a z drugiej – z prześladowanej mniejszości pakistańskiej, jest receptą na rozpad i bezsiłę, a nie na integrację i moc efektywnego działania. Koncepcja „tęczowej koalicji” musi owocować rozmywaniem lewicowej tożsamości, rozmazaniem jej programu, a i obezwładnieniem postulowanej „siły politycznej” już w momencie jej narodzin.
Na czym jednak lewica może budować swój program? Jacques Julliard, który w swojej najnowszej książce, „Les gauches françaises 1762–2012”, krytycznie przeanalizował dziedzictwo francuskiej lewicy, twierdzi, że lewica może dziś odwoływać się co najwyżej do idei sprawiedliwości. Nie może już mówić nawet o postępie, ponieważ z niepokojem spogląda na technikę, będącą jego ucieleśnieniem, z sympatią zaś na ekologię, która ex definitione dąży do konserwowania, a nie zmiany.
Z pewnością na potencjale lewicy odbił się znacząco upadek komunizmu. Przez długie dziesięciolecia „porządek dnia” dla reszty świata ustalany był już przez sam fakt istnienia komunizmu z jego programem społecznej alternatywy. Z entuzjazmem czy bez, idąc za instynktem samozachowawczym, owa reszta imała się zadań zaczerpniętych z tego programu – takich jak walka z niedolą, upokorzeniem i upośledzeniem ludzkim, odpowiednia rekompensata za rolę klasy robotniczej w procesie tworzenia bogactwa, walki z nierównością, a o sprawiedliwość społeczną, dostępną dla wszystkich edukację i opiekę zdrowotną, bezpieczną starość czy ubezpieczenie na wypadek poniesionej indywidualnie życiowej klęski. Tak więc socjaldemokracji, mającej paradoksalnie potężnego sojusznika w swym zaciekłym wrogu, łatwiej przychodziło forsowanie jej programu socjalnego. Trzeba też przyznać, że „reszta świata” realizowała zadania narzucone jej przez komunistyczne zagrożenie z o ileż większym powodzeniem niż komunizm sam! Dziś nie ma już komunistycznego straszaka, więc programy polepszanie ludzkiego bytu są w odwrocie…
W sferze praktyki tyleż lakonicznie, co celnie ujął to Gerhard Schröder, mówiąc: „Nie ma niczego takiego jak gospodarka kapitalistyczna i socjalistyczna. Jest tylko gospodarka dobra i zła”. W tym sensie rządy centroprawicy i centrolewicy rywalizują o godność najwierniejszej kongregacji w Kościele PKB. Obie strony politycznego wachlarza u steru państwa zgodne są co do statusu wzrostu gospodarczego jako lekarstwa na wszystkie bolączki społeczne i co do wzrostu konsumpcji jako miary dobrych rządów. Reszta jest wyborczą propagandą. Innymi słowy, lewica na dobrą sprawę nie ma programu poza licytowaniem się z prawicą o to, kto proces odchodzenia od programów polepszania życia przyspieszy i kto wygra najbliższe wybory. O tworzeniu alternatywy dla schorzałych i nieprzyjaznych ludziom urządzeń społecznych nie ma w ogóle mowy.
Lewicę składamy zatem do grobu?
Czytaj cały wywiad TUTAJ
* Zygmunt Bauman, socjolog, filozof, teoretyk postmodernizmu, emerytowany profesor University of Leeds i Uniwersytetu Warszawskiego. Jest autorem ponad 40 książek. Za pracę „Nowoczesność i zagłada” (1989) otrzymał Europejską Nagrodę Amalfi w dziedzinie nauk społecznych. W 1998 r. przyznano mu Nagrodę im. Theodora W. Adorna, a w 2010 Nagrodę Księcia Austrii, zwaną „hiszpańskim Noblem”.
** Adam Puchejda – historyk idei. Zajmuje się historią intelektualistów, badaniem przekształceń współczesnej sfery publicznej i filozofią polityki. Ostatnio pracował na paryskiej Sciences Po razem z prof. Danielem Dayanem. Stały współpracownik „Kultury Liberalnej”.
Inne tematy w dziale Polityka