Kultura Liberalna Kultura Liberalna
119
BLOG

Zmartwienia na czas demokracji, tradycje na czasy zwyczajne

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 0

Tomasz Sawczuk

Twardość prawa i bezwzględność władzy w zaprowadzaniu porządku nie są najlepszym orężem przeciwko ekscesom w sferze publicznej, ponieważ nie zastąpią kultury politycznej, do której należy pokojowe współżycie.Przesiąknięci kulturą liberalną demonstranci będą lepszymi demonstrantami niż bohatersko stawiający opór siłom porządkowym weterani rozwiązywanych marszów.

Bardziej niż grupa narodowców na ulicach Warszawy martwi mnie milcząca na co dzień większość. Barwni w retorykę radykałowie zawsze widoczni są lepiej niż ludzie umiarkowani, ale nawet dość liczny jak na polskie warunki marsz nie dodaje im specjalnego znaczenia. Tymczasem odwrócenie się od spraw publicznych przez rzesze obywateli, przy braku merytorycznej opozycji, jak i miałkości życia medialnego, ma dla demokracji skutki jak najbardziej zgubne. Maszerowanie nie jest więc może pierwszą powinnością obywatela, ale społeczne zaangażowanie uczestników wszystkich niedzielnych zgromadzeń, choć każde z nich można by ocenić odmiennie, należy docenić.

Wbrew temu, co niektórzy uważają, wraz z pierwszą rzuconą racą Marsz Niepodległości nie powinien zostać rozwiązany. Wolność nie prowadzi prostą drogą do utopii, lecz niesie ze sobą ryzyko nadużycia – potrzebuje więc odpowiedzialności, a nie prewencji. Narodowcy mają prawo do demonstrowania swoich poglądów, a skoro znaleźli się między nimi chuligani, to zadaniem policji jest zapewnić pozostałym osobom bezpieczeństwo. Policja, jak się zdaje, zrobiła swoje z sukcesem, dość sprawnie zaprowadzając porządek, a dalszy przebieg Marszu Niepodległości był spokojny. Ponad sto zatrzymanych osób poniesie więc odpowiedzialność, słusznie nie ponieśli jej zaś ci, którzy przybyli na marsz w pokojowych zamiarach.

Twardość prawa i bezwzględność władzy w zaprowadzaniu porządku nie są najlepszym orężem przeciwko ekscesom w sferze publicznej, ponieważ nie zastąpią kultury politycznej, do której należy pokojowe współżycie. Władza nie powinna uzyskiwać posłuchu drogą nadużywania siły, tym bardziej że nic jej w istocie nie zagraża. Przesiąknięci kulturą liberalną demonstranci będą lepszymi demonstrantami niż bohatersko stawiający opór siłom porządkowym weterani rozwiązywanych marszów.

Dla naszej demokratycznej praktyki stało się zatem lepiej. Jak powietrza potrzebujemy demokratycznych cnót, a rozpędzanie zgromadzeń nie jest jedną z nich. W innym razie emocje wyrażane przez uczestników marszu musiałyby w dodatku szukać ujścia w formach mniej oficjalnych, potęgując w podejrzliwych przedstawicielach prawicy wrażenie bycia represjonowanymi przez władzę i czyniąc informacje o policyjnej prowokacji motywem przewodnim politycznych wystąpień przez najbliższe tygodnie.

Duże emocje wokół kolejnych obchodów rocznicy odzyskania niepodległości to jednak zjawisko symptomatyczne dla naszej niewesołej sytuacji politycznej. 11 listopada przypomina nam, że choć co prawda odzyskaliśmy niepodległość, to Polski może nie być. Taką właśnie retorykę wykorzystuje dziś część prawicy, w tym organizatorzy Marszu Niepodległości. Sytuacja się jednak zmieniła, a nasze zmartwienia są dzisiaj inne. Zajmuje nas nie problem niepodległości, lecz raczej jakości demokracji i warunków codziennego życia. Piłsudski i Dmowski to symbole radykalnej polaryzacji politycznej, podsycające nasze aktualne podziały, a zarazem przecież politycy, jakich nie chcielibyśmy widzieć współcześnie u władzy. Każdy z nich miał poważne skazy, przez które zauważalne czasem w Polsce mitologizowanie okresu II RP wydaje się nieuzasadnione. W celu kształtowania wspomnianych demokratycznych cnót potrzebujemy tradycji nowszej i bardziej adekwatnej.

Mamy takie wspaniałe tradycje i nie trzeba ich szukać daleko. Nie jest to jednak, jak sądzę, wbrew poglądowi Ireneusza Krzemińskiego, rocznica Porozumień Sierpniowych. Choć są one niezaprzeczalnie ważnym punktem naszej historii, to ich nadmierne uwznioślenie byłoby pochwałą sztucznej jedności chwili nadzwyczajnej, podobnej do jedności w dążeniu do niepodległości, przypisywanej Dmowskiemu i Piłsudskiemu. Jedności sztucznej zarówno w obrębie „Solidarności” (co pokazały postsolidarnościowe potężne podziały), jak i w tym sensie, że ówczesna władza, będąca stroną porozumień, nie była prawdziwym i godnym uczczenia sojusznikiem – już niewiele później skwitowała sytuację, wprowadzając stan wojenny. Chociaż więc chwile uniesienia bywają piękne, to potrzebujemy trwałych punktów odniesienia raczej na czasy zwyczajne.

Mamy jednak 4 czerwca. Święto rodzącego się demokratycznego pluralizmu i owoc wielu lat zmagań opozycjonistów z opresyjnym systemem. Nie wielki akt narodowej jedności (choć rezultat głosowania zgodnie pokazał kierunek pożądanej zmiany), lecz zwieńczenie prowadzonej wieloma drogami i opartej na barkach wielu ludzi walki o wolność. Ważny sukces, o którym warto dziś pamiętać i ducha którego warto kultywować w demokratycznej praktyce. Najbliższy tego ducha był marsz, któremu przewodził prezydent, odnotowujący i akceptujący pluralizm w II RP. Czy nie czas na jego lepszą wersję, wersję współczesną, liberalną i demokratyczną, 4 czerwca?

* Tomasz Sawczuk, stały współpracownik „Kultury Liberalnej”.

** Tekst ukazał się w dziale "Temat tygodnia", w„Kultura Liberalna” nr 201 (46/2012) z 13 listopada 2012 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka