Clyde Prestowitz
Niemcy powinny wziąć na siebie większą odpowiedzialność za Unię Europejską. Mam na myśli po pierwsze wspieranie unii bankowej, po drugie zaakceptowanie w końcu obligacji denominowanych w euro ze wspólnymi gwarancjami, a po trzecie poprowadzenie innych krajów w stronę prawdziwie zintegrowanego rynku finansowego wewnątrz strefy euro.
Niestety, rzeczywistość może wyglądać inaczej. W pewnym sensie Niemcy już dziś w zjednoczonej Europie odgrywają rolę hegemona. Są w niej zarówno najpotężniejszym państwem, jak i najlepiej radzącą sobie gospodarką. Nie oznacza to jednak wszechmocy. Republika Federalna może być najbardziej wpływowym krajem, ale daleko jej do roli unijnego dyktatora. Z tego powodu nie uważam, by osoby, które wskazują na historyczne niebezpieczeństwo związane ze wzmacnianiem Niemiec, miały rację. Znacznie bardziej niekorzystny byłby rozpad strefy euro i to jego należy się obawiać, gdyż konsekwencje mogą być opłakane. Do Europy mogą z powrotem zawitać recesja, kryzys, a nawet wojna i masy uchodźców, a wtedy stabilność całego kontynentu zostanie zachwiana.
Mimo wpływowej roli Niemiec prawda jest jednak taka, że nie wzięły na siebie ani jednego z wymienionych przeze mnie zadań. Niepokojące jest też, że Republika Federalna robi wrażenie, jakby zamierzała kontynuować politykę oszczędności w stosunku do krajów peryferyjnych. Ten pomysł nie ma żadnej przyszłości, doprowadzi tylko do pogłębienia się i tak już obecnej tam biedy.
Jeśli Niemcy opuściłyby strefę euro, byłby to bezsprzecznie bardzo ciężki cios dla całej Unii. Z ekonomicznego punktu widzenia mogłoby to być korzystne dla reszty krajów europejskich, ponieważ euro zdewaluowałoby się w stosunku do nowej niemieckiej waluty. Niemcy z kolei popadliby w recesję i straciliby na swojej konkurencyjności. Niepokoi mnie jednak fakt, że polityczne pęknięcie w postaci rozpadu strefy euro mogłoby doprowadzić do znacznie głębszego kryzysu, zarówno ekonomicznego, jak i politycznego.
Ironia losu polega na tym, że Berlin jest dziś wręcz proszony o przejęcie przywództwa w Europie. Niektóre kraje dosłownie błagają Angelę Merkel o przyjęcie obligacji, ta jest jednak niechętna. Zobaczmy, jak to działa na przykładzie Grecji. Grecy narzekają, ponieważ Niemcy naciskają na prowadzenie ścisłej dyscypliny finansowej. Ale w ten sposób Republika Federalna wcale nie rozszerza swojej roli hegemona! Berlin jest niechętny, aby zaakceptować zintegrowany europejski system finansowy i obligacje w euro, tak potrzebne Grekom. W tej chwili ci ostatni są zawiedzeni, ponieważ tak naprawdę zatrzymany został dalszy proces europeizacji. Nie dość zatem, że Niemcy nie wzmacniają swojej roli przywódcy, to jeszcze nie potrafią dostrzec te roli w szerszym kontekście.
Wy, Europejczycy, stoicie dziś przed bardzo trudnym wyborem, jeśli chodzi o przyszłość. To, jaką drogą pójdziecie, nie będzie jednak zależeć od Niemców. Musicie zadecydować wszyscy razem, i to w ciągu najbliższego roku, czy chcecie być zjednoczonym, silnym organizmem politycznym – co byłoby najlepsze z punktu widzenia przyszłości – czy grupką małych krajów – niezależnych, ale o niewielkim znaczeniu.
* Clyde Prestowitz, były doradca ekonomiczny w administracji Ronalda Reagana, prezes i założyciel Economic Strategy Institute.
** Tekst ukazał się w dziale "Temat tygodnia" w „Kultura Liberalna” nr 199 (44/2012) z 30 października 2012 r.
Inne tematy w dziale Polityka