Demokracja liberalna jest narzędziem, które cały czas jest rozwijane. Obecnie w różnych miejscach, ale najciekawiej w Kanadzie.
Ostatnio z sukcesem zastosowano tam konną policję, choć nie w postaci znanej z popularnego w latach 90-tych serialu ‘Due South’ z sympatycznym konstablem Frazerem, ale z zamaskowanymi funkcjonariuszami prewencji.
Wprowadzono ich do akcji rzekomo w celu zapobierzenia eskalacji lub kolejnym zranieniom.
Jakie zranienia były wcześniej nie słyszałem, ale co było dalej to już wszyscy wiemy.
Czy jednak faktycznie intencje były takie jak deklaruje Ottawska policja?
Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie należy zastanowić się w jakim celu policja w XXI wieku wciąż używa nieekologicznych koni.
Nieekologicznych, bo koń produkuje średnio rocznie około 10 ton odchodów.
Według badań Rutgers University koń samego gówna produkuje dziennie 16 do 23 kilogramów!
Krowa produkuje dwa razy więcej, skoro jednak aby ratować planetę musimy wybić wszystkie krowy, to czy nie powinniśmy to samo zrobić z końmi?
Czy policja nie powinna przesiąść się już na, czy ja wiem, rowery?
A nie, to już zrobiła.
To po co dalej jeździ na koniach, które produkują zabójcze gazy cieplarniane?
Żeby było ładnie?
Jak zapewnia Senior Sergeant Potter - dowódca policji konnej w Australii Zachodniej - policjant konny zapewnia specyficzny efekt. Konny patrol, poza praktycznymi zastosowaniami na terenach zielonych, w terenie zabudowanym pozostawia niezapomniane wrażenie. Znacznie bardziej efektywne niż patrolujący samochód. I faktycznie trudno się z nim nie zgodzić. Gdy tylko widziałem konny patrol zawsze go fotografowałem. Mam zdjęcia patroli konnych z różnych krajów, a nie mam zdjęć tamtejszych radiowozów.
Potter twierdzi wręcz, że obecność patroli konnych redukuje przestępczość.
Konny policjant wywołuje zainteresowanie a często wprost sympatię.
Potter korzysta z konia do angażowania się w rozmowy z obywatelami.
Koń ociepla więc wizerunek policjanta, który go dosiada.
Czy jednak konie faktycznie są wykorzystywane przez aparat przemocy właśnie po to, by humanizować wizerunek funkcjonariuszy?
Gdy widzimy człowieka ze zwierzęciem mamy wyuczony odruch postrzegać taką osobę jako cieplejszą, bardziej dbającą o otoczenie, a więc domyślnie i nas.
W kontakcie z siłami prewencji jest to oczywiście odruch głupi i naiwny. Służby porządkowe ubrane w ekwipunek ochronny nie po to się tak wyposażają, żeby się stroić.
Analogicznie, jeśli przyprowadzą zwierzęta, to nie dlatego, że lubią zwierzęta.
Jeżeli policjant na manifestację przyprowadza psa, to nie po to by ktoś go głaskał.
Podobnie jest z końmi.
Koń z natury jest zwierzęciem płochliwym, co jest źródłem nieustających problemów wszystkich początkujących jeźdźców. Byle nadbiegający pies, nagły hałas może spowodować nawet kalectwo u jeźdźca, który da się zaskoczyć. Osobiście znany mi jest przypadek złamania miednicy z powodu pojawienia się psa bez smyczy.
Koń policyjny jest więc faktycznie koniem kawaleryjskim i musi być przeszkolony do pełnienia służby. Co więcej, z czego nie zdaje sobie chyba sprawy większość egzaltowanych amazonek marzących by sobie jeździć zawodowo, policjanci, jak ich rumaki, są także specjalnie szkoleni by przełamać swoje odruchy. W tym niestety odruch przywiązania do swojego zwierzęcia.
Koń w policji to narzędzie. Jak brutalnie przyznaje Potter, takie samo, jak każde inne narzędzie na wyposażeniu policjanta. KAŻDE inne! A więc pewnie jak np. latarka.
O ile jednak pojawienie się na demonstracji policjantów z latarkami nie musi demonstrujących niepokoić, to jednak pojawienie się koni powinno, gdyż te zostały sprowadzone specjalnie dla nich.
W dzisiejszych czasach ludzie jednak są na tyle nieogarnięci, jeśli chodzi o cokolwiek co znajduje się poza ich bańką, że pozwolę sobie łopatologicznie napisać do czego służy kawaleria w spotkaniu z piechotą i kto ma większe szanse przeżyć takie spotkanie.
Człowiek na koniu jest nie tylko wyższy od człowieka bez konia, ale także szybszy i stanowi znacznie większą masę. Koń jak prawie każde zwierzę jest szybszy od człowieka i dlatego człowiek uciekający przed koniem w zasadzie zawsze staje się łupem jeźdźca.
Nie bez kozery polskie konne armie podejmowały walkę i wygrywali z liczniejszymi przeciwnikami.
W relacjach wycofujących się polskich oddziałów piechoty w lecie 1920 roku często pojawia się motyw oddziałów wpadających w panikę na widok sowieckich kozaków. Oddziały takie za każdym razem, gdy już spanikowały, to zawsze wpadały w rozsypkę i ich los był przesądzony.
Mówimy tu o oddziałach uzbrojonych w broń palną!
Przed wynalezieniem broni palnej było jeszcze gorzej. Nie osłonięci piechurzy na płaskim terenie mogli przetrwać spotkanie z kawalerią tylko pod warunkiem trzymania się razem i dużej przewagi liczebnej. To dlatego szwajcarscy pikinierzy potrzebowali licznych zwartych i karnych czworoboków.
Podobnie działała szkocka taktyka schiltron. Gdy jej zwartość w 1298 pod Falkirk została przetrzebiona przez walijskich łuczników, było już po zabawie.
Nawet w XIX wieku Napoleon dysponujący bronią palną i armatami powstrzymał pod piramidami szarżę Mameluków nie tyle dzięki tej broni, ale przede wszystkim dzięki zimnej krwi całego swojego korpusu, od szeregowców po dowodzących oficerów. Wszystkich ich wybrał na wyprawę w zasadzie osobiście, byli to więc najwyższej klasy profesjonaliści.
Obecnie należy przyjąć, że każdy nieprofesjonalny protestant w spotkaniu z policjantem na koniu ma jeszcze mniejsze szanse niż miał jakikolwiek oddzielony od innych piechur.
Wspomniałem o masie. Rozpędzonego konia może powstrzymać tylko przeszkoda terenowa albo sam jeździec. To dlatego wspomniani pikinierzy potrzebowali długich pik. Przemierzali więc Europę targając jak głupi tak długie jak tylko mogli ze sobą zabrać. Macedońskie falangi miały wygrywać dzięki dłuższym sarisom niż greckie.
Możemy więc założyć, że protestujący są skazani na rozum i łaskę policjanta. Policjant na koniu nie jest jednak cudotwórcą i panuje nad zwierzęciem jedynie w ograniczonym stopniu. Koń może się na bruku poślizgnąć, może spłoszyć, może się przewrócić.
Poślizgnięcia się konia nie przeżył w 1977 premier Lord Faulkner - ostatni premier Irlandii Północnej.
Jeżeli koń wpadnie w tłum, to w nieunikniony sposób ucierpią pierwsze szeregi protestujących. Boleśnie stanie się oczywiste dlaczego nawet Napoleonowi były potrzebne głębokie czworoboki, a nie szeregi.
Co znaczy rozpędzony koń zobaczyli widzowie performensu sufrażystki Emily Davison w 1913. Choć stało się to ponad wiek temu, to możemy sobie to sami zobaczyć w 6’10’’ filmu nieocenionych wiadomości firmy Pathé, który jest na stronie wikipedii poświęconej Davison.
Pani Davison była słynną aktywistką, która aż porzuciła pracę, by nic nie odciągało jej od protestowania. Miała różne postępowe pomysły na działanie swojego NGOsu. Potrafiła zaatakować w czasie protestu policjanta, rzucać kamieniami, odsiedzieć swoje, a potem dalej zabierać się za popychanie lokomotywy dziejów. Nawet Emmeline Pankhurst, która zarządzała przeprowadzanymi przez ideologiczne sufrażystki zamachami bombowymi, także w listach, podpaleniami i próbami zabójstw, wyrażała się o zdeterminowaniu Emily z uznaniem! Pankhurst w celu obalenia patriarchatu wzięła sobie, przewidywalnie, za cel infrastrukturę, rząd, kościoły i niedojrzałe społeczeństwo, więc domyślam się, że jej pochwała była coś warta.
Feralnego dnia Davison wpadła na genialny pomysł, by z flagą swojego ruchu wskoczyć w proteście pod rozpędzonego konia. Głupi koń, choć był własnością króla, kompletnie nie znał się na ideałach i okazało się, że nawet najsłuszniejsza flaga i poprawne politycznie poglądy mogą nie uchronić przed skutkami zderzenia z koniem.
Jak zdaje się mówił bohater pewnego filmu - mamę oszukasz, tatę oszukasz, ale fizyki nie oszukasz.
Oczywiście mało prawdopodobne by w jakąś demonstrację wjechał aż tak rozpędzony koń.
Należy jednak pamiętać, że konie są podkute i choć celowo nie staną na leżącym człowieku to w zamęcie, gdy koń jest zdezorientowany i ma ograniczone pole widzenia, możliwe jest wszystko.
Paradoksalnie, depcząc, koń zabił leżącego po upadku, uważanego za ojca nowoczesnej policji, byłego premiera Zjednoczonego Królestwa Roberta Peel’a. To jemu zawdzięczamy Scotland Yard i tzw. bobbies, którzy początkowo byli nazywani peelers.
Gdy koń się przewróci na pewno będzie kopał. Spotkanie z podkową może się skończyć tragicznie.
Choćby w grudniu zeszłego roku niestety przekonał się o tym pracujący w stajni, a więc doświadczony w pracy z końmi, 23 letni Dylan Boggan. Nawet transport helikopterem do szpitala mu nie pomógł.
Sufrażystkę Emily Davison w 1913 do pobliskiego szpitala przewiózł samochód. Jej też niewiele to pomogło.
Nauka dla pana kruka stąd taka, że karetka w trakcie zamieszek, po rozbiciu demonstracji też może być niewystarczająca.
Możemy więc przyjąć, że jest to ryzyko, które kierujący do akcji konną prewencję, wydając rozkaz już podjął.
Czy jednak wiedzą o tym demonstranci?
Co powinien zrobić demonstrant który widzi, że na miejscu pojawili się jeźdźcy? To samo co gdy widzi, że w pierwszym szeregu naprzeciw demonstracji pojawiły się ubrane w zbroje policjantki.
Oznacza to bowiem, że została podjęta decyzja o użyciu siły.
Jeśli na wprost demonstrantów stoją duże chłopy, to stoją tam po to by demonstrantów nie przepuścić. Jeśli stoi oddział mieszany, z małymi kobietami w pierwszym szeregu, to jest tam po to, by mówiąc wprost, demonstrantów napierdalać.
Większość bulwersujących filmików z różnych krajów z ostatnich 2 lat to potwierdza.
Podobnie jest z końmi. Skoro je ktoś tam skierował, to nie po to by się z demonstrantami cackać. Choćby z powodu wspomnianej niepełnej przewidywalności jak się te konie zachowają.
Dodatkowo w oddziałach konnej prewencji także są policjantki, a skuteczność takich oddziałów jakoś na tym nie cierpi. Płeć słaba gdy trzeba potrafi być agresywna, nie gorzej od silnej. Czy to nie ekspert Dziewulski tłumaczył, że jeśli wśród terrorystów jest kobieta, to trzeba ją zastrzelić pierwszą?
Czy to właśnie nie dla zwiększającej się procentowej liczby policjantek wymyślono sposób radzenia sobie z aresztowanym za pomocą wbijania kolanem w kark? Tak modny obecnie wśród policji na całym świecie. Policjanci kiedyś radzili sobie używając szkolenia i siły fizycznej, teraz jednak nawet leżącego dla pewności dociskają. Gdy dociskać miała kobieta może to i miało sens. Gdy dociska stukilowy funkcjonariusz, szanse przeżycia tej interwencji, jak widzieliśmy także w Polsce, maleją.
To, że w oddziałach konnych poskramiających tłumy pojawiają się kobiety wiemy na pewno. 6 czerwca 2020 blisko Downing street szarżując na krnąbrnych obywateli spadła z konia po uderzeniu w światła kierowania ruchem właśnie policjantka. Jej zdjęcie zobaczył cały świat. Są to więc kobiety zdecydowane, które musiały zabić w sobie cackanie się z konikami, a od miłości do koni zaczyna każda amazonka. Podejrzewam, że o pacyfikowanych ludziach mają gorsze mniemanie niż o swoich wierzchowcach.
Straty zarówno w policjantkach pieszych, konnych czy w koniach zapewne są na zimno przewidziane. Proszę się nie łudzić. Będą one doskonałym dowodem bestialstwa demonstrantów.
O czym powinien pamiętać każdy potencjalny demonstrant , do skutecznego zastosowania konnej prewencji potrzebna jest przestrzeń. Centrum Paryża specjalnie przeprojektowano po to, by na szerokich ulicach łatwiej było kawalerii pacyfikować krnąbrnych obywateli!
Im bardziej malała rola kawalerii na polu walki, tym bardziej rosła jako środek prewencji. W zasadzie wszystkie rządy europejskie były nią zachwycone.
W 1819 miała miejsce masakra Peterloo w Manchesterze. Wiele ofiar stało się ofiarami dlatego, że nie mogli w tłumie się usunąć.
Podobnie stało się z kobietą z tzw. balkonikiem w Kanadzie. Być może myślała, że nie musi zmykać, bo mili państwo na słodkich konikach ją z góry dobrze widzą. A może nie zdołała się usunąć. Zamiast spadać koniom z drogi pewnie ruszyła w kierunku policji. Podejrzewam, że szpaler z paniami policjantkami ją odepchnął. One tam nie przyszły się, jak mawiał mój elokwentny kolega, pierdolić w tańcu. Znalazła się w niewłaściwym miejscu i nie mogła się usunąć. Konie ją podeptały, jak to konie. Sama była sobie winna i nie ma sprawy. No przecież nie jest winny pan premier Trudeau! Skąd miałby wiedzieć, że komuś coś się stanie?!
No skąd???
Jeśli więc stoisz w pierwszej linii, na otwartej przestrzeni, popychany przez szeregi z tyłu, a nadjeżdża w twoim kierunku jeździec, to pamiętaj, że bez piki tak stać by się nie zgodził nawet początkujący hoplita.
Nie bądź więc głupi, nie czekaj. Siła moralna twojego protestu jest tyle warta co ideowość i kolory flagi pani Davison. Komu jak komu, ale koniom jest wszystko jedno.
Inne tematy w dziale Polityka