Byłem kiedyś nauczycielem angielskiego. Praktyka nauczyła mnie, że do zajęć trzeba się zawsze przygotowywać. Nie tylko z powodu szacunku do odbiorcy, ale także z powodu prawa Murphy'ego w nauczaniu. W przypadku nauczania języka obcego wygląda ono tak, że można bezskutecznie próbować tłuc coś uczniom do głowy setki razy, ale wystarczy raz walnąć gafę, mieć słabszy dzień i coś poplątać, a nawet przysypiający uczniowie niczym drzemiące w Amazonce piranie natychmiast się obudzą i to zapamiętają. Raz im podaj złą wymowę, pokręć coś w regułach, a bankowo usłyszysz to przez nich powtarzane pół roku później. Dlatego tak ważne jest by nie dawać pudy, by nie sadzić baboli.
To co wiem jednak ja, były nauczyciel, najwyraźniej nie wiedzą w ministerstwie tzw. edukacji. A może wiedzą ale mają to w …nosie, bo się im nie chce. Tego, że są zwyczajnie głupi przez grzeczność nie dopuszczam do myśli.
Ja już jako ojciec edukowanych dzieci zniosłem wiele (pisałem już kiedyś o Archimedesie, który podobno był obywatelem Grecji!!!), ale są pewne sprawy przy których ręce mi opadają.
Ministerstwo edukacji planuje wyedukować uczniów za pomocą filmiku o zdrowiu. Jako ciekawy rodzic zacząłem oglądać dzieło Ośrodku Rozwoju Edukacji - publicznej placówki doskonalenia nauczycieli o zasięgu ogólnokrajowym prowadzonej przez Ministra Edukacji Narodowej.
Powiem tak, nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Jestem więc o moje dzieci spokojny. Odpadną po najdalej 2 minutach. Ja tyle wytrzymałem i nie sądzę by moje dzieci wytrzymały dłużej.
Potem zacząłem przewijać. Gdy dotarłem do 9 minuty zadrżałem!
https://www.youtube.com/watch?v=G7FHQgzgMH8&t=553s
Dalej już nie miałem siły, bo być może dokształcił bym się tak jak po „Gambicie królowej” gdzie Netflix próbuje przekonać widzów, że 5x3=18.
Założę się, że twórcy filmu którym katować będą nasze dzieci w szkołach oglądają Netflix codziennie.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo
