Dobry czas szybko mija. Szczególnie gdy jest głęboko zanurzony w modlitwie...
i w zadumie.
Tym razem był to czas upamiętnienia Wojny Obronnej 1939 roku (nie Kampanii wrześniowej). Niemcy atakowali z kilu stron, ale najsilniejsze uderzenie szło na Warszawę od północy i od południowego zachodu (na odcinku pomiędzy Łodzią a Częstochową).
Dlatego też naszą bazą wypadową był Bychlew, koło Pabianic. Wszystko zaczęło się w piątek od Apelu Jasnogórskiego.
W sobotę ruszyliśmy w trasę. Pierwszy przystanek to linia obrony w miejscowości Lubiec (link). Linia, która podobno podczas natarcia Niemców się nie załamała.
Kolejnym przystankiem był cmentarz w miejscowości Miedźno, gdzie znajduje się grób 63 poległych w bitwie pod Mokrą.
Właśnie... bitwa pod Mokrą. Jedna z największych bitew we wrześniu 1939 roku. Nie będę się rozpisywał o jej szczegółach (link)
Nie mniej to, co o niej usłyszałem, dał mi sporo do myślenia. Jest tam sporo miejsc upamiętniających kolejne epizody bitwy, jak tablice pamiątkowe...
czy pomnik.
Jest tam również sala pamięci poświęcona bitwie.
Po wysłuchaniu prelekcji i obejrzeniu eksponatów pojechaliśmy dalej. Chciałoby się napisać do początku, czyli do 4:45 - 1 września 1939 r., czyli do Wielunia. Odwiedziliśmy Muzeum Ziemi Wieluńskiej i główną jej wystawę - poświęconą samemu początku.
Wychodząc z muzeum okazało się, że jest po godzinie 15. Odmówiliśmy koronkę do Bożego Miłosierdzia i udaliśmy się w drogę powrotną do Bychlewa. Na miejscu czekały nas dalsze punkty programu, tzn. wykład o bitwie pod Mokrą
oraz koncert Norberta "Smoły" Smolińskiego z zespołu Contra Mundum.
Tą piosenkę chyba najlepiej zapamiętałem: "Bij bolszewika bij":)
Po koncercie odmówiliśmy Apel Jasnogórski. I tak zakończyła się sobota.
W niedziele czyli dzisiaj z rana pojechaliśmy na cmentarz do Pabianic na cmentarz, by zapalić znicze na grobach poległych żołnierzy z 1939 roku.
Trochę napięty plan z tego rajdu zakończyliśmy w ostatniej chwili Mszą Św. w Katedrze Łódzkiej.
Dalej pozostał mi powrót do domu. Po paru godzinach dojechałem i zacząłem pisać. Wpierw zaległy wpis z Ukrainy, teraz z tego wyjazdu. Puenta? Dotknięcie historii:)
Bogu niech będą dzięki!
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo