Nim się spostrzegłem minął miesiąc, a nic nie napisałem o kolejnych rekolekcjach wyjazdowych.
Temat nie nowy, bo rok temu byłem na rekolekcjach i też na majówce. Tym razem był to wyjazd bardziej nakierowany na przemyślenia niż na zwiedzanie. Ale zacznijmy od początku.
Sobota 28 kwietnia.
W czasie rozpoczęcia sezonu motocyklowego w Częstochowie dowiedziałem się, że można przyjechać dzień wcześniej do Mogilna, z czego też skorzystałem. Wyjechałem sobie na spokojnie i dokulałem się na miejsce gdzieś w granicach godziny 16.
Przez całą trasę miałem słońce za towarzysza:)
A że pokój trafił mi się na poddaszu, to i widok miałem dość wewnętrzny:)
Skorzystałem z okazji, że była sobota i do niedzieli nie aż tak daleko, to wykorzystałem czas na przemyślenia różnych rzeczy, które czasami pojawiają się w moich innych notatkach. I tak minął dzień sobotni, o dziwo małokomarowy mimo, że woda bardzo
blisko:).
Dzień chylił się ku upad... końcowi to i przyszedł czas na Kompletę, rozdział z Pisma Św i sen.
Niedziela Dzień Pański 29 kwietnia.
Dzień jak prawie co dzień, bo i Jutrznia, a i służba przy ołtarzu, przyjmowanie słów z kazania i ich wchłanianie. Lubię czasami takie momenty, kiedy mogę się fizycznie zregenerować, nic nie robiąc. Mam wtedy niesamowitą możliwość myślenia głębszego niż w codzienności. A i chodzenia w różne miejsca, to i pochodziłem trochę koło jeziora.
Kaczek, łabędzi i innego ptactwa - mnóstwo, jedne cichsze, jedne głośniejsze, szybsze i wolniejsze, mniej lub bardziej dostojne. Nic tylko patrzeć i się cieszyć z takich zwierząt, czy jak to woli wkładek mięsnych w czasach kryzysowych:)
Fakt jest faktem, że niedziela to mimo wszystko dzień bardziej pracujący dla zakonników i nie za bardzo było możliwości, żeby pogadać. A i tak powoli wyczekiwałem przyjazdu moich kolegów. Wieczorem się pozjeżdżali, to i dzień można było zakończyć Kompletą i Apele Jasnogórskim. Do tego rozdział z Pisma Św i sen:).
Poniedziałek 30 kwietnia
Wpierw Jutrznia i poranna Msza Św., śniadanie i w drogę. Pierwszy punkt postoju, czyli punkt widokowy Duszno.
Polecam, żeby tam przyjechać i pooglądać. Wydawałoby się, że niby płasko jak na Niżu Polskim bywa, ale tylko bywa:).
Kolejny punkt postoju, czyli Pola Lednickie. W końcu udało się nam przejechać bez łowienia ryb:).
Wyszło tak, że jak to bywa Bóg pisze prosto po liniach krzywych, to i dojrzeliśmy do obejrzenia Muzeum Pól Lednickich.
A w nim multum (chciałoby się napisać rekwizytów, sprzętów, zabytków), ale tak na prawdę relikwii, w tym bardzo wiele Św. Jana Pawła II.
Pośmiertny odcisk ręki Św. Jana Pawła II.
Kolejnym punktem było Gniezno. Tutaj nie zrobiłem żadnych zdjęć, ale obraz wnętrza był wyjątkowo bogaty w szczegóły. Cały film by z tego powstał:). Skorzystałem z okazji, że był wystawiony Najświętszy Sakrament, to i sobie trochę pogadałem, a i odmówiłem Różaniec.
Koniec wyjazdu pokazał mi, że jednak motocykl swoje waży. Źle złożyłem stopkę i motocykl przytulił się do ziemi. Klamka od sprzęgła się skrzywiła i przy prostowaniu mocowania sprzęgła zostało mi w ręku lusterko i jego uchwyt. No to sobie pojeździłem. Kolejny dzień to 1 maja, więc kupowanie kolejnego, było nie możliwe.
Nie chciałem jeździć bez lusterka, dlatego też kolejny dzień miałem wycięty z życiorysu drogowego. Ale jak to się mówi, nie ma czasu straconego, jest tylko czas źle wykorzystany:).
Na przykład można korzystać z czasu na kolejne przemyślenia, na chodzenie, na zwiedzanie albo też na robienie takich zdjęć:).
Mało to może rozwijające, ale wiele mi dał ten urlop od jeżdżenia. Co mogłem przejrzałem, przeżyłem, przemyślałem. W czasie modlitwy, rozmów, poznawania swoich pragnień. Co ważniejsze znalazłem w Poznaniu uchwyty do lusterek i miałem plan na następny dzień.
Środa 2 maja.
Start ten sam: Jutrznia, Msza Św, śniadanie i w drogę. Tutaj akurat pojechałem jako pierwszy do Poznania, zaś moi koledzy mieli pojechać do Strzelna. No i pojechałem, kupiłem, założyłem, co miałem założyć i w drogę do Strzelna. Droga jak droga, poszła szybko i mogłem utrwalić następujące widoki.
Ostatni przystanek tego dnia był w Kruszwicy.
Można pewne rzeczy oglądać z lądu, ale również można oglądać z jeziora:). Prawie jak motocykl wodny:).
Wróciliśmy przed wieczorem do Mogilna, a i sporo czekało nas do zobaczenia. A kto nie widział, ten niech żałuje:). Kompleta, Pismo Św., sen.
Później jeszcze czekały mnie odwiedziny u znajomej, ale to już całkiem inna historia:).
Dzięki Ci Boże, to było kolejne, dobre rekolekcje.
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo