Jak Pan patrzy z perspektywy tych 8 lat, na to, kto zyskał na tym, co wydarzyło się w Smoleńsku?
Trzeba patrzeć na bezpośredni rezultat. Polska została „połknięta” przez agenturę i do tej pory nie może się z tego w pełni wyrwać. Do tego zaniechano na lata polityki Lecha Kaczyńskiego popierania małych państw, budowania z nimi koalicji w celu stworzenia pewnej przeciwwagi dla Rosji i w celu podważania zależności energetycznej od Rosji. Dziś niejako się to wszystko odradza, ale stracony został rozpęd rozpoczęty blisko 10 lat temu. Nie wiadomo też, jaki będzie tego finalny efekt. Rosjanie tradycyjnie mącą, jak prawdopodobnie w tym, co teraz dzieje się z Izraelem. Być może też w tym, jakie są relacje pomiędzy Polską a krajami europejskimi.
Podsumowując, było to olbrzymie zwycięstwo dla Rosji i dla Putina. Nawet gdyby nie było żadnej mierzalnej korzyści dla Rosji, to jednak trzeba pamiętać, że robi się pewne rzeczy nie koniecznie po to, żeby mieć w przyszłości bezpośrednią korzyść materialną, ale czasami po to, żeby dać przykład innym. Przykład na to, że trzeba się z takim kimś liczyć i nie można robić rzeczy, które się takiemu komuś nie podobają. Nie jest to też zemsta w emocjach, czy na zimno, a może nawet niedokładnie zemsta w ogóle, a bardziej napędzanie strachu innym, którzy przejmą władzę. Kolejna rzecz to możliwa rozbieżność potencjalnych i rzeczywistych zysków. Pewne rzeczy robi się po to, by uzyskać taki potencjał, który się wydaje rzeczywisty w momencie podejmowania decyzji. Rosja jest znana z takiego sposobu działania. Nie mówię, że tak było, ale po prostu ustosunkowuję się do dość często spotykanych komentarzy twierdzących, że Rosja nic na tym nie zyskała.
Lepszym pytaniem byłoby: kto mógłby przed tą katastrofą myśleć, że coś na tym zyska? Najłatwiej można zgadywać, że Putin i różne kompradorskie sprzedawczyki wraz ze swoimi służbami. Jeśli później rządzą osoby spolegliwe wobec Rosji, to Rosja zyskuje.
Między Polską a USA nie ma problemów. Pojawiają się jakieś fake newsy, ale to są elementy strategii, o której mówiłem wcześniej. Według mnie sprawy związane z dezinformacją powinny być rozwiązywane prawnie poprzez odpowiednie ustawodawstwo. Jeśli jakieś media „sprzedają” pod płaszczykiem działalności informacyjnej fałszywe relacje, to są trzy możliwości.
Pierwsza możliwość jest taka, że jeżeli media rzekomo informacyjne produkują propagandę zamiast rzetelnych informacji, to powinny zostać dodatkowo obłożone podatkiem docelowym na fundusz walczący ze skutkami propagandy. Druga możliwość jest taka, że jeżeli media podają przez pomyłkę błędne informacje, wprowadzając ludzi w błąd, to ludzie powinni mieć możliwość uzyskania odszkodowania od tych mediów za wadliwy produkt, który im sprzedały. Trzecia możliwość jest taka, że jeżeli media specjalnie rozpowszechniają błędne informacje, to wtedy w ruch powinny wejść zapisy kodeksu karnego: kary pieniężne, a w przypadkach drastycznych kary więzienia.
Myślę, że takie prawo mogłoby w dużym stopniu uzdrowić atmosferę w Polsce poprzez wprowadzenie jakiejś formy rozliczalności za nierzetelne informacje. Z drugiej strony, jeśli np. GazWyb zdeklarowałaby się jako pismo "satyryczno-propagandowe", to powinno ono mieć prawo do druku tego, co tylko zechce, z wyjątkiem anty-izmów, takich jak antypolonizm i antysemityzm, czyli prawie wszystko, co obecnie drukują.
Natomiast jest pewna klasa, grupa ludzi, która nie utożsamia się z nimi. Są to ludzie, którzy chcą okradać Polskę i inne kraje w ramach przemysłu Holokaustu i przemysłu antysemityzmu. Są to również ludzie, którzy okradają same ofiary, np. Norman Finkelstein mówił o tym, że jego rodzice nie dostali nic z wielkich sum odszkodowań za Holokaust. Kanibalistyczne wypasanie się na trupach swoich pobratymców nie jest cechą żydowską, tak samo, jak szmalcownictwo nie jest cechą polską. Jeśli już, to trzeba byłoby spytać ludzi, z czego są dumni. Polacy są dumni bohaterów i z tych, którzy ratowali Żydów, a gardzą szmalcownikami. U Żydów jest podobna sytuacja — oni sami nie lubią Faryzeuszy. Gdyby wśród Żydów zrobić taką sondę to wierzę, że większość odcinałaby się od Faryzeuszy, a chwaliła dobre uczynki. Dlatego też rozróżniam te postawy, bo wiem, że Faryzeusze są utożsamiani z czystym złem. Faryzeuszami są te wszystkie hieny cmentarne, które zajmują się profesjonalnym doszukiwaniem się wszędzie antysemityzmu i przewinień w stosunku do Żydów. Podnoszą klangor i jazgot, gdy ktokolwiek powie coś o przewinieniach Żydów w armii Hitlera, w Judenratach, w żydowskiej policji, funkcjami kapo w obozach, UB, NKWD, itd., itp.
Mamy problemy z Faryzeuszami, mamy problemy z Izraelem, w którym polityka jest zdominowana polityków i spekulantów Faryzeuszy, mamy problemy z własnymi polityką, politykami i agenturą w Polsce. Gdyby tej agentury nie było albo nie miałaby żadnych powiązań z Izraelem, to by się Izrael inaczej zachowywał w stosunku do Polski. Zachowują się tak, bo wiedzą, że jest podatny grunt w samej Polsce, bo mają tam bezpośrednich lub pośrednich kolaborantów.
Dla mnie największym problemem w Polsce jest agentura i ta specjalna kasta społeczna, która nazywa się sądownictwem. Nie ma znaczenia, czy ta kasta jest agenturą albo jest pod jej wpływem albo w ten sposób wychowywali się jego członkowie. Jak ktoś miał kacyka w rodzinie, to będzie mu łatwo zachowywać się jak kacyk. Dlatego też byłem za ostrą ustawą sądowniczą od samego początku.
Sędziami powinni być ludzie, którzy wieńczą swoją karierę, a na niższych poziomach sądów ludzie powinni sami wybierać sobie sędziów, lokalnie tak jak w USA. I to działa.
To się wszystko da się zrobić, tylko potrzeba do tego odważnych ludzi. Nie zawsze da się ich znaleźć, jeśli szuka się tylko w miejscach takich jak Warszawa.
Są rzeczy ważne, które trzeba zrobić w Polsce i potrzeba na to dużo czasu i chęci. Dla przykładu próbowałem zrobić kilka rzeczy w Internecie i potrzebowałem do nich pomocy. Nie potrafiłem znaleźć chętnych do pomocy przy realizacji różnych pomysłów. Dokładniej, to w zasadzie nikt się nie zgłaszał, a jeśli już, to po jakimś czasie rezygnował. Jednym z nich była strona internetowa na kształt Wikipedii na temat Smoleńska. Drugim była anglojęzyczna strona internetowa Konferencji Smoleńskiej, którą przez brak czasu trochę zaniedbywałem. Trzecim pomysłem było stworzenie bazy danych w formie czasopisma naukowego, które byłoby połączone z siecią pism międzynarodowych. Miało ono specjalizować się w dezinformacji, dawać udokumentowane przykłady, jak ona się dokonuje, tak by świat wiedział, z czym ma na co dzień do czynienia. Na przykład jeden portal wypuszcza fałszywą informację. Następnie pojawiłby się krótki artykuły o tym, kto by autorem tej fałszywki, czego dotyczyła informacja, itd. Chodzi głównie o to, by te wszystkie przykłady niegodziwości z jednej strony utrwalić dla potomnych, ale również dać przykład tego, jak się dezinformuje ludzi. W pewnym sensie też, żeby rozliczyć tych wszystkich pseudodziennikarzy i innych wyrobników.
To samo pismo można byłoby wykorzystać do publikacji krótkich notatek (na jedną stronę) z imieniem i nazwiskiem Żyda, który, np. mordował innych Żydów, Polaków, był w Judenracie lub w policji w getcie, współpracował z Hitlerem itd. Prawdopodobnie byłoby takich notatek tysiące, jeśli nie dziesiątki albo setki tysięcy. Nie ma tego w jednym miejscu, są informacje, które są porozrzucane Internecie. Często są trudne do wyłapania, bo jest ogrom ogólnych artykułów, publikacji, które mają niską albo zerową wartość naukową. Chodzi też o to, by był do tego dostęp międzynarodowy, czyli publikacje w języku angielskim.
Pomysł jest dobry, ale są gotowe publikacje książkowe, które można za małe pieniądze przetłumaczyć na angielski i puścić w świat. Choćby prace dr Ewy Kurek, prof. Jerzego Roberta Nowaka.
Sama książka nie wystarczy. Jest jednym ze źródeł informacji, a nie jedynym. Dzisiaj jest napisana, a jutro będzie jednym z setek, jeśli nie tysięcy innych źródeł. Publikacja takich krótkich notatek codziennie przez ileś lat będzie swego rodzaju stałym naciskiem (czy kroplą drożącą skałę) na to, by do świadomości ludzi na całym świecie dotarła wiedza o tym, że Żydzi nie byli tylko ofiarami i niejedynymi ofiarami. Jak do tej pory Faryzeusze wygrywają wojnę informacyjną na tworzenie dla Żydów monopolu na męczeństwo i "niepodważalnej" nieskazitelności. Tymczasem prawda jest taka, że Polacy również byli męczennikami, a Żydzi też mieli katów, zdrajców i szmalcowników.
Ktoś, kto przeczyta książkę, raczej nie będzie szukał informacji, które znajdują się w cytowanych źródłach. Rzadko się zdarza, aby ktoś to robił. Książka do tego jest pewnym zwieńczeniem pracy dla kogoś, kto nie prowadzi działalności społecznej. Pisanie książek jest działalnością naukową, dorobkową, a i w wielu wypadkach zarobkową.
Tak jak już mówiłem, że do tego potrzeba wielu osób, które się zobowiążą do tego, że będą takie notatki publikować — oczywiście razem z podanym źródłem informacji, żeby była zachowana forma informacji naukowej. Gdyby coś takiego powstało i zaczęło działać, byłoby pomocną bronią do wykorzystania w naszej sytuacji, w której się znajdujemy. Izrael jest słyszalny na całym świecie, a Polskę słyszą tylko Polacy.
Na ten moment jest za dużo wodzów, a za mało Indian, czyli wielu do pouczania, a mało do działania.
Rozumiem. Myślę, że na tym realistycznym podsumowaniem można zakończyć naszą rozmowę. Dziękuję bardzo za nią.
Również dziękuję.
Komentarze
Pokaż komentarze (20)