Ks. Jan Chryzostom Michałkowski COr. ur. się w styczniu 1914 r. w Jerce k. Kościana należącej wówczas do benedyktyńskiej parafii w Lubiniu, w Archidiecezji Poznańskiej. Jego rodzice byli rolnikami posiadającymi własne gospodarstwo. Naukę z zakresu szkoły średniej podjął Jan Michałkowski w gimnazjum w pobliskim Gostyniu i ukończył w 1933 r. Przez czas trwania nauki zakresu szkoły średniej, przebywał w internacie Księży Filipinów na Świętej Górze w Gostyniu, przy słynnym archidiecezjalnym Sanktuarium Maryjnym. Tutaj należał do Sodalicji Marjańskiej, tutaj rozwijała się jego miłość do Matki Najświętszej. Według relacji kolegów, często w wolnych chwilach można go było spotkać na kolanach przed cudownym obrazem Świętogórskiej Róży Duchownej. Nic dziwnego, że po ukończeniu gimnazjum złożył prośbę o przyjęcie do Kongregacji, a kiedy został do niej przyjęty, z początkiem roku akademickiego rozpoczął studia filozoficzno - teologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym w Tarnowie. Tu nie tylko zdobywał wiedzę, ale rozwijał w sobie prawy charakter, coraz głębszą pobożność i skromność.
Po ukończeniu studiów w dniu 29 czerwca 1938 roku z rąk Ks. Bp. Franciszka Lisowskiego Ordynariusza Diecezji Tarnowskiej, przyjął święcenia kapłańskie. Początkowo należał do Kongregacji Księży Filipinów w Gostyniu spełniając różne posługi duszpasterskie, a przede wszystkim szybko dał się poznać jako utalentowany kaznodzieja i kapłan o coraz bardziej rozwijającej się miłości do każdego napotkanego człowieka.
Kiedy na przełomie 1938/39 roku zaistniały możliwości otwarcia placówki i Kongregacji Oratorium na Wołyniu, w miejscowości Nowy Oleksiniec, za namową przełożonych Kongregacji Świętogórskiej Ks. Jan udał się wiosną 1939 roku do Nowego Oleksińca, po dziesięciomiesięcznym pobycie na Świętej Górze. Niestety wybuch II wojny światowej pokrzyżował plany pracy na tamtych terenach Polski. Znalazły się one bowiem pod okupacją wojsk sowieckich i o jakichś formach pracy duszpasterskiej nie było już mowy. Wobec zaistniałej sytuacji przełożony placówki Ks. Kmiecik odesłał Ks. Jan do Lwowa, a stamtąd po kilku tygodniach pobytu, na mocy umowy sowiecko - niemieckiej o wymianie ludności, przetransportowany został wraz z innymi mieszkańcami tamtych terenów do zbiorczych obozów przejściowych w Czechach. Ponieważ Ks. Jan nie podpisał wymaganej tzw. "Volkslisty" został stamtąd usunięty i pod koniec sierpnia 1940 roku szczęśliwie powrócił do Tarnowa. Nie na długo jednak. Dom tarnowski był przepełniony, własnymi i wyrzuconymi z Gostynia księżmi. Wobec takiego stanu rzeczy Ks. Superior Franciszek Mróz skierował 10.09.1940 r. Ks. Jana do Studzianny, diec. wówczas sandomierskiej. Od 1 lutego 1941 r. Ks. Jan objął stanowisko wikariusza w parafii Sady. Tu pełniąc pomocnicze obowiązki duszpasterskie, min. prowadził tajne nauczanie młodzieży z zakresu szkoły średniej, razem z innymi nauczycielami. Chętnie był zapraszany przez Ks. Proboszczów okolicznych parafii z kazaniami, a nawet z rekolekcyjnymi naukami w Wielkim Poście. W niedzielę 22 sierpnia 1943 r. nastąpił cios. Żandarmeria hitlerowska w pogoni za polskimi partyzantami na terenie Sadów, ujęła jednego z wykładowców tajnego nauczania, którym okazał się być zawodowy oficer Wojsk Polskich. Ks. Jan znając język niemiecki, postanowił ująć się wobec żandarmów za zatrzymanym oficerem. Znając bardzo dobrze hitlerowską machinę niszczenia, zdawał sobie sprawę, że wchodzi w paszczę lwa, z której nie będzie wyjścia. Chodziło jednak o człowieka, ku któremu miłość podyktowała mu głęboka wiara. Jak należało się spodziewać, sam został zatrzymany i przewieziony do siedziby Gestapo w Radomiu. Posądzony o szpiegostwo, bity, maltretowany, poniewierany, deptany w swej godności jako człowiek i kapłan, został wywieziony do obozu w Oświęcimiu. Ks. Gawron też więzień oświęcimski bardzo często wspominał o wspaniałej i świętej postawie Ks. Jana w obozie zagłady. Z Oświęcimia został przetransportowany do obozu w Buchenwaldzie do ciężkiej pracy w kamieniołomach. Tam otrzymał obozowy numer 34091 i tam też wyczerpany nieludzką pracą, zniszczony głodem, w dniu 26 grudnia 1943 r. rozstał się z tym światem. Zmarł w podobozie Dora, w pięć i pół lat kapłaństwa, które kochał, a które było kalwaryjską drogą, zwieńczone aureolą męczeństwa dla drugiego człowieka, dla Bożych przykazań i umiłowania swego Mistrza.
za: http://www.sanktuarium.rodzina.net/procesy-beatyfikacyjne/55-sluga-bozy-ksiadz-jan-chryzostom-michalkowski.html
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo