Trochę czasu minęło od ostatniej mojej notatki ze względu na to, że rozbijałem się po Polsce, a dokładniej po jej obrzeżach. Jak to w planach bywa: plany się zmieniają, korygują, uaktualniają lub całkiem spalają na panewce:). U mnie plan był taki: jak już przejechałem Polskę po przekątnych (http://lubczasopismo.salon24.pl/PSIB/post/583646,poprzez-polske i http://lubczasopismo.salon24.pl/PSIB/post/601153,poprzez-polske-cz-2 ), to dlaczego nie objechać jej dookoła.
Pierwsze myśli przychodziły mi do głowy z początkiem czerwca i wtedy zacząłem robić pierwsze przygotowania: trasa, rzeczy osobiste, przygotowanie motocykla do trasy, miejsca do spania, itp. Termin był mniej więcej oczywisty - jak dostanę urlop. A że dostałem trzy tygodnie, to i czasu było pod dostatkiem. Start przypadł na 10 sierpnia, a koniec miał wypaść 17 lub 18 sierpnia. Przygotować się przygotowałem jak tylko mogłem, a realizacja z dnia na dzień miała być już tylko kwestią Opatrzności Bożej.
Dzień I
Wstałem, a przynajmniej chciałem wstać, o godzinie 4:00. I wstałem 10 minut wcześniej z powodu standardowego Reisefieber przed takim długim dystansem (tego dnia miao być do zrobienia ok. 630 km). Pakowanie miałem za sobą i w grę wchodziło tylko przyprowadzenie pod dom motocykla, żeby wrzucić na niego bagaże. Ruszyłem w drogę: wpierw A1, następnie zjazd na ostatnim zjeździe w Polsce, Jastrzębie Zdrój, Cieszyn, Wisła, Istebna, Rajcza, Żywiec, Zawoja, Jabłonka, Czarny Dunajec, Zakopane, Łysa Polana, Białka Tatrzańska, Niedzica, Krościenko nad Dunajcem, Stary Sącz, Muszyna, Krynica, Smerekowiec, Dukla, Tylawa, Komańcza, Wetlina, Ustrzyki Górne.
Wyjechałem o 5:30. Dojazd do Cieszyna był prosty, bo i droga prosta:). 6:50 - jestem na miejscu. Wtedy też mogłem zrobić takie oto zdjęcie (pierwsze z tego wyjazdu):
Następnie skierowałem się na Wisłę i Istebną. Fajnie się przez nie przejżdża, jak nie ma ruchu:). W drodze pomiędzy Istebną a Lalikami takie mnie widoki spotkały:
Z Laików poprzez Rajczę, Milówkę doczłapałem się do Żywca, a z Żywca przez Pewel Wielką i Stryszawę dojechałem do Zawoi. Jako, że skupiłem się na widokach i na jeździe, Babia Góra w czasie robienia zdjęcia ukryła się z mniejszą kuzynką:)
Jazda na motocyklu dla niektórych insektów może skończyć się tragicznie:)
Jazda do Zakopanego nie była jakaś specjalnie emocjonująca, ale serpentyny za Zawoją są ciekawe, choć asfalt na dużo nie pozwala.
W Zakopanem miałem dłuższa przerwę, bo jednak wypoczynek też jest potrzebny:). Dalej widoki były jeszcze ciekawsze:).
Za Niedzicą zaczyna się dolina Dunajca. Za Krościenkiem wygląda ona mniej więcej tak:
W trasie pomiędzy Krynicą Górską a Duklą widoki nie są gorsze, są lepsze, bo dziksze:) Im dalej na wschód tym mniej ludzi więcej łąk, lasów, mniej samochodów i... całkiem niezły asfalt:)
Dalej była Dukla, Tylawa, Komańcza i... widoki na Połoninę Wetlińską.
Dojechałem do Ustrzyk Górnych. Uff... długa droga za mną. Popatrzyłem na GPS-a - 678 km:). A miało być 630 km:). Czas i siły wtedy były tylko na to, żeby coś zjeść i położyć się spać.
Dzień II
Droga miała wieść na północ według następującego klucza: Ustrzyki Górne - Źródła Sanu - Krościenko - Arłamów - Przemyśl - Lubaczów - Hrebenne - Dołhobyczów - Hrubieszów - Zosin - Horodło - Dorohusk - Włodawa - Kodeń.
Wyjechałem zaraz po śniadniu i wpierw udałem się do miejsca, w którym byłem rok wcześniej, czyli Źródła Sanu (prawie:)). Jest to najbardziej na połudnowy wschód wysunięty punkt, gdzie można dojechać motocyklem (i samochodem również:)). Przez sporą cześć jedzie się tam asfaltem gramatury sera szwajcarskiego i drogą szutrową, która ma też sporo "przeżyć" za sobą. Jednakże warto się pomęczyć, żeby tam pobyć:)
Dalej droga wiodła przez Lutowiska, co uwieczniło się w bitach i bajtach:).
Kolejne miejscowości migały tylko w krańcach wzroku, aż dojechałem do Przemyśla. Jako, że nie byłem nigdy na rynku w Przemyślu, to postanowiłem się tam udać.
Na tym skończyła się kariera komórkiw tym dniu jako aparatu fotograficznego. Dalej droga wiła się wśród pól, lasów, Bugu i pyłu powstałego przy żniwach. Sam koniec trasy, jak już napisałem, był w Kodniu. Kolejny przegląd dystansu na GPS-ie - 1168 km.
Dzień III
Obudziłem się zmęczony po takim "przejechanym" dystansie, ale nie było "zmiłuj się". Trzeba było jednak jechać dalej. Droga wiodła dalej na północ, ku granicy z Litwą. Kluczyłem na trasie: Kodeń - Terespol - Pratulin - Sarnaki - Siematycze - Kleszczele - Hajnówka - Białowieża - Hajnówka - Bondary - Gródek - Białystok - Sokółka - Dąbrowa Białostocka - Lipsk - Gruszki - Sejny - Smolany
Początek ciężki bo kolejny dzień przede mną:). Na początek Kodeń o poranku:
Dalej droga wiodła wzdłuż Bugu, aż do mostu w Kózkach. Dalej droga prowadziła przez następne miejscowości aż do Hajnówki. Tutaj miałem szybką dolewkę oleju. Później była jeszcze szybsza wizyta u żubrów i dalsza droga na północ. Wydawało mi się, że przy granicy w Bobrownikach będę mógł odbić na północ. I się przeliczyłem, bo droga polna nie jest zbyt dobra do jazdy, gdy się ma założone opony na asfalt:). Musiałem wrócić się pod Białystok i ruszyć w stronę Sokółki. W Sokółce byłem parę minut przed 15.
Z Sokółki droga prowadziła dalej na północ, aż dojechałem do miejsca docelowego czyli Smolan. Rzut oka na GPS - 1650 km. Jedzenie, łóżko, sen:)
Dzień IV
Tym razem nastąpiła zmiana kierunku podróży z pólnocy na zachód. Trasa przebiegała głównie wzdłuż granicy z Rosją i wzdłuż Zalewu Wiślanego: Smolany - Żerdziny - Gołdap - Guja - Sępopol - Bartoszyce - Górowo Iłakowieckie - Pieniężno - Obwodnica Elbląga - DK 7 - Obwodnica Trójmiasta - Reda
Nie będę dalej pisał że wstałęm zmęczony, bo każdego następnego dnia tak było:). Widoki z rana piękną. Minąłem jeden punkt widokowy, ale drugiemu już nie odpuściłem:). Znajduje się on w miejscowości Kamionka. A widoki z niego są mniej wiecej takie:
Parę kilometrów dalej znajduje się trójstyk, jakich kilka mamy na granicach Polski.
Ten akurat jest ciekawy, bo nie można go deptać od strony rosyjskiej:)
Dalej jadąc miałem krótką przerwę w Gołdapi.
Wioski, wioseczki, pola, lasy, a wśród nich Bartoszyce z kościołem farnym (nazywanym kiedyś przez mieszkańców kościołem św. Bartłomieja)
Przejeżdżałem przez Górowo Iłakowieckie i zaciekawił mnie ratusz tam się znajdujący.
Dalej droga była juz trochę nudniejsza, bo same drogi w nazwach zaczynających się od DK i S. Nareszcie koniec: Reda. Tak czy inaczej GPS prawdę Ci powie: 2075 km. W końcu przyjechałem o jakiejś ludzkiej godzinie i mogłem normalnie pójść na wieczorną Mszę Św. Później nastąpił ten sam ciąg przyczynowo - skutkowy: jedzenie, łóżko, sen:)
Dzień V
Kolejny dzień na kontynuację drogi na zachód wzdłuż wybrzeża. Reda - Gdynia - Puck - Jastrzebia Góra - Nadole - Wicko - Słupsk - Koszalin - Kołobrzeg - Trzebiatów - Kamień Pomorski - Świnoujście
Najpierw pojechałem do Gdyni, aby choć chwilę pobyć w miejscy związnym z bł. Władysławem Miegoniem (http://lubczasopismo.salon24.pl/PSIB/post/557265,bl-wladyslaw-miegon)
Później przebijałem się wśród wczasowiczów do Pucka, żeby uchwycić przy pomocy komórki (na węgiel) widoki morza:)
Jastrzębia Góra ma podobno na swoim obszarze najbardziej na północ wysunięty punkt Polski - Przylądek Rozewie. Na nim też znajduje się latarnia morska.
Dalej trasa obfitowała w lasy, łąki, pagórki różnorakie i kościoły takie, jak ten w Trzebiatowie.
Różne były miejscowości na trasie, ale nazwa tej najbardziej mnie ubawiła:)
Ten kościół troszkę się schował za drzewem, bo jak widać przechodził zabiegi upiększające urodę:). Kamień Pomorski:
Najlepiej do Świnoujścia przyjechać wieczorem, bo wtedy nie ma kolejek oczekujacych na wjazd do miasta promem. Nocleg miałem z dala od plaży, więc było w miare spokojnie i cicho:). Co na to GPS? 2507 km. W końcu odpoczynek i sen:)
Dzień VI
Kolejna zmiana kierunku: południe. Cel: Słubice:) Droga: Świnoujście - DK-3 - S-3 - Gryfino - Krajnik Dolny - Piasek - Cedynia - Stary Kostrzynek - Gozdowice - Kostrzyn nad Odrą - Słubice
Pierwszy punkt trasy - koniec Polski:), czyli przejście graniczne Świnoujście.
Do i z Świnoujścia od strony DK-3 można skorzystać z dwóch przpraw promowych. Dla ciekawskich: promy są dostępne w róznych miejscach. W jakich miejscach? Spytaj wujka Googla, co ma mapę:) https://www.google.pl/maps/@53.8825265,14.2939205,13z:)
Po drodze przejeżdżałem przez miejscowość Krajnik Dolny. Zagłębie fryzjerów:) - na odcinku 500 metrów naliczyłem ich ośmiu albo dziewięciu:)
Kolejny punkt na zrobienie zdjęcia czyli Cedynia. Miejsce ładne, ale szukałem pomnika, co go postawiono na pamiątkę bitwy z roku 972. Szukałem na mapie, co ją widać poniżej, ale ani widu. Spytałem się, gdzie jest ten pomnik. Odpowiedź: 5 km stąd:)
I rzeczywiście był blisko, ale miejscowości Osinów Dolny:) (jakieś 500-600 metrów od rogatek tej miejscowości)
Tak czy inaczej na mozaice Polacy (biali) podobili Niemców (czarni). Na wzniesieniu znajduje się pomnik w kształcie orła. Jak wiele rzeczy z czasów PRL-u orzeł jest betonowy. Różnica pomiędzy PRL a III RP? W III RP orzeł był z czekolady...
Przy okazji udało mi się zerknąć na Kostrzyneckie Rozlewiska Odry w okolicach Starego Kostrzynka. W Słubicach byłem po południu, więc udało mi się odpocząć i pójść na Mszę Św., by podziękować za 15 sierpnia 1920 roku. Wieczorem popatrzyłem jeszcze na GPS i... stuknęło 2800 km.
Dzień VII
Dalej na południa chciałoby się napisać. I tak rzeczywiście było:). Tym razem trasa bardziej urozmaicona:): Słubice - Maszewo - Krosno Odrzańskie - Chlebowo - Kosarzyn - Gubin - Strzegów - Brody - Łazy - Trzebiel - Potok - Przewóz - Ruszów - Pieńsk - Jędrzychowice - Zgorzelec - Bogatynia.
Droga była bardzo ładna i ... w wielu miejscach dziurawa. Dziurawe były przeważnie drogi lokalne, ale oceniłbym tak na 20-30% całości. Źle nie jest, ale mogłoby być lepiej.
Chciałem przepłynąć promem Odrę w Maszewie, ale ze względu na niski stan wody, musiałem trochę nadłożyć drogi przez Krosno Odrzańskie. Dalej było na prawdę pięknie. Z zachwytu zrobiłem jedno zdjęcie: końcówka A4 w Jędrzychowichach w kierunku na Niemcy:)
Do Bogatyni przyjechałem dość wcześnie, więc i był czas na odpoczynek, na jedzenie i na udanie się do kościoła, bo niedziela dzień świety:). Wskazanie GPS -u? - 3094 km
Dzień VIII
Jak ja nie lubię poniedziałku:). Pogoda łamana: raz słońce, raz jego brak, a na sam koniec deszcz. Trasa górzysta - będą zakręty:) A szła ona tak: Bogatynia - Sulików - Leśna - Świeradów Zdrój - Szklarska Poręba - Sobieszów - Ściegny - Karpacz - Kowary - Lubawka - Miroszów - Głuszyca - Sokolica - Gajów - Radków - Kudowa Zdrój - Zieleniec - Mięszylesie - Stronie Śląskie - Lądek Zdrój - Kłodzko.
Jak juz pisałem wcześniej tych trójstyków na granicach mamy kilka także w okolicach Bogatyni.
Mamy też ruiny zamku w Świecie:)
Piękna jest droga z Szklarskiej Poręby. Jedzie się wzdłuż rzeki Kamiennej (poprzecinanej kilkoma elektrowniami wodnymi), która przypominała mi rzeki i strumienie, które widziałem w Górach Harzu.
Karpacz jak Karpacz - Zakopane Sudetów:) Co warto obejrzeć, to Światynia Wang. Nazwa niby chińska, ale faktycznie został sprowadzony w XIX wieku z Norwegii:)
W Chełmsku Śląskim zobaczyłem coś takiego. Przez chwile zastanawiałem się co to za domy i do czego służyły. Dopiero w Internecie znalazłem, że są to zabytkowe domy tkaczy (http://www.gorytajemnic.pl/ciekawe-miejsca/chelmsko-slaskie-domy-tkaczy.html).
Koło Nowej Rudy złapał mnie deszcz i przez to nie było za bardzo szans na zdjęcia, bo i droga kręta i śliska. Przejechałem przez Góry Stołowe, ale musiały być chyba myte, bo kapało dość sporawo:)
Za Kudową Zdrój dojechałem do Lewina Kłodzkiego i do znanego wielu ludziom wiaduktu kolejowego.
Później padało coraz bardziej, więc zdjęć już nie robiłem. W Kłodzku po przejechaniu przez Lądek Zdrój byłem gdzieś po godzinie 17. Później zrobiłem to, co zwykle przed snem: sprawdziłem wskazania GPS-u - 3504 km.:)
Dzień IX
Dzień ostatni w trasie, więc droga do domu. Niby mi się nie spieszyło, ale tęksniłem za własnym łóżkiem. Choć nie mogę powiedzieć, że w Kłodzku się nie wyspałem. Przeciwnie: spałem jak małe dziecko:). Tak czy inaczej trasa przebiegała przez Kłodzko - Droszków - Lądek Zdrój - Złoty Potok - Dziewiętlice - Kalików - Kijów - Burgrabice - Polski Swiętów - Głuchołazy - Pokrzywna - Dębowiec - Prudnik - Laskowice - Głubczyce - Dobieszów - Michałkowice - Uciechowice - Pliszcz - Kietrz - Pietrowice Wielkie - Borucin - Bolesław - Zabelków - Gorzyce - Gorzyczki - A1 - Gliwice
Zdjęć nie robiłem zbyt dużo, bo i pogoda była średnia, jak i chciałem być jak najszybciej w domu. Lądek jak Lądek, Londynem nie jest:)
Z drugim zdjęciem miałem problemy, żeby je zrobić, bo w kadr wjechał mi dostawczak. Musiałem poczekać, aż wysiądzie z niego pasażer i pojedzie:). Tak czy inaczej zdjęcie zrobione zostało:)
Nie wiedziałem, że południowa cześć opolskiego jest taka ładna. Ba, są tan nawet góry:). Małe, bo małe, ale są:). Są to tereny głównie rolnicze z małą ilością lasów, ale warto się tam wybrać. Listę terenów wartych do odwiedzenia podam niżej.
Dojechałem w końcu do Gliwic, a na GPS-ie przejechane 3830 km:)
Dziewięć dni poza domem, codziennie w innym miejscu. Trudno się przyzwyczaić do takiej kolei rzeczy, szczególnie, że każdy dzień to blisko 430 km w siodle. Meczący był ten wyjazd, ale bardzo wciągający i dający wiele do myślenia. Do tej pory przejechałem Polskę "wzdłuż i wszerz", ale nie widziałem, że tak piękne tereny są na granicach. Jeśli miałbym polecić jakieś tereny, gdzie warto pojechać, to poleciłbym:
- okolice pomiędzy Nowym Sączem, Gorlicami, Dukla i Tylawą;
- Kodeń i okolice;
- Hajnówka i okolice;
- tereny na połnoc i wschód od Suwałk;
- okolice Cedyni;
- okolice Kosarzyna;
- tereny na południe od Gubina;
- Bogatynia mimo, że jest to okolica kopalni odkrywkowej i El. Turów;
- tereny pomiędzy Lubawką a Głuszycą;
- tereny na południe i południowy wschód od Głubczyc.
Tylko tyle i aż tyle. Bogu niech będą dzięki!
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości