Sługa Boży Jan Garczyński urodził się 19 czerwca 1917 r. w Mogilnie w województwie kujawsko – pomorskim. Był najstarszym synem Józefa i Rozalii. W wieku sześciu lat stracił już ojca. Ze względów ekonomicznych musiał podjąć pracę zarobkową, by zapewnić byt rodzinie. Choć w Powiatowym Zarządzie Drogowym w Mogilnie kilka razy awansował, jednakże każdą pracę traktował jako tymczasowe zajęcie. Jego pragnieniem było zostać kapłanem – zakonnikiem. Jednak poczucie odpowiedzialności za rodzinę nie pozwalało mu podjąć zamierzonej drogi życia. Później doszedł do wniosku, że: Jeśli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się okazać, że walczycie z Bogiem (Dz 5,38-39). Ostatecznie w 1934 r. złożył dokumenty do Małego Misyjnego Seminarium w Bruczkowie, a tym samym rozpoczął życie w strukturach Zgromadzenia Słowa Bożego. Mimo wszystko młody zakonnik nie pozostawił rodziny bez opieki i środków do życia, gdyż matka wyszła ponownie za mąż. W tym czasie Jan stosował się ściśle do rad ewangelicznych Pana Jezusa: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien (Mt10,37). Matka zresztą sprzeciwiała się jego pójściu do klasztoru, lecz widząc stanowczość syna – musiała ulec. Po ukończeniu szkoły w Bruczkowie, Jan Garczyński przeszedł do Niższego Seminarium Duchownego pw. Królowej Apostołów w Rybniku. Tam ukończył gimnazjum i w 1937 r. wyjechał do Górnej Grupy. Wówczas miał 23 lata. Jego wysoki i postawny wygląd, powaga oraz okulary dodawały mu wieku i powagi, stąd odnoszono się do niego jako „Sie”, z niemieckiego pan. Jan już w gimnazjum wyróżniał się pobożnością i skromnością. Na modlitwy wspólnotowe stawiał się przed umówioną godziną, poświęcając ten czas na modlitwę indywidualną. Cieszył się szacunkiem współbraci, gdyż potrafił łączyć skupienie i zaangażowanie w życiu modlitewnym z codzienną postawą pełną humoru i energii.
W dniu wybuchu II wojny światowej Jan Garczyński odbywał swój dwuletni nowicjat w Chludowie. Wkrótce władze niemieckie przeprowadziły obowiązkowy rejestr wszystkich mieszkańców Chludowa. Wówczas Sługa Boży przyznał się do katolicyzmu i polskiej narodowości. Po przeprowadzeniu rejestru nie mógł się już swobodnie poruszać, gdyż musiał otrzymać przepustkę od miejscowego sołtysa powołanego z ramienia niemieckich władz. To on kontrolował przyjazdy obcych do klasztoru i rozmowy z jego mieszkańcami. Często też wspólnota była odwiedzana przez oficera SS Franza Wolfa, którego nadzorowi podlegał klasztor. 25 stycznia 1940 r. internowano wszystkich mieszańców Domu, przywieziono również 40 księży z Poznania i okolic. Jeszcze w tym samym dniu gestapo aresztowało magistra nowicjatu, o. Ludwika Mzyka SVD, którego zamordowano w Forcie VII w Poznaniu. To wydarzenie towarzyszyło Janowi na wszystkich etapach jego męczeństwa i pomogło znosić prześladowanie. Choć życie internowanych było bardzo ciężkie, zaś sytuacja żywieniowa i ekonomiczna tragiczna, to pomimo tych trudności, program nowicjatu odbywał się bez zmian ciągle trwały zajęcia. 19 maja nowicjusz Jan Garczyński wraz z trzema współbraćmi z kursu złożył w trybie przyśpieszonym swoje pierwsze śluby zakonne. Istniało zagrożenie, iż internowani zostaną wywiezieni do obozu na terenie Rzeszy. Tak też się stało. 22 maja 1940 r. Garczyński wraz z innymi klerykami i księżmi został przewieziony do Fortu VII w Poznaniu. Następnie nocą został przetransportowany w bydlęcych wagonach do obozu koncentracyjnego w Dachau. Jan otrzymał numer obozowy 11090. Po przybyciu do obozu rozpoczęła się dwumiesięczna kwarantanna wypełniona karnymi ćwiczeniami, kilkugodzinnymi apelami, nieludzkim sportem, nauką wulgarnych piosenek. Cel był jeden złamać i odebrać uwięzionym ludzką godność. 2 sierpnia 1940 r. przeniesiono Garczyńskiego do obozu koncentracyjnego w Gusen. Wówczas otrzymał numer obozowy 6178. W tym czasie Gusen był najgorszym obozem zagłady, gdyż dozorcami uczyniono kryminalistów, którzy mieli za cel wyniszczyć katolicką inteligencję. Poza tym obóz ten był jeszcze w budowie, dlatego warunki mieszkalne były gorsze niż w Dachau. W czasie deszczu woda dostawała się do środka, odzież była często wilgotna, co utrudniało zachowanie higieny. W Gusen Garczyński pracował w kamieniołomach. Sługa Boży żywił wielką nadzieję na opuszczenie obozu, by móc realizować swoje marzenia o kapłaństwie. Nie poddał się rozpaczy, wręcz przeciwnie, Odznaczał się zawsze dobrym humorem, wesołą rozmową uprzyjemniał nam często czarne godziny pobytu w Dachau i Gusen – tak wyrażali się o nim współbracia, którzy zdołali przeżyć. W obozie kleryk Jan Garczyński nie zapomniał o modlitwie. Tutaj więźniowie byli bardzo często karani za najmniejszy i widoczny znak pobożności. Dlatego niektórzy odmawiając różaniec, paciorki zastępowali czym się dało, nawet literami na ogłoszeniach. Jednocześnie, gdy była taka możliwość, Jan uczestniczył w modlitwach wspólnotowych z pozostałymi współbraćmi. 8 grudnia 1940 r. przewieziono go powtórnie do obozu koncentracyjnego w Dachau. Jan otrzymał numer 22066. Tym razem wykonywał pracę zarezerwowaną tylko dla księży: odgarnianie śniegu i noszenie kotłów z posiłkami do bloków obozowych. Głód, wycieńczenie
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo