Katarzyna Stanisława Faron urodziła się 24.iv.1913 r. w Zabrzeży, wsi położonej u ujścia rzeki Kamienicy Gorczańskiej do Dunajca, w dolinie otoczonej licznymi wzniesieniami, w powiecie nowosądeckim dzisiejszego województwa małopolskiego – a w 1913 r. należącej od ponad stulecia do zaboru austriackiego, w diecezji tarnowskiej… Rodzicami byli miejscowi wieśniacy, Józef i Maria z domu Madoń. Do Kościoła Powszechnego przyjęta została w sakramencie Chrztu św. w kościele parafialnym pw. św. Jana Chrzciciela w Łącku. Gdy miała 5 lat do Pana odeszła matka. Ojciec, prowadzący niewielkie gospodarstwo rolne, zajął się wychowaniem synów – braci Katarzyny (prawd. miała ich trzech) – a córkę oddał na wychowanie bezdzietnemu wujostwu, gospodarującemu we wsi położonej o ok. 5 km od miejsca urodzenia, Kamienicy, lokowanej jeszcze w 1330 r., położonej również nad rzeką Kamienicą Gorczańską. Wieś zamieszkiwana była – i jest do dziś – przez tzw. Białych Górali (górali łąckich), posługujących się odrębną gwarą i noszących odrębne stroje regionalne. Nowi opiekunowie pokochali ją jak własne dziecko i podobnie jak rodzice, słowem i przykładem własnego życia uczyli miłości do Boga i ludzi… W Kamienicy przeżyła młodość. Właśnie odrodziła się Rzeczypospolita i to tam doświadczyła jej początków. Choć w czasie I wojny światowej Kamienica nie była objęta działaniami wojennymi to wielu jej mieszkańców zostało przymusowo wcielonych do armii austriackiej, a sama musiała świadczyć kontyngenty dla tejże armii. Być może pamiętała nawet 18.ii.1918 r., gdy jeszcze przed odzyskaniem niepodległości, we wsi zorganizowano manifestację na rzecz odrodzenia i niepodległości Polski, w której wzięła udział większość mieszkańców… W 1920 r. zaczęła pobierać nauki w lokalnej szkole… Powołanie poczuła wcześnie i już w iv.1929 r. przyjęta została do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej (łac. Congregatio Servularum Beatae Mariae Virginis Immaculatae Conceptae – SBMVIC) czyli służebniczek starowiejskich - założonego w 1850 r. przez bł. Edmunda Bojanowskiego. Furtę klasztorną w Starej Wsi k. Brzozowa (dziś woj. podkarpackie) przekroczyła rok później, 17.v.1930 r., w wieku 17 lat – po otrzymaniu błogosławieństwa od ojca i krewnych. Pół roku później rozpoczęła nowicjat, przyjmując imię zakonne Celestyna. Zdobywała kwalifikacje zawodowe do pracy wychowawczej i katechetycznej, w szczególności wśród dzieci w wieku przedszkolnym, na kursach i kolejnych placówkach. W Rudzie k. Kochawiny (dziś na Ukrainie) pomagała, w latach 1931-2, siostrze wychowawczyni w ochronce - przytułku dla sierot, założonym w 1902 r. Później, po uzupełnieniu wyształcenia ogólnego, odbyła w latach 1933-4 praktykę w ochronce Pań św. Wincentego a Paulo we Lwowie. Tam też ukończyła kursy z zakresu psychologii i prac ręcznych. W x.1934 r. rozpoczęła naukę na dwuletnim Państwowym Seminarium Ochroniarskim w Poznaniu, celem którego było kształcenie zawodowe kierowniczek dla ochronek, szkółek dziecięcych oraz innych wychowawczych zakładów dla dzieci w wieku przedszkolnym. Ukończyła je w xii.1936 r., uzyskując dyplom wychowawczyni przedszkola. W przerwach między zajęciami po kilka miesięcy pracowała w przedszkolach: w Janowie, Trębowli (dziś na Ukrainie), Stawiszynie w Wielkopolsce i Tuligłowach na lubelszczyźnie (dziś Niepubliczny Zakład Opiekuńczo-Leczniczym „Nasz Dom” im. bł. Edmunda Bojanowskiego, dziś znowu prowadzony przez służebniczki starowiejskie). Następnie od xii.1936 r. do vi.1937 r. uczestniczyła w kursie katechetycznym w Przemyślu (dziś siedziba prowincji służebniczek starowiejskich). Pierwsze śluby złozyła 8.xii.1932 r. w Starej Wsi. Po dwukrotnym ich ponowieniu złożyła, 15.ix.1938 r., śluby wieczyste - czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Prośbę o dopuszczenie do ślubów motywowała: „pragnę stać się ofiarą całopalną Jezusa Chrystusa przez złożenie ślubów, gdyż pragnę iść drogą miłości i poświęcenia, aby dojść do Baranka Niepokalanego”… Trochę wcześniej, 24.i.1938 r., dzięki zdobytym uprawnieniom, została skierowana na placówkę do Brzozowa, miasta w południowej Polsce, w Karpatach, założonego w XIV w., gdzie powierzono jej zorganizowanie i prowadzenie ochronki i przedszkola. Po wybuchu II wojny światowej Niemcy weszli do Brzozowa 9.ix.1939 r. Miasto znalazło się na obszarze niemieckiej jednostki administracyjno-terytorialnej na okupowanych ziemiach polskich (niem. Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete), tzw. Generalnego Gubernatorstwa. Utworzono w nim posterunek niemieckiej żandarmerii i więzienie, które początkowo mieściło się w siedzibie byłego starostwa, a następnie budynkach należących do plebanii… S. Celestyna nie przestała kierować domem zakonnym, prowadziła ochronkę i punkt pomocy potrzebującym. W ochronce prowadziła także dożywianie dzieci, szczególnie narażonych na braki czasu okupacji niemieckiej… W ii.1942 r. otrzymała polecenie zgłoszenia się na komendę niemieckiej żandarmerii w Brzozowie. Miała się czego obawiać - w miejscu, gdzie mieszkała, Armia Krajowa – która w Brzozowie działała już od 1940 r. - miała bowiem swój punkt kontaktowy. Działalność konspiracyjną prowadzili krewni właściciela budynku, o czym Niemcy dowiedzieli się przez konfidentów. Sama też rozprowadzała prasę polskich organizacji niepodległościowych. Jedna z sióstr doradzała jej zatem ucieczkę lub ukrycie się, ale usłyszała, że „tak zrobić nie może, ponieważ przez to mogłaby narazić Zgromadzenie na przykre następstwa” 19.ii.1942 r. poszła więc na posterunek. I już nie wróciła. Została na miejscu aresztowana przez niemiecką tajną policję państwową (niem. Geheime Staatspolizei) - gestapo. Po wstępnych przesłuchaniach wywieziono ją i osadzono w więzieniu w Jaśle, które – oprócz aresztu śledczego gestapo - w okupacyjnych dziejach miasta zapisało się szczególnie tragicznie – więźniowie byli tam bestialsko maltretowani i bici. Wielu zginęło w zbiorowych egzekucjach przeprowadzanych przez Niemców, m.in. w lesie Warzyckim (zamordowanych zostało tam ok. 5 tysięcy ludzi) i Sieklówce… Stamtąd wyzwieziono ją do więzienia w Tarnowie, skąd wcześniej, 14.vi.1940 r., Niemcy wysłali pierwszy zbiorowy transport, w znamienitej większości Polaków, do nowo zakładanego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager – KL) Auschwitz. Dalsza droga była więc przetarta… Z tych strasznych dni byli współwięźniowie - ks. Józef Bielawski z Brzozowa, założyciel szpitala specjalistycznego, do dziś istniejącego, oraz dyrektor kopalniStriehl? z Humnisk (w okolicy znajdowały się dawniej pokłady ropy naftowej – dziś na wyczerpaniu) - zapamiętali s. Celestynę, jak dzieliła się żywnością przekazywaną przez jej zgromadzenie w skromnych paczkach… Po prawie roku w podkarpackich więzieniach, 6.i.1943 r., została przewieziona do niemieckiego obozu Auschwitz. Odtąd była już tylko numerem. Wytautowano go jej na przedramieniu: 27989. Niemcy zapędzili ją natychmiast do pracy: harowała przy kopaniu rowów, stojąc – prawie zawsze o głodzie, zmarznięta – po kostki w lodowatej wodzie… W obozie panowały straszliwe warunki i po jakimś czasie zachorowała na tyfus plamisty (łac. Typhus exanthematicus), którego empidemia trwała w obozie w zasadzie nieprzerwanie. Potem dostała świerzbu (łac. scabies) z cieknącymi guzami. Wreszcie choroba przeszła w gruźlicę płuc (łac. tuberculosis) z powtarzającymi się krwotokami… Już w iv.1943 r., z zamroczeniem tyfusowym, przytępionym słuchem i odleżynami, otwierającą się raną po przebytej dawniej operacji wyrostka, została skierowana na rewir w bloku nr 24 – w tzw. „szpitalu obozowym”, odrębnym baraku, gdzie przetrzymywano chorych, nie udzielając im w zasadzie pomocy medycznej (choć lekarze-więźniowie robili, co mogli). Do śmierci już go nie opuściła. Okropne warunki higieniczne (pchły, pluskwy, plaga szczurów), głód, gorączka, brak wody sprawiały dodatkową mękę. Mimo tego skromną zawartością paczek otrzymywanych od przełożonych zgromadzenia dzieliła się z towarzyszkami niedoli. Tak jak poprzednio, w więzieniach… Pozostawała modlitwa. Modliła się intensywnie w różnych intencjach na nieodłącznym różańcu zrobionym z chleba. Tylko tego z zewnętrznych odznak przynależności do Kościoła i zgromadzenia nie potrafili jej Niemcy odebrać… Mimo cierpienia i bólu nie skarżyła się na swój los. Była pogodzona ze wszystkim, co ją spotkało. Współsiostra i współwięźniarka, s. Cypriana Michalina Babiak (ur. 1907, Brandwica) nr obozowy: 50184, wspominała: „Chociaż pragnęła końca wojny i wolności, nigdy nie objawiała żalu, że się tam dostała. Mówiła: ‘Pan Jezus posłał nas tutaj, aby wynagradzać za grzechy całego świata’. Modliłyśmy się za Ojczyznę, za nasz klasztor, za kapłanów; o nawrócenie grzeszników, za prześladowców - także za Hitlera - o jego opamiętanie”… Inna współwięźniarka, nauczycielka z Kielc, Janina Komenda (1889, Kazań - 1968) nr obozowy: 27233, autorka wspomnień z Auschwitz „Lager Brzezinka”ostatni raz wydanych w 1986 r., zaświadczyła: „S. Celestyna była uosobieniem łagodności, cierpliwości i dobroci, niesłychanie zgodna i zadowolona ze wszystkiego, co ją spotykało. Mimo wielkich cierpień zdobywała się nawet na humor i wesołość. Początkowo nikomu nieznana, wkrótce stała się powszechnie lubianą. […] Mimo tego stanu zdrowia, stale interesowała się swoim otoczeniem, przychodząc z pomocą potrzebującym datkiem żywności lub słowami otuchy”. Swoje życie zakonne i cierpienia obozowe - według wspomnień świadków - ofiarowała w intencji nawrócenia i powrotu do Kościoła rzymskokatolickiego kapłana, o tym samym co ona nazwisku: Władysława Marcina Farona (1891, Maszkowice – 1965, Łobez), który w 1923 r., za nieposłuszeństwo, został ekskomunikowany, a następnie został duchownym Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego, a potem – po kolejnym rozłamie - założył Polski Kościół Starokatolicki i został jego „biskupem”. Jego historię – choć go nie znała i nigdy wcześniej o nim nie słyszała - poznała już w 1933 r. i od tego czasu, nieprzerwanie, poświęcała swe myśli i modlitwy jego nawróceniu… Przed świętami Bożego Narodzenia, 8.xii.1943 r., w patronalne święto zgromadzenia, w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, przyjęła po raz ostatni Komunię św. – przemyconą przez jednego z kapłanów, który przybył z transportem więźniów do Auschwitz… W ostatnim liście zaznaczała, że „zawsze jednak należy błogosławić Boga”. Do nikogo nie czuła żalu, nikogo nie czyniła winnym swej doli, lecz powtarzała: „Taka była i jest wola Boża, ona mnie utrzymuje w równowadze ducha”. Nieleczona choroba pustoszyła ciało i s. Celestyna zmarła z wycieńczenia 9.iv.1944 r. o 220 nad ranem. W noc Zmartwychwstania Pańskiego. Po śmierci współwięźniarki ubrały s. Celestynę w białą, jedwabną koszulę, którą z racji przypadających w Wielki Czwartek imienin ofiarowała jej wspomniania Janina Komenda, i nakryły prześcieradłem. Położono obok niej różaniec, krzyżyk, zapalono też zdobyte skądś dwie świeczki. Ponieważ Niemcy urządzili sobie – w związku z Wielkanocą – przerwę, ciało s. Celestyny udało się ukryć w baraku. Więźniarki przez cały dzień, wspólnie, modliły się przy jej zwłokach. Gromadziły się przy niej nawet więźniarki z innych bloków, korzystając z nieobecności Niemców… Już wtedy mówiono o niej, zwykłej polskiej służebniczce: „Święta Siostra”… Dopiero następnego dnia współwięźniarki wyniosły ją, owiniętą w prześcieradło, na noszach na zewnątrz - przy śpiewie „Wieczne odpoczywanie, racz jej po mękach obozowych dać, Panie”. Powiadomiły strażników o śmierci i zaniosły do auta trupiarki… Systematyczni Niemcy w obozowych kartotekach zapisali więc 10.iv.1944 r. jako dzień jej śmierci… Ciało zostało spalone w obozowym krematorium. W 1948 r. Władysław Marcin Faron, wraz z dwoma innym księżmi Polskiego Kościoła Starokatolickiego, powrócił do Kościoła Rzymskiego i został ponownie przyjęty w stan duchowieństwa… Celestyna Faron została beatyfikowana przez Jana Pawła II w Warszawie, 13.vi.1999 r., w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej… Dwanaście lat wcześniej, 10.vi.1987 r., podczas homilii wygłoszonej w czasie Mszy św. beatyfikacyjnej Karoliny Kózkówny, w Tarnowie, Jan Paweł II nauczał: „‘Przypatrzmy się, bracia, powołaniu naszemu!’Kor 1, 26 Tak pisze apostoł Paweł do Koryntian, a ja dziś te jego słowa powtarzam do was, tu zgromadzonych […] Przypatrzcie się, drodzy bracia i siostry, powołaniu waszemu. Wy, drodzy bracia i siostry, do których mówię:
robotnicy;
rzemieślnicy reprezentowani tu przez organizacje cechowe;
wy, byli więźniowie Oświęcimia (stąd, z tarnowskiego więzienia, wyruszył pierwszy transport do oświęcimskiego obozu);
wy, przedstawiciele Skalnego Podhala, zrzeszeni w kole jego rzyjaciół;
wy, kombatanci, zwłaszcza ze Szczawy;
młodzieży oazowa i członkowie ruchu „Światło-Życie”;
harcerki i harcerze;
bracia pielgrzymi z Węgier;
bracia Słowacy i Czesi, przybysze z Moraw;
rodacy z Ameryki, którzy w tym doniosłym momencie stanęliście na ziemi waszego pochodzenia, w starym kraju;
pielgrzymi z archidiecezji krakowskiej, a także diecezji katowickiej, kieleckiej, sandomierskiej, radomskiej, przemyskiej i archidiecezji w Lubaczowie.
Wszyscy, skądkolwiek przybywacie. Wszyscy, którzy tutaj jesteście. Przypatrzcie się powołaniu waszemu.”
I kończył płomiennym zawołaniem do wiernych synów i córek ziemi podkarpackiej: „’Królewski szczep Piastowy’Maria Konopnicka, „Rota”: synowie i córki tego szczepu, tu od Wisły do Karpat, trwajcie przy tym dziedzictwie! Do Was należy królestwo niebieskie! Trwajcie, jak trwały pokolenia. Jak święci pustelnicy nad Dunajcem, jak Stanisław biskup, który ‘żyje pod mieczem’, jak Karolina [Kózkówna], która w naszym stuleciu dała świadectwo Chrystusowi: świadectwo życia przez śmierć. Trwajcie przy tym świętym dziedzictwie. Do was należy … królestwo niebieskie.” Jak trwała cichym, niepozornym, ale świętym życiem, s. Celestyna…
za: http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0409blCELESTYNAFARONmartyr01.htm
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo