Urodził się w 1910 r. we wsi Czyczkowy k. Brus, na Pomorzu. Był jednym z ośmiorga dzieci rolników Roberta Jankowskiego i Michaliny. W 1924/1925 r. rozpoczął naukę w gimnazjum pallotyńskim w Sucharach, niedaleko Bydgoszczy (ojcowie pallotyni założyli je zaledwie trzy lata wcześniej). Później przeniesiony został do założonego w 1909 r. pallotyńskiego „Collegium Marianum” w Wadowicach, na Kopcu. Udzielał się w kółku misyjnym i gimnazjalnej orkiestrze… W czasie wakacji wracał do domu, by pomagać rodzicom w pracach polowych. W 1929 r. wstąpił do wspólnoty Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego (łac. Societas Apostolatus Catholici – SAC) – pallotynów - i rozpoczął nowicjat w Ołtarzewie. Powrócił jeszcze do Wadowic, by ukończyć nauczanie gimnazjalne. Tam też, w 1931 r., złożył pierwszą profesję… Następnie rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne w pallotyńskim Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie. W 1934 r. otrzymał tonsurę i święcenia niższe z rąk ks. kard. Augusta Hlonda (1881, Brzęczkowice – 1948, Warszawa), Prymasa Polski. Rok później został subdiakonem i diakonem. Święcenia kapłańskie otrzymał w Sucharach w 1936 r. z rąk biskupa gnieźnieńskiego Antoniego Laubitza (1861, Pakość – 1939, Gniezno). Pełnił, z wielkim zaangażowaniem, funkcję prefekta szkół w Ołtarzewie i okolicy. Był opiekunem Krucjaty Eucharystycznej i postulantów. Jego ofiarność i zanurzenie – aż do „rozpłynięcia się” - w posłudze, w pracy grupowej, wyjaśniało wybrane motto: „Chcę dążyć do wielkiej świętości i kochać Boga nade wszystko, ale równocześnie chcę być zapomnianym”. Młodych ludzi – dzieci i młodzież - zachęcał do wchodzenia na drogę dziecięctwa duchowego św. Teresy od Dzieciątka Jezus, której dzieło „Dzieje duszy” wywarło głęboki wpływ również i na jego życie wewnętrzne. Stał się cenionym spowiednikiem… Nie zapominał i o swojej, dużej i nie zamożnej wszak, rodzinie, stając się dla niej korespondencyjnym przewodnikiem duchowym. We wrześniu 1939 r., już po wybuchu II wojny światowej, został sekretarzem Komitetu Pomocy Dzieciom. A potrzeby były wielkie – wszak ojcowie rodzin byli często na froncie… W czasie kampanii wrześniowej, podczas walk, które miały miejsce w okolicach Ołtarzewa w ramach tzw. Bitwy nad Bzurą, wychodził na pole i spowiadał rannych, a umierających przygotowywał na śmierć. Po klęsce i rozpoczęciu okupacji niemieckiej pozostał, z kilkoma braćmi w Ołtarzewie (klerycy, wśród nich o. Józef Stanek, późniejszy błogosławiony, zostali ewakuowani na wschód, gdzie zresztą wpadli w łapy drugiej zaborczej potęgi – sowiecko-rosyjskiej), służąc duchową okolicznej ludności i powracającym, ukrywającym się żołnierzom kampanii wrześniowej… Został też ekonomem domu seminaryjnego, w którym przebywało ok. stu osób – a ponadto Niemcy na pewien czas zamienili seminarium na szpital wojenny - odpowiedzialnym za jego aprowizację. Mimo podejmowania coraz to większych obowiązków pozostawał wierny zapisanemu gdzieś spostrzeżeniu, że „Nie godność, nie władza daje szczęście, ale zbliżenie się do Boga – miłość”… W 1941 r. otrzymał nominację na mistrza nowicjatu. Tyle zdążył z siebie dać w pracy kapłańskiej. Pięć krótkich lat. Jeszcze zdążył zanotować: „Za najszczęśliwsze uważam chwile w swym życiu, które przepędziłem na serdecznej modlitwie, w bezpośrednim obcowaniu z Bogiem”, gdy 16.v.1941 r. został aresztowany przez gestapo i przewieziony na Pawiak, sławetnego warszawskiego więzienia, gdzie już za czasów carskich ginęli Polscy patrioci (m.in. Romuald Traugutt)… Po dwóch tygodniach okrutnych tortur, 28.v, zawieziono go, tym samym transportem, co o. Maksymiliana Kolbe, do obozu zagłady Auschwitz. Zarejestrowany został jako „więzień nr 16895”. Przez pięć miesięcy poddawany był okrutnemu reżimowi pracy, nieustannego głodu i ciągłych upokorzeń. Wycieńczony, torturowany fizycznie i duchowo, moralnie miażdżony. Jeden ze współwięźniów tak opisywał tamte dni w Auschwitz: „Pracując przy wydobywaniu żwiru z Soły, mogliśmy obserwować komando zapędzane do wycinania łoziny z brzegów rzeki. Brodząc w wodzie musieli tamci więźniowie szybko -bo w Oświęcimiu wszystko musiało dziać się schnell - ciąć łozę, wiązać ją w wielkie pęki i dźwigać na plecach. Komando to składało się z ludzi z bloku 14, z naszych sąsiadów i innych”… Opowiadał o losach o. Maksymiliana Kolbe, ale z nim cierpieli i inni. Wśród nich ks. Józef… Naoczni świadkowie zapamiętali, iż prześladowania, poniżenia i udręki, zadawane mu z nienawiści do wiary i kapłaństwa, znosił z godnością i spokojem. Postępował zgodnie z zapisanymi przez siebie kiedyś słowami: „Pragnę kochać Boga nad życie. Oddam je chętnie w każdym czasie, ale bez gorącej i wielkiej miłości Boga nie chciałbym iść na drugi świat”… I tę miłość zachował do końca… Ponoć nawet oprawcy dziwili się jego pokornej postawie. Pewnie dlatego – by go złamać - 16.x.1941 r. dostał się w ręce słynącego ze swego okrucieństwa kapo pod-obozu „Babice”, niejakiego Heinricha Krotta (niemieckiego kryminalisty nazywanego „krwiożercą”). Tenże oprawca, który również uwziął się na o. Maksymiliana, poddał Józefa okrutnym torturom… Jeszcze tego samego dnia, zmaltretowany, zakatowany, odszedł do Pana. Prawdopodobnie tego samego dnia, w tym samym miejscu - w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz - co i kapucyn o. Anicet Kopliński… Jego ciało spalono w krematorium… W 1999 r. został beatyfikowany przez Jana Pawła II w grupie 108 polskich męczenników II wojny światowej. Był wśród nich i o. Anicet Kopliński i współbrat o. Józef Stanek. Papież wołał wtedy: „[W akcie beatyfikacji] niejako odżywa w nas wiara, że bez względu na okoliczności, we wszystkim możemy odnieść pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłowałpor. Rz 8, 37. Błogosławieni męczennicy wołają do naszych serc: Uwierzcie, że Bóg jest miłością! Uwierzcie na dobre i na złe! Obudźcie w sobie nadzieję! Niech ta nadzieja wyda w was owoc wierności Bogu we wszelkiej próbie! Raduj się, Polsko, z nowych błogosławionych […] Spodobało się Bogu ‘wykazać przemożne bogactwo Jego łaski na przykładzie dobroci’ twoich synów i córek w Chrystusie Jezusiepor. Ef 2, 7. Oto ‘bogactwo Jego łaski’, oto fundament naszej niewzruszonej ufności w zbawczą obecność Boga na drogach człowieka w trzecim tysiącleciu! Jemu niech będzie chwała na wieki wieków […]” Jest patronem miasta i gminy Brusy. Z okazji ogłoszenia ks. Józefa - przez bpa Jana Bernarda Szlagę (ur. 1940, Gdynia) - patronem Brus ułożono specjalną modlitwę w intencji miasta: „Wszechmogący Wieczny Boże, daj wszystkim mieszkańcom ducha gorliwości religijnej, aby żyli pobożnie i zawsze kierowali się zasadami moralnymi naszej świętej wiary katolickiej. Spraw, aby wśród nas nie było nikogo, kto nie szanowałby ludzkiego życia; kto pogrążony w nałogach, zwłaszcza w alkoholizmie, zapomniałby o swoich obowiązkach wobec rodziny i Ojczyzny…”
za:http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/1016blJOZEFJANKOWSKImartyr01.htm
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo