Serce Twoje niech będzie Nazaretem przez udoskonalenie spraw codziennych. Niech będzie Kalwarią przez znoszenie małych krzyżyków. Niech będzie Wieczernikiem przez wierność dobrym natchnieniom. Niech będzie Niebem przez Ducha Adoracji, Czci i Wdzięczności.
/bł. Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza/
23 kwietnia 1989 roku Papież Jan Paweł II do grona błogosławionych Kościoła włączył Marię od Pana Jezusa Dobrego Pasterza - Franciszkę Siedliską. Polkę, pochodzącą z mazowieckiej ziemi, z Roszkowej Woli. Założycielkę Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu. W dzień po uroczystościach beatyfikacyjnych Ojciec Święty do zgromadzonych w Auli Pawła VI Polaków między innymi powiedział: "Cieszę się i dziękuję w sposób szczególny Bogu za to, że właśnie mnie było dane dołączyć jej imię do tych, którzy zapisani są w niebie, a tym samym postawić ją na przedłużeniu dziedzictwa św. Wojciecha, św. Stanisława, św. Jacka/.../; że stała się świadkiem i współtwórczynią odrodzenia się w Bogu naszego Narodu, gdy na jego horyzoncie zdawały się gasnąć wszystkie inne światła". Pytamy często: "Czy dziś są święci?" Są. Trzeba ich tylko poszukać. Lecz nie szukajmy efektów świętości. Im społeczeństwo chłodniejsze, im gorliwsza jest pogoń za sensacją i za zyskiem, tym świętość wypowiada się ciszej. Cud nie jest dla tych, którzy nie chcą patrzeć. Całe życie świętych jest cudem. Odnajdźmy jednego z nich, a nagle przekonamy się, że dokoła niego dokonują się setki cudów, tylko my nie umiemy ich zobaczyć. Więc to była świętą? Na czym polegała jej świętość? Była przecież zwyczajnym człowiekiem. Nie odgadywała przyszłości. Można się jej było zwierzyć z małych trosk codziennego życia, a ona się tymi troskami smuciła. Można ją było prosić, aby się za nas pomodliła i wtedy - ale dopiero po jakimś czasie, gdy już utraciliśmy poczucie związku między naszą prośba, a tym, co się stało - znikały nasze zmartwienia. Pozostały po niej pamiątki, zapiski, tysiące listów. Odszukajmy tajemnicę świętości... Więc zacznijmy: Pewnego dnia... Albo inaczej, według znanego szablonu: urodziła się 12 listopada 1842 roku w Roszkowej Woli w majątku rodzinnym ojca, w powiecie rawskim. Może wtedy stanie przed nami dziewczynka, potem panienka z domu, jakich setki były przed ponad stuleciem w Polsce. Ma na imię Franciszka. Pan wpisał w jej życie zadanie, które doprowadzi po latach do powstania nowej rodziny zakonnej, zwanej popularnie nazaretankami. Spróbujmy zapytać Franciszkę, dziś - bł. Marię od Pana Jezusa Dobrego Pasterza, jak Bóg ją prowadził i powoli, ale konsekwentnie realizował w jej życiu swój odwieczny zamysł. Franciszko, urodziłaś się w ziemiańskiej rodzinie i twój ojciec, Adolf Siedliski, będąc typowym szlachcicem ówczesnych czasów z pewnością chciał zapewnić tobie i twemu bratu warunki do życia na poziomie ludzi swojej klasy. Jak wspominasz teraz, po latach, tę atmosferę panującą w waszym domu? Ojciec był bardzo szanowany i ceniony w sąsiedztwie, jako zacny i prawy człowiek, nadzwyczaj gościnny. Rodzice nie byli pobożni, a raczej byli pobożni jak zwykli ludzie na świecie; odznaczali się wielką szlachetnością, ale Bóg nie panował w naszym domu. Do jakich wydarzeń wracasz najchętniej wspominając swoje dzieciństwo? Które z nich szczególnie zaważyły na twoim dalszym życiu? Jest to z pewnością dzień mojej I Komunii św. Pamiętam, 1 maja 1855 r. wstawszy rano, w bieli ubrana, pojechałam z mamą do kościoła oo. kapucynów na ul. Miodową w Warszawie. Tłum był w kościele, bo tegoż roku i dnia po raz pierwszy zaprowadzono w Warszawie nabożeństwo majowe na cześć Najśw. Panny. Dla wielkiego tłumu pozwolono nam przejść przez chór zakonników do prezbiterium i uklęknąć na stopniach ołtarza, a więc było swobodnie; zresztą ja nic i nikogo nie widziałam i Pan Jezus mój najdroższy, jedyny wszedł do serca mego. Właściwie całe twoje dzieciństwo i młodość były naznaczone cierpieniem i chorobą, która często nasilając się sprawiała, że długie dni spędzałaś przykuta do łóżka. Czy nie przeraziła cię świadomość wielkości zadania, które Bóg postawił przed tobą, byś została Założycielką nowego zgromadzenia zakonnego? Z początku bardzo mnie to przejęło. Ojciec Leander, mój spowiednik, mówił bardzo poważnie, że ani nie zmusza, ani namawia do tego, zostawia mi wolność. Kazał się modlić. Wzięłam krzyżyk do ręki i błagałam Pana, aby mi dał spełnić swą Najświętszą Wolę. Po długiej modlitwie, nagle uczułam w duszy to, o co prosiłam - to jest dziwne światło i odwagę. Oddałam się mojemu Bogu na wszystko, czego ode mnie zażąda. Czy twoja podróż do Rzymu w 1873 roku i audiencja u papieża Piusa IX miała na celu potwierdzenie tej decyzji? Pragnąc widzialnego znaku Woli Pana Jezusa, udałam się do Rzymu, aby tę myśl Bożą przedstawić Ojcu Świętemu, wierząc mocno, że jeżeli otrzymam na to dzieło pozwolenie i błogosławieństwo, będzie to dla mnie wyraźny znak, że sam Pan dzieła tego pragnie - gdyby zaś Ojciec Święty nie był potwierdził tej myśli - zupełnie byłam gotowa zaniechać tego dzieła. Ostatecznie Pius IX udzielił swego błogosławieństwa i to był początek dzieła, którego Duch Święty zapragnął w Kościele. Ale właściwie jeszcze przez prawie 10 lat trwały poszukiwania duchowego kształtu nowej rodziny zakonnej. Ostatecznie odczytałaś, że ideałem postawionym przez Boga tobie i twoim siostrom do naśladowania ma być Naświętsza Rodzina. Dlaczego właśnie Ona? Tak mi się przedstawiło życie Nazaretu: życie miłości, na zewątrz praca, obowiązek, oddanie się na wszystko, czego Pan Jezus wymaga. A to wszystko uprzejmie, z miłością, swobodnie, aby wszystkich do Pana Jezusa pociągnąć. Ale tam, w głębi duszy, w życiu wewnętrznym, tam najściślejsze złączenie duszy z Panem Bogiem, miłość najczystsza, poświęcenie, zapomnienie o sobie. Ten sposób życia Matka Maria przekazywała kolejnym siostrom nazaretankom. Kiedy napływały do Zgromadzenia nowe kandydatki, Założycielka otworzyła dom w Krakowie w 1881r. /pierwszy dom powstał w Rzymie/. W 1885r. posłała jedenaście sióstr /połowę Zgromadzenia/ do Stanów Zjednoczonych, gdzie wielka liczba polskich emigrantów wymagała obecności i pomocy sióstr. Otworzyła również domy w Paryżu i w Londynie oraz kolejne domy w Polsce. Stopniowo ponoszone przez nią trudy zużyły jej słabe siły fizyczne. Zaledwie wyszła z poważnej choroby, zaraz rozpoczynała intensywne prace. Wciąż podróżowała, niosąc do każdego domu Nazaretu swoją miłość i matczyną radę. Odeszła do Pana, w Święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny 21 XI 1902r. Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza była świadkiem upadania życia rodzinnego i dostrzegała grożące rodzinie niebezpieczeństwa. Pragnęła więc, by jej Zgromadzenie angażując się w różne rodzaje apostolstwa zatroszczyło się przede wszystkim o religijne i moralne odrodzenie rodziny i aby troska o nią była jego szczególnym darem dla Kościoła. Swoje oddanie rodzinom siostry potwierdziły w czasie niemieckiej okupacji. W 1943 roku w Nowogródku, jedenaście Sióstr Nazaretanek złożyło Bogu ofiarę życia, prosząc w zamian Boga o uwolnienie aresztowanych ojców rodzin. Bóg przyjął wielkoduszną ofiarę. Siostry rozstrzelano - aresztowani wrócili do rodzin. Przez ostatnie lata toczył się proces beatyfikacyjny Sióstr z Nowogródka. 5 marca 2000r. Papież Jan Paweł II beatyfikował S.M. Stellę i 10 współsióstr ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu. Dziś, pozostając wierne charyzmatowi przekazanemu naszej Założycielce, otaczamy duchowym wsparciem rodziny oraz niesiemy im pomoc poprzez pracę wychowawczą w przedszkolach i szkołach, w domach samotnej matki, zakładach opieki. Tam, gdzie pracujemy staramy się przenosić atmosferę Nazaretu i na wzór Świętej Rodziny tworzyć Dom, w którym panuje Królestwo Bożej Miłości. We wszystkich naszych domach modlimy się za rodziny, także za Twoją: Najświętsza Rodzino, błogosław i strzeż wszystkie rodziny świata. Zachowaj je złączone nierozerwalnym węzłem miłości, wierne otrzymanym łaskom i obowiązkom swego powołania. Spraw, aby żyły według Prawa i przykazań Bożych, by ich życie było odbiciem Twego życia na ziemi i pozwoliło im kiedyś cieszyć się Twoim szczęściem w niebie. Amen.
za:http://www.nazaretanki.pl/zaloz.htm
Puenta: <<"Czy dziś są święci?" Są. Trzeba ich tylko poszukać>>
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo