Przesławna akademia krakowska, królów polskich szczęśliwa fundacya, korony tej ozdoba i kościoła świętego katolickiego podpora – jako dobre drzewo – dobrych wiele owoców w mężach sławnych, których błogosławiona pamięć zostaje, rodziła i rodzi; którzy żywotem chwalebnym, nauką i pracą na żniwie bożem i wychowaniu młodzi lata swoje trawiąc pomocne nam do zbawienia i cnót świętych przykłady zostawili. Miło mi wspomnieć na tych, których pamięć moja zaszła i których ćwiczenia i towarzystwa z uciechą zażywałem; na onych Benedyktów, Koźminów, Szadków, Sebestyanów, Leopolitów, Sylwiuszów, Pilznów, Herbestów i kaznodziejów sławnych królów polskich: Tarczynów, Sokołowskich, Klodawitów, których ta matka pociesznie urodziła i z których się już niebo weseli. Jako cię zapomnieć mam złotej wymowy Janie Leopolito, któryś na pogrzebowem kazaniu od świec zarażony umarł? i ciebie Sokołowski, któryś pismem tak poważnem kościół boży oświecił? byliście mi ochłodą i pobudką do dobrego. Nie ruszam tych, którzy pamięć moją przechodzą. Wiele było synów matki tej płodnej, jako wpół – zakonników: ludzie na cnotach, pobożności i nauce osadzeni, pokorni, gardziciele świata, nabożeństwu i naukom oddani, w wierze katolickiej nienaruszeni, pracowici, a na małych dochodach i u jednego stołu spólnego przestający, kościoła świętego obrońco, pilni nauczyciele uczniów wszystkich stanów. Roboty i prace ich na duchownych i świeckich korony tej kwitnęły i do tego czasu kwitną. Miedzy nimi był ten, którego się żywot kładzie, błogosławiony Jan Kanty w krakowskiem biskupstwie w miasteczku Kenty u Oświęcimia roku pańskiego 1412. z uczciwych i pobożnych rodziców Stanisława i Anny urodzony; w młodości karmiąc się przykładami domowej pobożności nasienia wielkich cnót w sobie pokazował. Dany na naukę do akademii krakowskiej prędko nictylko w naukę, ale i w obyczaje uczciwe chrześciańskie podrastał i wszystkim był wdzięcznym i miłym kwiatem młodości swej. Zkąd poznać a domyślać się każdy mógł, iż z niego wielki człowiek i panu bogu miły uróść miał; jakoż tak było. Nie długo – zgodnym głosem nauczycielów swoich w nauce i dowcipie pochwalony – bakałarskim pierwej a potem mistrzowskim tytułem ozdobiony był. Czytając a ucząc drugich i pożytki w młodych głowach i sercach rozmnażając godnym się stał policzenia i wezwania na ustawiczną robotę i katedrę akademii krakowskiej. Na której pilność wierną i życzliwość ku słuchaczom pokazując do teologii, nawyższej zabawy, przyszedł i, onej nauczając, sam prawym teologiem kapłański stan święty przyjmując został; i miał większą do służby bożej przyczynę a, co dzień przeczystą ofiarę sprawując, błagał pana boga za swoje i ludzkie grzechy i tem się więcej od świeckich pożądliwości odrażał a do niebieskich przyprawował. Zaczynał już surowszo życie uprzejmie serce swoje twórcy swemu oddając i nic więcej i goręcej nie pragnąc, jedno mocną miłością do niego się – przypoić i – wolę jego świętą pełniąc – w dom się górnych jego rozkoszy i widzenia chwały jego dostać. Na pomoc nieudolności swej i zwojowanie cielesnych pożądliwości trudził ciało swoje rozmaicie chcąc je powolne duchowi uczynić, aby mu do służby bożej świętego towarzystwa pomagało a swemi głupiemi żądzami nie przeszkadzało. Umyślił też je i nabożną drogą do ziemi świętej i grobu bożego ukrócić gorącą ku panu zbawicielowi naszemu miłością zapalony. Dostawszy towarzystwa tejże myśli, puścił się do Jeruzalem, żadnemi się trudnościami na ziemi i morzu odstraszyć niedając ani się tureckiej niewoli i najazdów niebojąc. Upadając tedy do nóg biskupa swego o błogosławieństwo prosił, które wziąwszy puścił się w oną daleką i trudną drogę, w której koni, póki ziemią jechać mógł, choć go na to namawiano, nie używał tłomoczek swój sam nosząc i pieszo, póki ziemi stawało, idąc. Tam prowadzony od anioła bożego zdrowo zaszedł i oddawał pokłon Chrystusowi bogu swemu, ziemie onę – na której były ślady nóg jego i odprawa przedziwna zbawienia naszego i trudzenia, cierpienia, krzyża, a śmierci jego pamiątki – całując i łzami polewając napełniał się radością duchowną i grób on przenajchwalebniejszy oglądając dziękował za tak ciężkie i pokorne nawyższego syna bożego dla nas poniżenie i srogiej śmierci podjęcie. Z której swoje grzechy obmywał i zmartwychwstaniem się przesławnem uweselając do żywota duchownego i usprawiedliwienia pomocy brał. Przemieszkał tam czas niejaki na modlitwach, gdzie i Turkom śmiał przyganiać i ono do prawdy zbawiennej przywodzić. Wrócił się do domu zdrowym i za przejazd on daleki i miłościwe przyprowadzenie pana boga wychwalał. A gdy z onego ciężkiego utrudzenia odpoczął a na siły się pierwsze zdobył, słodkość onego miejsc świętych nabożeństwa w sercu swem rościerając umyślił w Rzymie apostolskie groby nawiedzić. I uczynił nie raz ani dwa, ale czterykroć trudności wielkie w głodzie, w zimnie, w niedostatkach i pracy podróżnej podejmując. Po czem było znać, iż po każdej drodze dóbr duchownych i pociech od pana boga sobie przyczyniał. Bo potrawa smaczna do powtórzenia wzywa. Polacy, którzy w Rzymie przemieszkiwali, dziwując się jogo częstej do Rzymu przechadzce, pytali go dla czego się tak trudził, gdyż nie dla żadnych praw, ani otrzymania jakich benefieyów tam chodził? on im odpowiadał: to mój czyściec, w którym moje grzechy obmywam i ztąd biorę do dobrego żywota chrześciańskiego ochotę cisnąć się do radości onych niebieskich, które wierzącym i pracującym słowny i dobrotliwy bóg obiecał. Te się słowa jego z żywotem wielce świętym, który aż do końca prowadził, zgadzały. Żył w doskonałych cnotach światu i ciału umarły, samemu panu bogu chcąc się podobać, na którego się służbę wszystek i całe oddał. Nic na świecie nie pragnął, ani mieć chciał w rzeczy niewidome i przyszłe serce wszystko obróciwszy. Dana i mu jest plebania w Olkuszu, pięć mil od Krakowa, ale ten urząd prędko z siebie złożył, za ciężar sobie i niebezpieczeństwo straż dusz ludzkich mając; wrócił się do kolegium i pisma świętego nauczał. Czystość duszną i cielesną zachował, postami się trapił a modlitwy ustawiczne w niebo posyłał łzy często przed obrazem zbawiciela i przeczystej matki jego wylewając. Ten obraz na pamiątko jego na wejściu do kolegium wielkiego przybity aż do tego czasu jest. W zachowaniu postów był pilny, w cierpliwości łaskawy, w wierze stateczny, w miłości gorący, w pokorze niski, w rozmyślaniu tajemnic bożych wysoki, w oczekiwaniu mocny, w wstrzemięźliwości osobliwy. Nic w uściech nie miał, jedno pana Jezusa a imię matki jego przenajświętszej. Jedzenie jego tylko do podpory ciała; suknia nie tak zimno odganiała, jako tylko nagość pokrywała. Sen krótki ledwie strapione postami i duchownem ćwiczeniem zemdlone ciało posilał. Łóżko ziemia goła, a niedźwiedzia czasem skóra go zagrzewała. Mięsa, doktorem zostawszy, nigdy nie jadł. A gdy go dnia jednego chęć do niego z poduszczenia szatańskiego uwodziła, porwał z ognia świnie mięso, które był na to dla swojego umartwienia piec rozkazał i twarz niem mazał a grzbiet bił mówiąc: ciało! chciałoć się ciała, najedzże się do woli. Małe powszednie grzechy, bez których nie żyjemy, tak opłakiwał, jakoby były wielkie i śmiertelne. W mowie prawdę zawsze chował a kłamstwem się srodze brzydził. Gdy raz w drodze onej nabożnej złupiony był od rozbójników, którzy go o pieniędzy więcej, jeżeliby ich gdzie nieskrył, abo zataił? pytali; on zapomniawszy, iż był gdzieś kilka czerwonych złotych w sukni zaszył, powiedział, iż więcej nie miał. Ale, gdy na one zaszyte pieniądze wspomniał, zawołał na rozbójników, aby się wrócili i mówił im: niechcę kłamać, bierzcie i to, czegom zapomniał. A oni zdziwili się cnocie jego i ono mu, co byli wzięli, przepraszając go wrócili. Na schadzkach i rozmowach doktorskich, gdy mu się co wolnie mówić przy prawdzie przydało, pomniał na one słowa: posługa czyni przyjaciele, a prawda nienawiść rodzi; i do tych, które od siebie obrażone bydź mniemał, mieszkania wchodząc mówił: idę do służby bożej, proszę odpuść mi, jeźelim cię jakiem słowom przykrem obraził. A gdy go kto obraźliwą i uszczypliwą mową strofował, milczał a sam do siebie, jako się był przyzwyczaił, one słowa mówił:
Conturbare cave: non est placare suave.
Infamare cave: nam revocare grave.
Strzeż się kogo zafrasować: bo niesmaczno przeprawować.
Sławy nie ruszaj bliźniego: bo odwołać coś ciężkiego.
Te słowa i drugim naprzyklad na ścianie swojej pisał. Miłosierne uczynki nieprzestając czynił: potrzebnym pomoc dając, smutne ciesząc, goście i pielgrzymy przyjmując, więźnie nawiedzając i sercem miłosierdzia pełnem szaty i bóty co rok ubogim – kupując – rozdawał. Czasem ujrzawszy bosego ubogiego swoje mu trzewiki dawał a sam nogi swoje gołe spuszczeniem płaszcza pokrywając do domu się wracał. Gdy z przygody ogniem Kraków gorzał i ogień domy w ulicach pożerał, z żalu wielkiego starzec miły do pana boga wołał; i modląc się ujrzał męża poważnego twarzy świetnej, który do niego te słowa rzekł: nie frasuj się o ogień, dla modlitwy twojej ustanie; to mówiąc zniknął. I tak się stało, ucichł on pożar. Gdy przyszedł czas zejścia jego, będąc już i w lata i w dobre uczynki pełnym zachorował i z psalmu one słowa mówił: ach mnie panie! przedłużyło się mieszkanie moje; i inne nabożne słowa wedle zwyczaju swego mówił, między któremi i te też: najwyższy bożo ojcze, źródło wiecznej sprawiedliwości, który z niewymownej dobroci swej wszystko tworzysz, początkiem i przyczyną pierwszą natury wszystkiej będąc; który niezmierną mądrością i opatrznością swoją wszystko, rządzisz, umacniasz ożywiasz, uskramiasz, i wzbudzasz; któryś jest bóg jeden w trójcy; prowadź mię przez nieobjęte miłosierdzie twoje i wysługi a męko najmilszego syna twego do siebie i do szczęśliwego końca, łubom dla grzechów moich niegodny, abym cię w królestwie twójem wychwalał i dziękował na wieki! I opatrzywszy się przeświętym wiatykiem ciała pańskiego upominał towarzyszów swoich do spólnej miłości, pobożności i wszystkich uczciwości. Zatem z tego mieszkania ciemnego do wiecznej zapłaty wyszedł roku pańskiego 1473.; w samą wigilię narodzenia bożego z wielkim wszystkich wiernych żalem i czcią w kościele świętej Anny w Krakowie położony. Ciało jego w lat 66. po śmierci, to jest roku pańskiego 1539. na lepsze i ozdobniejsze miejsce, w cynową przełożone trunę, w tymże kościele świętej Anny przeniesione jest i w wielkiej czci u wszystkich zostaje, do którego nabożnie ludzie przychodzą; gdzie grób poważny i wielki z kamienia Jakób z Kleparza, doktor, kanonik krakowski, prędko potem jemu zbudował. U ciała jego za łaską bożą zaraz po śmierci cuda się działy, których tu z Macieja Miechowity, kronikarza polskiego, niżej część położę. Rozliczne i insze potem były i teraz dzieją się, niektóre z nich przypomnię tamże; wszystkie, świątobliwość jego rozgłaszają i w swoim słudze pan nasz, Jezus Chrystus, uwielbiony jest, któremu z ojcem i z duchem świętym cześć i chwała na wieki! Amen.
Ks. Piotr Skarga Żywoty świętych pańskich narodu polskiego
Puenta:
Dziś, gdy cierpienie jest "passe", dziewnie się człowiek czuje na myśl o zadawaniu sobie bólu by pokonać pożądliwość w imię Boże. O ludziach jak św. Jan Kanty mówiono: święci szaleńcy. Ale czy rzeczywiście oni byli szaleni, a my normalni?
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo