"Kunogunda abo Kinga była córka króla węgierskiego Belli, z matki Maryi cesarzowy greckiej carogrodzkiej, której ojciec z narodu neronowego, a matka z narodu świętej Katarzyny męczenniczki. Brat rodzony króla Belli, Kolomanus, był książęciem ruskim halickim i miał za zonę Salomeą, córkę książęcia polskiego krakowskiego, Leszka, siostrę rodzoną Bolesława Pudyka. Która — jechawszy do Węgier — Kunegundę, powinna swoje, tajemnie do Polski wywiozła, aby ją za żonę, dala Bolesławowi, bratu swemu. Miał wtenczas Bolesław lat 12 i radę miał od matki, aby sobie innej żony nie brał, jedno tę, któraby Solomei siostrze jego była podobna a na pierwsze jego ujrzenie rozśmiała się. I gdy mu ją z wielką pompą i dworom do kościoła przywiedziono, sprawił to pan bóg, iż mu się podobna siostrze jego zdała i — najprzód go ujrzawszy — wstydliwie się i wesoło ukazała tak, iż się jej wielce zaraz rozmiłował. Maluczką będąc dała wielkie znaki przyszłej świątobliwości. Był obyczaj ten, iż królewskim dzieciom, skoro je od mleka odsądzono, dawano im najświętsze ciało Chrystusowe w kielichu; a iż ta, skoro się ochrzciła, przemówiła ono słowo: Ave regina coelorum, zaraz dane jej jest pierwej ciało pańskie w kielichu, niżeli piersi skosztowała. Odchowana, jeszcze nie mówiąc, u mszy świętej, do której ją z innemi dziatkami królewskiemi przynoszono, nigdy nie płakała, ani jeść żądała, ale oczy w niebo podnosiła — od czego odwieść gabaniem żadnem dziecięcia onego nikt nic mógł. Podrastając uczęszczała do kaplicy równe swoje tam ciągnąc, a z kapłanami aż po końcu mszy wszystkich wychodząc; często modlitwy czyniła i ciało swojo młode trudziła; kazania pamiętała i z niego sobie nauki chowała; panny swe do nabożeństwa namawiała, aby to czyniły, co ona. O rzecz żadną barziej pana boga nic prosiła, jedno, aby ją przy czystości i dziewictwie zachował. Od młodości włosienice nosiła. Na weselu onem małżeńskiem, do którego arcybiskupi, biskupi i wszyscy panowie wezwani byli, gdy nawiększe wesele było, ona, jako święta Cecylia, śpiewała w sercu prosząc o czystości zachowanie; i gdy wprowadzona była do łożnicy, król jej rzekł, aby go prosiła oto, o coby chciała, iż jej odmówić nic miał. Tak pan bóg serce jego sprawi?, że jej o to spytał. A ona nie prosiła o ubiory, ani o fortuny, o złoto i szaty drogie; ale o to, aby spólnie czystość chowali panu bogu ją ślubując i ofiarując. Bolesław — tak zjęty proźbą oną i sam swem pytaniem ułowiony — przyzwolił do roku tak, żeby o tern nikt nie wiedział. Ona — w tym czasie w poruczeniu świekry swojej Grzymisławy będąc — gorąco nabożeństwo czyniła, do kościoła się cicho i często skradając a boso chodząc, panny zaś, żeby milczały, przenajmując i całą noc tam przebywając. O co ją świekra jej często gromiła, zwłaszcza raz w Korczynie, gdy się była do kościoła świętego Mikołaja schroniła. Gdy rok minął, uprosiła u męża drugi rok chowania czystości, pilnie i gorąco prosząc, aby on rok darował przenajświętszej pannie; i przyczyniła sobie nabożeństwa i dobrych uczynków ubogim służąc i ich rany a wrzody obmywając. Raz jadąc z Korczyna ku Paczanowu potkała trędowatego, którego gdy inni mijali, ona wysiadłszy trąd jego całowała i na wóz go swój wzięła. Czem się inne panie i panny brzydząc śmiać sie z pani swojej poczęły i towarzystwa się z nią zarzekały; a ona nic na to niedbając białejgłowie także trędowatej też posługo uczyniła i, gdy ją całowała, wnet jej usta spuchły. Mniemały drugie, aby już od niej zarażona była, ale, gdy drugi raz to uczyniła, wszystka ona puchlina odeszła. Od tego nawiedzania trędowatych czart ja w Sędomierzu gromada psów i drugi raz wieprzów odstraszył, ale go ona
krzyżem świętym odpłoszyła i posługi one nabożne odprawowała. O trzeci rok czystości była większa trudność; pokornie, pilnie i z płaczem prosiła, aby trzeci rok świętemu Janowi Chrzcicielowi mąż jej Bolesław darował. Gniewać się książę począł i groził przyjaźnią ku innym białymgłowom. Potem przed spowiednikiem na nię się żalił i od niego rozkazaniem i innem karaniem przymuszana była, aby powinności małżeńskiej dosyć czyniła. Już był książę kazał niejaką sobie przywodzić, już z nią nie mówił, a ona nic nierozpaczając modlitwie się Jana świętego Chrzciciela poruczała, którego gdy wigilia przyszła, będąc w Korczynie na modlitwie ukazał się jej Jan święty Chrzciciel i oznajmił jej, iż wysłuchana od boga jest a dał jej taki znak: skoro z kościoła wynidziesz, potka cię książę i wesoło cię przywita, rękęć poda i uprosisz u niego wszystko. Co się tak stało; i dziękując panu bogu Kinga uczyniła taki ślub: iż ktoby jej kolwiek o jaki dług, abo o przyczynę za występnych prosił w ten dzień, iż wszystko uczynić miała. Gdy tedy ku swym świętym myślom przyszła, w łożnicy swej zawżdy dwie białogłowy miała, któreby ją budziły na modlitwę skoroby zasnął małżonek jej; i rozsławiły one białogłowy powściągliwość ich wielką widząc czystość wszelaką w łożnicy onej i tajemną obudwuch cnotę. O co wszczęła się dla potomstwa między panami trwoga nie mała. A Kinga postępowała dalej w cnotach i nabożeństwie; słuchała czasem mszy trzydzieści na dzień, dyscypliny i biczowania żelaznym łańcuszkiem czyniła. Mąż jej gdy na Tatary jechał, wielkie mu zwycieztwo uprosiła i miała objawienie. Bo święty Gerwazy i Protazy ukazał się jej wygraną bitwę obiecując; jakoż widziano je w bieli, iż oni wojsko tatarskie gromili i żaden nie zginął z wojska jego, ani pojmany. Jałmużny wielkie czyniła, wielo złota kładąc na ołtarze ; w dzień kwietny suknie, w której w kościele była, wychodząc na cześć ukrzyżowanego pana na ofiarę kładła; w wielki piątek czterdzieści ubogich karmiła, nogi umywała, odziewała. Gdy do klasztoru Salomei świętej Klary wchodziła, w drogą się szatę ubierała i tam ją na ofiarę zostawiała. Zalecając jedne białąglowę do klasztoru, nie barzo do tego sposobną, duchem świetym prorokowała, iż inne życia doskonałością przechodzić miała; co się tak stało. W drodze żadnego kościoła nie minęła, aby ofiary do niego posłać nie miała; a gdzie był kościół najświętszej panny matki bożej, do niego pieszo szła i boso po najgorszej i najostrzejszej drodze. W Skarżyszowie, gdy wniść do kościoła chciała, czart się jej w osobie baby, wyższej niżeli kościół, ukazał; krzyknęli inni z bojaźni a ona go krzyżem świętym odpędziła i kościół się jej sam otworzył. W Węgrzech ojca swego, króla Belle, nawiedzając, uprosiła u niego górę jedną soli i tam w nię pierścień swój wrzuciła: a potem — gdy się w Bochni w ziemi krakowskiej żupy otworzyły — w pierwszym bałwanie, który wykopano, pierścień się on jej nalazł; który ujrzawszy Kuncgunda i poznawszy dziękowała panu bogu, czyniącemu cuda tym, którzy go miłują. W tenże czas w Węgrzech będąc, gdy się na ojca jej tajemnie poddani zmawiali i zabić go chcieli na jednym obiedzie u Pawła niejakiego, ona o tern się dowiedziawszy, między one złe ludzie poszła i trzydzieści mieczów z reki im wydarła a swoim dworzanom podała, ojca też z onego miejsca wywiodła. Wróciwszy się do Polski w ostrym żywocie i jałniużnach rosła, która, jej szata najlepiej przystała, te wnet panu bogu na ofiarę dawała; a którykolwiek klejnot ją w oczach ludzkich zdobił, ten zaraz zdjąwszy na ozdobę kościoła darowała. Gdy ją z urody chwalono, brukała twarz i mazała. Jeszcze za żywota męża swego za jego dozwoleniem uczyniła profesye — przy śpiewanej mszy w reku ministra' — według reguły świętego Franciszka w Krakowie i tak żyła w posłuszeństwie spowiednika wszystko, co zakon wyciągał, wypełniając. Przed profesyą kazał jej maż mięso jadać i zwierzynę i wino pić; ale, gdy na rybach przestawała, chcąc ją karać książę a kosztując co jadła uczuł w rybach smak mięsny i od tego czasu dopuścił jej nabożeństwa, jako ona rozumiała, w jedzeniu używać. Spowiednik jej boso chodzić zakazował a ona u trzewików podeszwy wyrzynała i w rzeczy w trzewikach chodziła. Za co jej spowiednik dał pokute, aby na ziemi, zawiesiwszy one trzewiki na szyi, siedziała; co ona pokornie wypełniła. Cały poranek na modlitwie trawiła; po objedzie robiła ręką kościelne ochedóstwa i tak z mężem przez lat czterdzieści w czystości świętej przeżyła. Gdy jej mąż umarł, jeszcze go nie pogrzebłszy jawnie ubiór mniszek świętej Klary pod regułą świętego Franciszka na się oblokła w dzień świętego Melchiada.A gdy się, panowie na pogrzeb królewski zjechali, prosili jej, aby ich nieopuszczała a królestwo sprawowała, abo kogo od siebie na nie naznaczyła. Ona na rozmysł sobie wziąwszy a prosząc, aby we wdowim ubiorze przyjść między nich mogła, szła w dom jednej nabożnej panny na imię Marty wespół z siostrą swoją Bolentą, księżną Wielkiej-Polski i tam wziąwszy prześcieradło męża zmarłego rozerznęły je i pokryły pokorne głowy swoje jako mniszki ; tak tedy wyszła na pogrzeb Bolesława do chóru Franciszkanów w Krakowie. A gdy ją panowie i lud wszystek ujrzał, wielce płakać począł mówiąc : oboje zaraz umarli: król śmiercią a królowa oddaleniem się od świata. Płakały modląc się za duszę umarłego tak, iż od łez pokrycia głów ich zzieleniały. Po pogrzebie z niewczasów i życia surowości z ciała Kunegundy pot krwawy płynął. Potem udała się, do Sącza, gdzie miała wiano swoje. Tam klasztor zbudowała i świętej Klary zakon założyła; wiele szlacheckich panienek i z prostych domów nazbierawszy fundowała i dobrze fortunami opatrzyła, aby się w nim służba boża odprawowała na pomoc wszystkiego chrześciaństwa i żyjących i zmarłych. W tym klasztorze służyła pokornie wszystkim siostrom tygodnia swego pilnując i naczynia umywając. Jeszcze z mężem będąc wiele ludzi od grzechu odwodziła, sierót wiele opatrowała, ubogim pogrzeby sprawowała i matką wszystkim utrapionym była. Brat jej cioteczny Jędrzej, syn króla węgierskiego Stefana, wygnany z ojczyzny do Polski do ciotki swej przyjechał tajemnie; poznany, na rozkazanie brata swego od Węgrów utopiony był w Nidzie, między Wiślicą i Korczynom. Ciało jego do Sącza przyprowadzić kazała i modliła się pilnie z siostrami. Trzy z nich w jej komórce widziały światłość wielką i gdy znaki pewne były ożywienia umarłego, ona za nogi go trzymając rzekła: leż, leż w pokoju! a gdy odeszła, znaki pierwsze śmierci ukazały się. Pytano jej czemu ożyć mu niodopuściła? ona rzekła: iż mi pan bóg trzy rzeczy objawił: jedne, źe nie umarł w grzechu śmiertelnym, w który potem żyjąc mógłby wpaść; przy tern, iż wiele krwi chrześciańskiej dla niego rozlać się miało ; a iż tym cudem bać się jej było potrzeba, żeby się w pychę nie podniosła i wszystkiego zebrania duchownych skarbów nie utraciła. Miała osobliwe nabożeństwo na każdą niedziele w wspominaniu pańskiego zmartwychwstania i dla tego płakać w pokucie w ten dzień niechciała; a którą naprzód siostrę potkała w ton dzień pozdrawiała ją mówiąc: Chrystus zmartwychwstał! i, gdy siostra odpowiedziała: zaiste zmartwychwstał! całowała ją nabożnie. Jej całowanie sióstr było czasem z cudami, bo się po niem choroby leczyły. W modlitwie podczas od siebie odchodziła i ciała pańskiego na mszy wtenczas nie widziała — o co się wielką pokutą karała mniemając, aby to za jej grzechem pochodziło. Wiele ornatów i kościelnego drogiego sprzętu do kościołów rozsyłała. Za jej nabożeństwem, przyczyną, staraniem i Bolesława męża namawianiem, gdy święty Stanisław cudami słynąć począł a do kanonizacyi jego przyszło, sama z biskupem krakowskim Prokopem i innymi duchownymi ręką swoją kości jego podnosiła i łzami polewała roku pańskiego I263. Wiele czartów z ciał ludzkich wyganiała a mianowicie od tego gabania Siestrzemiła niejakiego modlitwą swoją wybawiła. Obwinili ją bracia świętego Franciszka, (których w Sączu starym osadziła i fundowała, opatrując wszystkiemi potrzebami,) jakoby z swoim spowiednikiem Boguchwałem, tegoż zakonu, w grzech nieczysty wpadła; i zaraz starszy napisał, aby Boguchwał ujrzawszy ten list, gdzioby go jedno odebrał, zaraz szedł do starszego. Oddano mu go, gdy świętej słuchał spowiedzi i wnet rozgrzeszenia jej niedawszy, jako syn posłuszeństwa, wstał i tylko brewiarz wziąwszy pobiegł. Dano jej innego spowiednika Piotra Odrauca, Czecha, tegoż zakonu, przed którym gdy wszystkiego żywota spowiedź czyniła, pytał jej on grzech z Boguchwałem. Ona cierpliwie odpowiedziała: ojcze wielebny, jać się z tego nie wymawiam ale ten, co tajemnice serc wszystkie widzi, wie i świadom jest wszystkiego. I to rzekłszy szła do kapliczki swej i krzyżem padłszy na ziemi leżała dziękując panu bogu za ono doświadczenie i potwarz. Spowiednik okienkiem spojrzał i ujrzał ja wielką światłością ogarnioną tak, iż patrzyć nie mógł, i wnet do braci pobiegł a wołał na nich : zgrzeszyliście przeciw bogu, przeciw tej świętej i ja z wami, a niewinnegoście brata osławili; powiedział im tedy, co widział, mówiąc: gdybym był trochę dłużej patrzył, ślepym byłbym został. Czasów jej Tatarowie wszystką Polsko wojowali, a Leszko książę uciekając do Węgier pilnie się modlitwie świętej Kunegundy zalecał, która z swojemi pannami uciekając z Sącza zamknęła się w zameczku, Pieninny nazwanym; do którego gdy przyszli Tatarowie, długo pod nim leżeli a żadnej szkody budowaniu nie uczynili. Tam w oblężeniu gdy jej wina niestało — które z wodą pijała, nic innego pić nie mogąc — dwa młodzieńcy dwie flasze wina przynieśli do zamku, których wnet naleść i widzieć nie można było. Bez wątpienia aniołowie byli. Rok przed śmiercią barzo chorowała i w niemocy onej — ustawicznie chwaląc Chrystusa i dziękując za dobrodziejstwa — widziała świętego Jana cwangielistę i Salomee, a oni ją cieszyli, i blisko wyścia swego rzekła do stojących sióstr: ustąpcie się. Spytały: dla czego? a ona rzekła: nie widzicie świętego Franciszka? oto do mnie idzie cieszyć mię. Chwaliły boga siostry a ona — modląc się panu bogu a wiedząc o swójem dokonaniu — mówiła: panie Jezu Chryste, wszystkom od ciebie miała na tym świecie, nikomu tego nie wracam, jedno tobie! i służebnice te twoje, którem zebrała, tobie zostawuję, i twojej się obronie polecam. Do sióstr zaś mówiła: najmilsze córki, jeżeli trwać w tej świątobliwości, w której was zostawuję, będziecie, obiecuję wam i od pana boga przyrzekam, iż chwała boża aż do dnia sądnego z tego klasztoru nie wynidzie. Po śmierci męża swego mięsa nigdy nie jadła, we środy i w piątki na chlebie samym wieczór przestawała, toż i w sobotę czyniła. W łaźni się nigdy nie myła i twarzy wodą nie umywała, chyba do stołu bożego idąc, abo, gdy była potrzeba wielka. W wigilie panny Maryi trochę opłatków jadła. Przed północą wstając zawżdy modlitwę czyniła aż do zorzy przed krucyfiksem w komorze i w kościele. A poczynając modlitwę pierwej serce żegnała mówiąc ono z psalmu: w zakonie pańskim serce jego i o nim rozmyślać będzie we dnie i w nocy. Potem wszystko ciało żegnała, mówiąc: stało się jako drzewo szczepione wedle wody; i znowu głowę żegnając mówiła: list z niego nie opadnie a cokolwiek pocznie, szczęście mu sie będzie; potem się nisko kłaniała i na ziemię, upadając hojne łzy wylewała. Także przy słuchaniu mszy trzykroć krobeczkę jedne łzami nalewała. Potem siostrom służyła opatrując, czego której potrzeba, w piecach paląc i inne wzgardzone posługi ochotnem sercem czyniąc. Po komplecie milczenie zachowała tylko znakami mówiąc. Po wieczerzy czytała i powiadała żywoty świętych i wielkiem się nabożeństwom na nich zabawiała, a zwłaszcza świętego Antoniego i innych, z których wielką pociechę brała. W chórze, im lepiej siostry śpiewały, tem się wyżej myślą w niebo podnosiła, jakoby między aniołami stała i z ust jej dziwnie wdzięczne śpiewanie i jakoby rozmaite wychodziło. Do aniołów świętych wielkie miała nabożeństwo. Będąc czystą panienką, a męża nie znając niechciala bydź poświęcona między pannami, ale między wdowami. Co gdy jej wymawiał spowiednik Boguchwał, iż źle poświecona była, ponieważ czystą dziewicą, a nic wdową, zostawała; ona pokornie przed nim padała prosząc, aby nikomu o jej dziewictwie nie powiadał. Lecz, gdy ton Boguchwał umierał, przyzwać kazał ludzi wiele płci obojej i rzekł: oto ja idę drogą wszystkich ludzi, wiedzcie, iż pani Kinga będąc w małżeństwie dziewicą została a miejcie ten znak: na miejscu tem, gdzie dziś sukno przedają, pokrzywy i trawa naniem róść będzie. Co się potem stało, bo miasto przeniesione jest. Duchom prorockim powiadała, iż między siostrami ona pierwej z tego świata zejść miała. Umarła między siostrami wziąwszy wszystkie sakramenta w wigilię świętego Jakóba, roku 1292. Wonność wielką po śmierci siostry uczuły, wiele ich widziało w objawieniu duszę jej w niebo idącą; miedzy innymi Chrysantus, kanonik wiślicki, chodząc po cmentarzu słyszał głosy anielskie śpiewające Regnum mundi. Po śmierci cudami słynęła, o których jest szeroko wypisano na cześć bogu w trójcy jedynemu. Amen."
Ks. Piotr Skarga Żywoty świętych pańskich narodu polskiego
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo