www.gosc.pl
www.gosc.pl
Momotoro Momotoro
1233
BLOG

Św. Jacek Odrowąż

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

Pierwszy życiorys Św. Jacka jest autorstwa lektora Stanisława z Krakowa:

"Po studiach w Paryżu i w Bolonii został kapłanem i kanonikiem krakowskim. Towarzysząc biskupowi Iwonowi do Rzymu, zetknął się ze św. Dominikiem i razem z bł. Czesławem przyjął od niego habit. Wróciwszy do Krakowa, założył tam pierwszy w Polsce klasztor dominikanów. Z Krakowa podejmował liczne wyprawy misyjne na Ruś, do Prus i na pogranicze Litwy. Wyniszczony pracą zmarł w Krakowie w dniu Wniebowzięcia NMP w roku 1257. " naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką". Stwórca wszechświata na początku tworząc niebo i ziemię, pozostawił ciemności nad bezmiarem wód. I rzekł: "Niech się stanie światłość. I stała się światłość". I w ten sposób Bóg oświecił świat. A to, co uczynił u początku, dokonał też i przez błogosławionego Jacka. On, niby promień nowego słońca, rozproszył w Polsce ciemności grzechu, a serca Polaków oświecił światłem wiary. Światło dzienne przynosi ulgę w cierpieniach, budzi śpiących, każe śpiewać ptakom, a dzikie zwierzęta zapędza do ich kryjówek. Tak i święty Jacek, wysłany do Polski przez błogosławionego Dominika, wyzwolił Polaków z występków, obudził ich z uśpienia, skierował ku niebu i oswobodził z władzy szatana imię Jacek wywodzi się ze słowa hiacynt, które oznacza zarówno kwiat, jak i szlachetny kamień. Oba te znaczenia dobrze się odnoszą do błogosławionego Jacka. Hiacynt bowiem jest rośliną o purpurowym kwiecie. Jacek zaś był w pokorze serca jak roślinka, co nie wystrzela wysoko w górę, był jak kwiat czysty i zdobny dobrowolnym ubóstwem. A szlachetny kamień tej samej nazwy, o blasku czerwieni, jest podobny do złota i jak złoto trwały. Tak i błogosławiony Jacek jaśniał światłością życia i głoszeniem Ewangelii, niezłomny w szerzeniu katolickiej wiary. Tak więc się tłumaczy znaczenie tego imienia błogosławiony Jacek surowość życia przejął jak ze źródła od świętego Dominika. Odznaczał się bowiem pokorą serca, dziewiczą czystością, gorącą miłością Boga i bliźnich; była ona tak wielka, że widok strapionych i płaczących wyciskał z jego oczu strumienie łez i z płaczem błagał dla nich o zmiłowanie Boże. Miał zwyczaj spędzać noce w kościele i rzadko kiedy udawał się na spoczynek, a zmęczony czuwaniem, kładł się na kamieniu przed ołtarzem lub na ziemi i tak odpoczywał, a ciało swoje co noc aż do krwi chłostał. W piątki oraz w wigilie błogosławionej Dziewicy i Apostołów pościł o chlebie i wodzie, a wszystkie chwile swojego życia Bogu poświęcał. Zawsze bowiem oddawał się czy to nauce, czy głoszeniu słowa Bożego, czy słuchaniu spowiedzi, czy modlitwie lub też nawiedzeniu chorych i tak słowem i przykładem budował bliźnich. przeddzień uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny święty Jacek modlił się rano przed Jej ołtarzem w kościele swojego zakonu w Krakowie i gdy tak we łzach i modlitewnym unicestwieniu rozważał Jej radosne i cudowne Wniebowzięcie, ujrzał wielkie światło spływające na ołtarz. Zbliżyła się do niego błogosławiona Dziewica i rzekła: "Synu mój Jacku, raduj się, albowiem twoje modlitwy miłe są mojemu Synowi i Zbawicielowi i o cokolwiek będziesz prosił za moją przyczyną, to otrzymasz". To rzekłszy, wśród świateł i chórów anielskich odeszła do nieba. A święty mąż Jacek, pocieszony tym objawieniem, z ufnością wypraszał u Boga to, czego pragnął. Wszechmogący, wieczny Boże, dzięki Twojej łasce święty Jacek przez wytrwałe głoszenie Ewangelii odnowił i umocnił w wierze wiele narodów, za jego wstawiennictwem pomnóż naszą wiarę, abyśmy byli zdolni pracować dla Twojej chwały i zbawienia ludzi. Przez naszego Pana."

A tak o Św Jacku pisze ks. Piotr Skarga:

"Szczęśliwe szczepienie zakonnego życia — które na pomoc zbawienną dusz wielu zaczął wielki Dominik, za jego jeszcze żywota— i tu się w Polszczę z gorącą miłością ku bogu i z poprawą życia pobożnego ludzi wielu zjawiło. W czem niewiem, czemu się pierwej dziwować, czy opatrzności boskiej około kościoła swego w posyłaniu rozmaitych do tej winnicy po wszelkie wieki robotników? czyli cudownemu ich rozmnożeniu, którem się jako pszczoły w wielkiej liczbie rojąc i jako ptacy, po wszystkim świecie miód słodkiej nauki zbawienny w ustach nosząc, rozlatywały? Jako gospodarz zawżdy się na robotę, ale nie jednakową i nie z jednemi naczyniami czeladkę, czasęm posyła z pługami, czasem z siekierami, podczas z sierpami a niegdy z kosami; tak też — póki byli biskupi, kapłani i pasterze świeccy pilni około siebie i zleconych dusz ludzkich — posyłał
pan bóg szczerych pustelników i na wzór Jana Chrzciciela ostrość żywota i milczenie a zatajenie miłujących. Tacy byli oni Benedyktowie, Kolumbanowie, Cystereyensowie i inni eremitowie i mnisi, którzy tylko swego zbawienia pilnowali i ludziom samym przykładem do życia doskonałości drogo ukazowali. Lecz, gdy na kapłanach i robotnikach kościelnych schodziło, z innem naczyniem posłał robotników pan bóg do winnicy swej, to jest z nauką i obcowaniem nieco towarzyskiem z ludźmi, którzyby w kazaniu i w karmieniu dusz ludzkich przez sakramenta zbawienny pożytek czynili a kapłanom świeckim pomocni byli. Taki był ten święty Dominik, święty Franciszek i inni zakonnicy społecznie żyjący, którzy kazaniem, spowiedzi słuchaniem i innemi posługami duchownemi dziwny pożytek w pobożności ludzkiej czynili a duchownych pobudzali i wiele dusz w swem towarzystwie pozyskowali. Których jako prędko i w jakiej liczbie pan bóg rozmnażał i po świecie posyłał? jest si czemu dziwować i ono w piśmie błogosławieństwo dane sprawiedliwemu rozumieć, to jest, co Abrahamowi pan bóg obiecał, iż się jego rodzaj rozmnożyć miał, jako gwiazdy; to się lepiej iści na takich mężach, którzy w czystości rodzą. Bo Abraam w kilkaset lat przyrodzonym obyczajem ledwie do tego przyszedł a sam tego na ziemi nie doczekał; a ci nad przyrodzenie, któremu święte bezprawie czynią, mocą się cisnąć do nieba tak prędko i tak wiele synów mają i sami na nich patrzą. Ktoby się spodziewał, aby w kilkanaście, abo w kilkadziesiąt lat synowie zakonnni Dominika świętego od Hiszpanii aż do Kijowa rozszerzyć się mieli? od zachodu słońca, aż do wschodu? Toć jest naród szukających pana i chwały świętej jego w zbawieniu ludzkiem. Ze wszystkich języków i narodów dał pan bóg świętemu onemu synów, iż się o nim mówić mogło: nasienie twoje w językach i narodach dziedziczyć będzie. Z Polaków toż dal najpierwszego jemu syna tego Jacynta abo Jacka, którego się zacny żvwot tobie zwłaszcza narodzie Polaki'! ku sławie twej i zbudowaniu a pobudce do życia pobożnego pilnie przekłada. Jacek narodu Polskiego, dziedzic ze wsi Kamienia, rodzaju
był zacnego; z młodości dobrze w bojaźni bożej wychowany, który mając powinowatego swego Iwona biskupa
krakowskiego, od niego jest kanonikiem krakowskim uczyniony i na kapłaństwo poświęcony. A, iż młody jeszcze był na on czas, bojąc się mądry biskup, aby się do próżnowania, które nawięcej kapłanom zwłaszcza
młodym szkodzi, nie przyzwyczaił a ztąd szkody duszy nie uczynił (lubo Jacek próżnować nigdy nie umiał i na uwiarowanie grzechów sam nad sobą czujnym był.) wysiał go na naukę, bez której stan kapłański, na którym
się ludzkie, zbawienie zasadza, jest jako wódz bez oczu i sam siebie i drugich, co za nim ida, jako sam pan mówi , w dół i upadek wprowadzi. Na onej nauce pisma świętego prędki i wielki wziął pochóp Jacek święty tak, iż wiele ich dowcipem i pilnością przechodził i uczonym teologiem został. Czego, aby już używał a na pożytek kościelny naukę obracał, Iwo biskup przyzwał go do kościoła swego i widząc w nim nictylko umiejętną, ale żywą, świętą i prawą w obyczajach teologię, począł go barzo miłować i na posługi kościelne pożytecznie używać: bo był Jacek, jako wzór i świeca cnót kapłańskich, w nabożeństwie gorący, na sumieniu piękny, na ciele czysty, w obcowaniu mądry, w rozmowie przyjemny i ostrożny i we wszystkiem barzo przykładny. A jadąc do Rzymu w potrzebach kościelnych Iwo biskup, nie mógł bez Jacka swego zostać. Gdzie z nim przyjechawszy poznał świętego Dominika, który tam naonczas słynął barzo i byl w podziwieniu u wszystkich ludzi z nauki i cudów, które przez niego pan bóg czynił, wiele do pokuty i poprawy żywota i do zakonnego życia ludzi przywodząc. Na którego patrząc Iwo biskup, zakochał się w nim i w zakonie onym nowym — przez który już pan bóg w wielu stronach i miastach ludzie do bogobojności dziwnie gorąco zapalał — i prosił pilnie świętego
Dominika, aby toż z nim bracią swoję do Polski posłał. Mąż święty, który rozmnożenie czci boskiej w pomocy ludzkiego zbawienia miłował, ochotnym się Iwonowi do tego pokazał; jedno — iż jeszcze tak wielkiej liczby braci swej nie miał, aby temu zaraz dosyć uczynić mógł — prosić mu pana boga kazał, aby wiernych i mądrych robotników do onej nowej winnicy posłać mu wiele raczył; a jeżeliby miał których Polaków miedzy czeladzią swoją, któreby pan bóg do życia zakonnego powoływał, aby mu je na ćwiczenie podał: spodziewając się, iż prędzej Polacy Polakom pomocni bydż ku zbawieniu mogą. Biskup na onej radzie przestając między swymi napierwszego i najochotniejszego nalazł Jacka kanonika, powinowatego, najmilszego domownika i pomocnika swego, bez którego, choć jemu i kościołowi jego, jako bez reki, trudno było: wszakże — większe dobro kościelne więcej miłując a rozmnożenia chwały bożej większego pragnąc — ochotnej jego myśli przeszkadzać sam sobie i potrzebom swoim nie dogadzając niechciał. Nie rozumiał tego, co drudzy radzi
nierostropnie mówią: aby większy pożytek kościołowi był z tych, którzy w świeckim żywocie przy kanoniach i
plebaniach koło ludzkich dusz pracują, niżeli, gdy do zakonu i ciasnego rady Chrystusowej jarzma idą: bo tacy,
gdy ich pan bóg powoływa z dobrego na lepsze, jako radził Chrystus, opuszczając wszystko za nim się udają, bezpieczniej zbawienie swoje zbroje mocniejszą ubóstwa i posłuszeństwa na pokusy biorąc opatrują i za jedną plebanię abo kościół, przy którym ci mieszkać winni, świata wszystkiego plebanie mają. a — wszędzie wolno kazania swoje i przykłady rozsiewając—daleko większy niżli w jednym kościele pożytek w duszach ludzkich czynią, jako się to w Jacku świętym i postępkach jego pokazało. Przetoż i prawo duchowne żadnemu biskupowi bronić kapłanowi, arcydyakonowi i plebanowi swemu takiego ducha świętego natchnienia nie dopuści. Pospolicie takiemi wymówkami (większym pożytkiem kościelnym prałatom zakonne powołania odradzając) pokrywają ludzie miłość świata tego i czci a dostojeństw pragnienie, za którem potem i sami siebie i innych przykładem złym w potępienie wprawują. Gdy się tedy u biskupa Jacek święty prosił, aby go
świętemu Dominikowi do zakonu jego oddał, nalazł się między Polakami i czeladzią biskupią drugi Polak, Czesław, i trzeci Hermanus, Niemiec, którzy pomódz onego żywota świętemu Jackowi chcieli; oddani tedy są i przyjęci od świętego Dominika, które on, jako hetman, przeciw grzechom, światu i najazdom pokus szatańskich na wojno duchowną dobrze wyćwiczył i Polszczę onej nowej i mężnej roty żołnierze gotował. W tej szkole Jacek święty dobrze wyćwiczony prędko urósł; a czego inni za wiele lat w takim żywocie nie dochodzą, to on za rok idąc z cnoty w cnotę pod pokornem posłuszeństwem i zaprzeniem samego siebie doścignął. Po roku z onymi towarzyszami, już jako doskonały, od świętego Dominika posiany jest do Polski, jako kamień węgielny i fundament zakonu w tej stronie. W drodze samej nie próżnował, ale miłością oną, której się był w szkole męża świętego napił, ku zbawieniu dusz ludzkich zapalony gorące o wzgardzie świata i życiu pobożnom kazania czynił, któremi w Fryzaku, mieście Tyrolu, tak barzo ludzkie serca wzruszył i ku pragnieniu nauki swej pobudził, iż go puścić ztamtąd niechcieli, ażby im zakonu onego bracią tam osadził i fundował. Rzecz rzadko słychana a podziwienia godna: za pół roka Fryzaczanie kościół i klasztor braci świętego Dominika postawili. Tak mocno i gorąco rosło słowo boże z ust Jacka naszego i do tak wielkich jałmużn ludzie przywodziło; a co jeszcze dziwniej: tak się wiele serc kapłańskich i kleryckich skruszyło, iż się ich do przyjmowania zakonu świętego Dominika niemało zebrało tak, iź z nich na wzór szkoły świętego Dominika wyćwiczonych konwent, zostawiwszy przy nich Hermana Konwiersza, uczynić mógł. I tu się pokazało, jako się stał godnym uczniem takiego mistrza. A sam z Czesławem dosyć czyniąc rozkazaniu świętego Dominika do Krakowa się puścił. Gdzie z wielką czcią i nabożeństwem od księży wszystkich i ludu przyjęty i do kościoła świętej trójcy, gdzie była fara, wprowadzony jest; tam Krakowianie wielki i kosztowny klasztor braci tego zakonu zbudowali. Stanowiąc tam zakon a wiele uczonych i stanu rozmaitego ludzi do niego na duchowne ćwiczenie przyjmując sam — we wszystkiem na świętego Dominika pamiętając — przykładem był, w pokorze, w czystości, w miłości ku bliźnim i pilnym reguł chowaniu; modlitwy swoje hojnemi łzami polewając, na nich często w kościele noc trawił; pewnego do sypiania miejsca nie mając, gdziekolwiek spracowany przypadł, tam się trochę przedrzymawszy do pracy się swojej, w której był ustawiczny, wracał; zawżdy, abo się uczuł, abo modlitwy czynił, abo kazał, abo spowiedzi słuchał, abo chorych nawiedzał. Ciało swe, duchowi je niewoląc, rzemieniami węzlowatemi na każdą noc aż do krwi biczował. W piątki i w wigilie panny przeczystej i apostoł nad ubogimi i troskliwymi miał nieuhamowane ; jeżeli im czynić co dobrego nie mógł, nad nimi rzewno płakał boga za ich nędzę prosząc. Pociechy niewysłowione na modlitwie miewał. Raz — w wigilię wniebowzięcia matki bożej żywot jej z płaczliwem weselem i chwałę jej w niebie rozmyślając — światłość niebieską a w niej przenachwalebnicjszą dziewicę widział i słowy się jej, które słyszał, bezmiernie uweselił. Życia jego świetobliwośó apostolskiemi cudami pan bóg uczcił i u wszystkich ludzi wsławił aż do tego czasu. Szlachetnego Piotra, z Proszewa dziedzica, w Wiśle utopionego, do żywota proźbą swoją do pana boga przywrócił. Jutę, zacną z Kościelca, powietrzem zarażoną za proźbą Prandoty syna jej cudownie zleczył; i drugiego także w Rabie rzece utonęłego, na imię Wisława, syna jednego zacnej wdowy Przybysławy, do żywota przyprowadził. I inne rozliczne cuda ku pomocy ludzkiej pan bóg przez niego czynić raczył. A — iż był gorącej żądzy na rozmnażanie czci Chrystusowej i zbawienia ludzkiego — nie przestając na Polszczę wysłał Czesława, swego spółucznia u świętego Dominika do Pragi, gdzie przyszedłszy z bratem Hieronimem wiele ludzi bogu do pokuty pozyskał i klasztor tam fundowawszy we Wrocławiu z wielkim pożytkiem kościoła bożego żywota dokonał; gdzie też cudami nie małemi słynie. A sam Jacek święty umyślił na wschód słońca udać się między odszczepieńce i do Kijowa na opowiadanie kazania swego i słodkiej nauki Chrystusowej puścił się. Na tej drodze, gdy był w Mazowszu, w Wysogrodzie, Wisłę — która mu przychodu z bracią barzo wylewając broniła, gdy się czem przewieść nie miał — uskromił i sercem apostoiskiem prorockiem śmiał w imię Chrystusowo wodzie rozkazać, aby go bez utraty i bracią jego na drugi brzeg przeniosła; i puścił się sam wodą wołając na trzech braci: Floryana, Godyna i Benedykta, aby za nim szli a nic się nie bali: bo Chrystus, prawi, i wodom rozkazuje a jemu posłuszne i tym, którzy go miłują, bydź muszą. Oni gdy się ociągali a za nim iść nie śmieli ; zdjąwszy z siebie kapicę Jacek święty, rozpostarł ją na wodzie i rzekł: oto taki most wam Chrystus czyni, wsiadajcie a w wierze mocnej na nim stójcie! wstąpili bracia a kapica nie zatonęła, ale, jako w łodzi najbezpieczniejszej, na drugą strono je on dziwny żeglarz przewiózł. O wielka wiarę i świętobliwości męża tego! uważ, jakiej ten był w Chrystusa boga swego ufności, iż tak dzielna się stawała modlitwa jego, w czem Elizeusza prororoka wielkiego postępek wyraził. Do Kijowa przyszedłszy wiele pogaństwa i odszczcpieńców do jedności kościoła świętego pozyskał; i tam cztery lata na pracach świętych około dusz ludzkich przemieszkawszy i klasztor fundowawszy a w nim Godyna za starszego zostawiwszy, do Krakowa się przez oruską ziemie wracał. We Gdańsku także — nauką i żywotom ludzi wiele do życia pobożnego pobudziwszy i wiele do zakonu łudzi naprzyjmowawszy — klasztor tam założył i w nim Benedykta za starszego zostawił a sam się z bratem Floryanem do Krakoïva wrócił. Gdzie innemi rozlicznemi cudami świątobliwość jego słynęła i wiole niepodobnych ludziom rzeczy u pana boga upraszając a w żywocie ostrym i świętym trwając, gdy czas swego zejścia od boga zjawiony wiedział, zwołał braci przedniejszych w wigilie wniebowzięcia matki bożej i zostawił im testament taki, jaki miał od świętego Dominika: jutro, powiada, najmilsi synowie z wami się rozstanę; pokorę, miłość spólną i ubóstwo dobrowolne wam zalecam, bo to jest wiecznego dziedzictwa testament; i biorąc nazajutrz obronę świętych sakramentów, po komplecie, w mówieniu onego psalmu: w tobie panie nadzieję mam! ducha w ręce boskie oddał roku pańskiego 1257. Po śmierci jako ludzie — przyczyny jego do Chrystusa wzywając — cudowne dobrodziejstwa odnosili i odnoszą? o tem Kraków, takim świętym szczęśliwy, szeroko i dostatecznie świadczy na cześć bogu jedynemu przez Jezusa Chrystusa pana naszego, który z ojcem i z duchem świętym tenże bóg jeden w trójcy króluje, na wieki wieków. Amen."

Nieco obszerniejszy życiorys można odnaleźć na stronie http://www.sw-jacek.gliwice.opoka.org.pl/nasz_patron.php

"Święty Jacek urodził się w Kamieniu Śląskim, w ziemi opolskiej, na krótko przed 1200 rokiem. Był synem szlacheckiego, możnego rodu Odrowążów, krewnym biskupa krakowskiego Iwona Odrowąża i jego następcy, Jana Prandoty, również Odrowąża. Pierwsze nauki Jacek pobierał zapewne w Krakowie w szkole katedralnej. Być może jego nauczycielem był bł. Wincenty Kadłubek, który w kapitule krakowskiej mógł wówczas sprawować godność kanonika scholastyka (1183-1206). Jacek zamieszkał wtedy u stryja Iwona. Po ukończeniu szkoły katedralnej otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa Pełki lub bł. Wincentego. W 1219 r. był już kanonikiem krakowskim - został mianowany nim przez stryja Iwona. Jest rzeczą prawdopodobną, że Iwo wysłał przedtem Jacka na studia teologiczne i prawa kanonicznego do Paryża i Bolonii. Sam wykształcony w Paryżu i w Vicenzy chciał, by i jego bratanek zdobył wiedzę i nabrał europejskiej ogłady. Jednak o tym źródła milczą. W 1215 r. biskup Iwo poznał się ze św. Dominikiem Guzmanem, przy okazji Soboru Laterańskiego. Iwo był tam wysłany jako kanclerz księcia Leszka Białego. Po raz drugi zetknął się ze św. Dominikiem być może w Rzymie, kiedy w roku 1216 stał na czele delegacji polskiej, która miała złożyć hołd (obediencję) nowemu papieżowi Grzegorzowi IX. Wtedy prawdopodobnie wyraził życzenie, aby św. Dominik przysłał także do Polski swoich duchowych synów. Na to zapewne otrzymał odpowiedź, aby przysłał z Polski kandydatów. Kiedy więc Iwo został biskupem krakowskim (1218), udał się do Rzymu ze swymi kanonikami Jackiem i Czesławem. Zmarł wtedy arcybiskup gnieźnieński Henryk Kietlicz (+ 22 marca 1219) i papież mianował Iwona na jego miejsce. Iwo udał się do Rzymu, by prosić papieża Honoriusza III, by go zostawił na stolicy, w której rządził dopiero od roku. Po pomyślnym załatwieniu sprawy Iwo wrócił do Polski, a Jacek i Czesław pozostali w Rzymie u boku św. Dominika. Nakaz nowicjatu wtedy jeszcze nie istniał. Obowiązuje on w zakonie św. Dominika dopiero od 1244 r. Dlatego po krótkim pobycie w centralnym klasztorze św. Sabiny Dominik mógł obu kandydatów obłóczyć w habit z myślą rychłego wysłania ich do Polski. Bezpośrednią przyczyną decyzji wstąpienia do dominikanów Jacka i bł. Czesława miały być niezwykłe wydarzenia, których obaj mężowie byli świadkami. W klasztorze św. Sabiny w Rzymie ujrzeli pewnego dnia św. Dominika w czasie Mszy świętej w ekstazie uniesionego w górę. Tego właśnie dnia św. Dominik wskrzesił Napoleona, siostrzeńca kardynała Stefana, co głośnym echem odbiło się w Rzymie. Chociaż nowicjat wówczas nie obowiązywał jako konieczny, zapewne po obłóczynach, których dokonał sam św. Dominik, Jacek i Czesław odbyli półroczny okres próby, po którym złożyli śluby na ręce św. Dominika. Jeszcze tego samego roku (1219) jesienią, św. Dominik wysłał obu Polaków do Bolonii. Szli pieszo o żebranym chlebie, jak to było wówczas w zakonie w zwyczaju, a nie konno, jak w czasie, gdy przybywali do Rzymu w orszaku biskupa Iwona. W Bolonii znajdował się wówczas główny i największy klasztor Zakonu Kaznodziejskiego. Pozostali tam rok, dokształcając się duchowo i umysłowo w obserwancji zakonu. Zdaniem niektórych pisarzy, dopiero teraz w roku 1220 lub nawet w 1221 Jacek i Czesław złożyli śluby, a nie w roku 1219. W maju 1221 r. w same Zielone Święta wzięli, być może, udział w kapitule generalnej Zakonu, na której utworzono pięć prowincji. W roku 1221 św. Dominik lub jego pierwszy następca, bł. Jordan z Saksonii, wysłał grupę 4 braci do Polski. Prowincjałem ustanowił Pawła Węgra. Ponieważ ten musiał chwilowo zostać w Bolonii, na czele wyprawy ustanowił Jacka. Do Polski udali się więc pieszo Jacek, bł. Czesław, Herman i Henryk Morawianin. Jacek niósł ze sobą, jak to było w zwyczaju, odpis bulli papieskiej polecającej biskupom nowy zakon. Za nimi po pewnym czasie podążył Paweł Węgier. Jacek po drodze zatrzymywał się z towarzyszami swymi po klasztorach i domach księży. W miasteczku Fryzak na pograniczu Styrii i Karyntii zatrzymali się na dłuższy czas u Kanoników Regularnych. Kilku członków tego zakonu wstąpiło do nowej rodziny zakonnej św. Dominika. Jacek zostawił więc we Fryzaku jednego z kapłanów i brata Hermana Niemca wraz z nowymi kandydatami, a sam udał się do Lorch koło Linzu w Austrii. Stąd podążył do Pragi Czeskiej. Biskup Pragi przyjął ich bardzo serdecznie i prosił, by tam zostali. Ponieważ nie było jeszcze konkretnych propozycji, Jacek udał się z towarzyszami dalej do Krakowa. Podróż Jacka z towarzyszami z Bolonii do Krakowa trwała kilka miesięcy. To świadczy o tym, że Jacek nie miał jeszcze konkretnego planu działania. Św. Dominik polecił mu badać pod drodze możliwości pozyskiwania nowych członków i zakładanie nowych placówek. Jacek uczynił to najpierw we Fryzaku, a w kilka lat potem duchowi synowie św. Dominika założą również klasztor w Pradze i we Wrocławiu. Jesienią 1221 r. (6 sierpnia tego roku zmarł św. Dominik, jego następcą został wybrany bł. Jordan Saski) Jacek z towarzyszami znalazł się w Krakowie. 1 listopada w Krakowie pierwszych synów św. Dominika uroczyście przyjął biskup Iwo. Jacek z towarzyszami zamieszkali początkowo na Wawelu, na dworze biskupim. 25 marca 1222 r. było już gotowe skromne zabudowanie przy kościółku Świętej Trójcy. Tam też uroczyście przenieśli się dominikanie. Jacek natychmiast zabrał się do budowy klasztoru i kościoła. Już w zimie 1222 r. odbyła się konsekracja nowego kościoła. Poprzedni kościół był drewniany i zbyt mały. Całość była gotowa w roku 1227. Koszty poniósł w całości biskup Iwo. Konsekracji nowego kościoła dokonał legat papieski kardynał Grzegorz Krescencjusz. W 1227 r. biskup Iwo dokonał uroczyście aktu przekazania fundacji. Dokument aktu fundacji zachował się szczęśliwie po nasze czasy. Kiedy w dwa lata potem (1229) zmarł biskup Iwo w czasie swojej podróży do Włoch, dominikanie z wdzięczności sprowadzili jego ciało do Polski i umieścili je w swoim kościele w Krakowie. Biskup zażywał tak wielkiej czci, że oddawano mu cześć jako błogosławionemu aż po wydaniu dekretu przez papieża Urbana VIII (1634), który zabraniał oddawania czci osobom, które nie otrzymały oficjalnej aprobaty Stolicy Apostolskiej. Biskup Iwo darzył wielką czcią św. Dominika i sam zamierzał wstąpić do dominikanów krakowskich. Wystarał się nawet już o zgodę papieża Honoriusza III (+ 1227). Jednak na wieść o tym z Polski posypały się protesty i papież zezwolenie swoje wycofał. Zachowały się listy papieża z grudnia 1223 r., pisane do biskupa Wrocławia i do kapituły krakowskiej, w których papież wyjaśnia, dlaczego najpierw wyraził swoją zgodę, a teraz ją cofa. W roku 1225 przeorem w Krakowie został mianowany Gerard. Prowincjałem polsko-węgierskim był wówczas po Pawle Węgrze Teodoryk. Być może Jacek w tym czasie był już na Pomorzu, gdzie w Gdańsku i w okolicy miasta rozwijał żywą działalność. Jeśli kapituła prowincji uchwaliła w 1226 r. założyć klasztory dominikańskie w Gdańsku i Kamieniu Pomorskim, mogło to być zasługą Jacka. Zakon cieszył się niebywałym wzięciem. Garnęło się w jego szeregi wiele wybitnych jednostek. W bardzo krótkim czasie zaczęły się więc także mnożyć klasztory. Już w 1226 r. powstała odrębna prowincja polska. Jej pierwszym przełożonym został były student uniwersytetu paryskiego, Gerard. Na pierwszej kapitule prowincjalnej uchwalono wysłać dominikanów do Pragi, Wrocławia, Kamienia Pomorskiego, Gdańska i Sandomierza. Do Pragi został wysłany bł. Czesław, który jeszcze w tym samym roku roku założył tam klasztor, a w roku 1230 - drugi w Iławie. W 1226 r. bł. Czesław założył konwent we Wrocławiu. W 1228 roku Jacek został wybrany na kapitule prowincji delegatem na kapitułę generalną. Udał się w dalszą podróż w towarzystwie przeora konwentu sandomierskiego, Marcina i prowincjała, Gerarda. Kapituła odbyła się w Paryżu. Wybór Jacka na delegata prowincji świadczy, że cieszył się on wówczas wielkim autorytetem. Wtedy to wydzielono 6 klasztorów jako prowincję polską. Należały do niej domy w Krakowie, Gdańsku, Kamieniu Pomorskim, Sandomierzu, Pradze i we Wrocławiu. Liczba wszystkich dominikanów wynosiła ok. 50. W latach 1233-1236 głową polskiej prowincji był bł. Czesław. Jacek w tym czasie zakładał placówki dominikańskie na Pomorzu. Polska prowincja zatwierdzona ostatecznie na kapitule generalnej w 1228 roku jako dwunasta z kolei przeżywała swój prawdziwy rozkwit. Na Pomorzu przyjął dominikanów życzliwie książę Świętopełk. Powstały konwenty w Gdańsku i w Kamieniu Pomorskim (po roku 1225), w Chełmie i w Płocku (1233), w Elblągu (1236), potem w Toruniu, a nawet w Rydze, Dorpacie i Królewcu. Jacek ustanowił przełożonym nad klasztorami pomorskimi swojego ucznia, Benedykta, a nad klasztorami litewskimi - Wita. Obaj do dekretu Urbana VIII (1634) cieszyli się chwałą błogosławionych. Wierny jednak swoim założeniom ewangelizacji, zaraz po kapitule generalnej Jacek udał się na prawosławną Ruś, gdzie założył klasztor w samym Kijowie (po roku 1228). Musiała ta misja rokować wielkie nadzieje, skoro z tego czasu mamy aż pięć bulli papieskich. Jednak w 1233 r. książę kijowski podburzony przez prawosławnych kniaziów zlikwidował na pewien czas placówkę kijowską. Powodzeniem cieszyła się placówka dominikańska w księstwie suzdalskim pod Moskwą i w Haliczu, gdzie Jacek założył również konwent (1238). Według tradycji dominikańskiej, trzy lata wcześniej powstał ośrodek dominikański także w Przemyślu (1235). Po Krakowie, Gdańsku i Kijowie przyszła kolej na Prusy. Systematyczną pracę nad nawróceniem Prusaków rozpoczęli już cystersi z Łekna od roku 1206. Ich trud misyjny wydawał pewne owoce. Z czasem jednak okazało się, że Prusacy są silniejsi. Konrad Mazowiecki sprowadził więc w 1226 r. do Polski Krzyżaków. Krzyżacy zaraz po przybyciu na Mazowsze zwrócili się do generała Zakonu Kaznodziejskiego, bł. Jordana, o kapłanów tak dla własnej obsługi, jak też dla prowadzenia misji. Z polecenia generała dominikanie chętnie pospieszyli Krzyżakom z pomocą z klasztorów w Gdańsku, z Chełmna i z Płocka. W tej akcji misyjnej brał żywy udział Jacek, który nie mógł przewidzieć przewrotnych planów Krzyżaków, którzy zagarniali tereny oczyszczone z pogaństwa dla siebie. 2 października 1233 r. odbył się w Kwidzynie zjazd, w którym wzięli udział przywódcy krzyżaccy, Henryk Brodaty, Konrad Mazowiecki, arcybiskup gnieźnieński Pełka i bł. Czesław, jako ówczesny prowincjał polski. Był na tym zjeździe również Jacek. Omawiano na nim plan akcji nawrócenia Prus. Zaborcza polityka Krzyżaków prawdopodobnie zniechęciła Jacka do dalszego angażowania się w akcję misyjną w Prusach. Jak wielki wpływ zdobyli dominikanie w tym czasie, świadczy to, że na cztery biskupstwa, założone na obszarze Prus w XIII w., trzy były w ręku dominikanów: biskupem Chełmna został były prowincjał polski, Henryk z Lipska (1245), diecezję pomezańską (Kwidzyn) otrzymał dominikanin Ernest (1249), a biskupem sambijskim (w Królewcu) został Theward (1251). Biskupem na Litwie w Wilnie został uczeń Jacka, Wit. Książę litewski Mendog przyjął chrzest i otrzymał z rąk papieża Innocentego IV koronę królewską (1253). W tym samym czasie książę ruski, Daniel, przystąpił do unii z Kościołem rzymskim i otrzymał z rąk tegoż papieża koronę (1253). Wcześniej, w 1248 r., zostali wyświęceni na biskupów inni uczniowie Jacka: Henryk dla Jadźwingów, Bernard dla Halicza i Gerard dla reszty Rusi. Były starania, aby w Łukowie utworzyć stałe biskupstwo dla nawracania pogańskich Jadźwingów. Wreszcie biskupem łotewskim został mianowany inny uczeń Jacka, Meinard. Wszyscy wymienieni biskupi cieszyli się chwałą błogosławionych. Niestety, piękne dzieło na Rusi zniszczył najazd Tatarów. W 1241 r. padły ich ofiarą klasztory w Haliczu i Kijowie. Litwę źle usposobił przeciwko chrześcijaństwu zaborczy i bezwzględny zakon Krzyżaków, tak że odpadła wtedy od Kościoła. Podobnie stało się z Jadźwingami. Prusaków zaś Krzyżacy do tego stopnia zniszczyli, że pozostała po nich zaledwie nazwa. Według listy cudów, jakie nam zostawił biograf Jacka - lektor dominikański, o. Stanisław - wynika, że od roku 1240 Jacek mieszkał już w konwencie krakowskim. Przyczyną zaprzestania tak rozległej i dynamicznej akcji mogła być niechęć prawosławnych książąt ruskich, najazd Tatarów na Ruś i zaborcza polityka Krzyżaków, którzy paraliżowali wszelkie misyjne wysiłki polskich dominikanów. Zachowały się dwa dokumenty z roku 1236 i 1238, które zawierają podpis Jacka. Przyznają one Krzyżakom przywileje odnośnie ziem pruskich. Jacek występuje w nich jako świadek. Dowodzi to, że piastował wtedy jakiś urząd, przez co jego podpis był konieczny. Jednak rychło Jacek zawiódł się na zakonie rycerskim. Jako prawy syn św. Dominika nie mógł zrozumieć, że można ideę misyjną tak dalece wypaczyć. Lektor Stanisław podaje, że Jacek zmarł w Krakowie w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny 15 sierpnia 1257 r. po dłuższej chorobie. Być może, forsowne podróże misyjne, w ówczesnych warunkach bardzo prymitywne i męczące, zniszczyły jego organizm. W tym czasie liczba klasztorów dominikańskich dochodziła do 30, w tym liczba konwentów, czyli pełnych, kanonicznych klasztorów, dochodziła do 20: w Polsce, w Prusach i na Pomorzu było ich 12, w Czechach i na Morawach - 8, a 10 klasztorów - na Śląsku. Liczba zakonników była szacowana na 300-400. Prowincja czeska została wyłoniona z polskiej dopiero w roku 1311. Jacek musiał swoim braciom zostawić wzór niezwykłej świętości i zakonnej obserwancji, skoro od samego początku jego grób był otoczony wielką czcią i otrzymywano przy nim niezwykłe łaski. W zapiskach konwentu krakowskiego z roku 1277 czytamy taki fragment: "W klasztorze krakowskim leży brat Jacek, mocen wskrzeszać zmarłych". Rozpoczęto także starania o kanonizację, jak świadczy o tym fakt prowadzenia księgi cudów. Księga ta, prowadzona przy grobie Jacka w latach 1257-1290, przytacza ponad 35 niezwykłych wypadków. Jednak najazdy tatarskie, a potem wojny o tron krakowski i dalsze wypadki sprawiły, że dopiero w XV w. ponowiono starania w Rzymie. Ich skutkiem było, że papież Klemens VII w roku 1427 zezwolił na obchodzenie święta św. Jacka w prowincji polskiej. Intensywne dalsze starania poparte przez królów polskich Stefana Batorego i Zygmunta III dały rezultat. 17 kwietnia 1594 r. papież Klemens VIII zaliczył uroczyście Jacka w poczet świętych. Jacek był siódmym z kolei dominikaninem wśród świętych, a piątym spośród Polaków wyniesionych na ołtarze. Relikwie św. Jacka spoczywają w osobnej kaplicy w kościele Świętej Trójcy w Krakowie w okazałym grobowcu. Kiedy w roku 1612 została utworzona dominikańska prowincja ruska, otrzymała za patrona św. Jacka. Św. Jacek jest otaczany czcią nie tylko w Polsce (zwłaszcza w Krakowie i na Śląsku), ale również w całej Europie, a także w obu Amerykach i Azji. Jak głosi tradycja (źródła historyczne niewiele mówią o Jacku), Jacek Odrowąż nie przyjmował żadnych godności zakonnych. Skupił się na ważnych celach zakonu dominikańskiego na terenie Polski. Jego życie było przepełnione czcią dla Matki Bożej. Legenda głosi, że kiedy musiał w czasie najazdu Tatarów na Kijów opuścić miasto, zabrał ze sobą Najświętszy Sakrament, aby go uchronić od zniewagi. Wtedy z wielkiej kamiennej figury miała odezwać się Matka Boża: "Jacku, zabierasz Syna, a zostawiasz Matkę?" "Jakże Cię mogę zabrać, Matko Boża, kiedy Twoja figura jest tak ciężka?" Jednak na polecenie z nieba, kiedy uchwycił figurę, miała okazać się bardzo lekką. W kościele dominikanów w Krakowie pokazują dużą statuę kamienną pod nazwą "Matki Bożej Jackowej".W ikonografii Święty przedstawiany jest w habicie dominikańskim, z monstrancją w jednej ręce i figurą Matki Bożej w drugiej."

 Więcej równie ciekawych informacji można znaleźć na stronie www.jacek.iq.pl

Puenta:
Patrząc na pierwsze wieki polskiego chrześcijaństwa poprzez żywoty świętych można by było pomyśleć, że był to okres męczenników. Jak widać po żywocie Św. Jacka tak, jak i Św. Jadwigi Śląskiej, Bóg wzywa nie tylko do męczeństwa, ale również do świętego życia aż po jego kres.

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo