Catalogus archiepiscoporum Gnesnensium ; Vitae episcoporum Cracoviensium
Jan Długosz. Wydanie 1531-1535 Bibliteka Narodowa
Catalogus archiepiscoporum Gnesnensium ; Vitae episcoporum Cracoviensium Jan Długosz. Wydanie 1531-1535 Bibliteka Narodowa
Momotoro Momotoro
3377
BLOG

Pierwszy polski święty.

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Wiele już napisano na temat Św. Wojciecha, szczególnie gdy w tle widać wielkich tamtych czasów Bolesława Chrobrego, Ottona III i papieża Sylwester II. Nie będę silił się na oryginalność, a zacytuje to, co napisał ks. Piotr Skarga (wszak rok 2012 to rok ks. Piotra Skargi) w "Żywotach świętych pańskich narodu polskiego" (wyd. 1855 Sanok): 

"Sława i światłość wielkich narodów: czeskiego, polskiego i węgierskiego, przenajchwalebniejszy mąż, kapłan i męczennik Chrystusów Wojciech, (to jest wojsko cieszący) z narodu onego, od sławy nazwanego słowieńskiego, z Czechów idący, zacnych i z królami krwią złączonych miał rodziców, których on chwałę i stan wielki świecki świętym i dziwnym żywotem swoim duchownym przyozdobił i wsławił. Będąc niemowlęciem, gdy zachorował, żałość niemałą rodzicom uczynił, którzy, pragnąc zdrowia jego, pociechy swej doczesnej w nim odstąpili a panu bogu na służbę go poślubili woląc raczej żywym go między sługami kościelnymi widzieć, niż na smutną śmierć jego patrzyć. Gdy zanieśli go na pół umarłego do ołtarza przeczystej matki bożej Maryi prosząc, aby ona na służbę synowi swernu nowego a maluczkiego sługę zaleciła a zdrowie mu do tego zjednała, wnet dzieciątko ozdrowialo. Znać, iż anielska i nasza królowa świętą przyczyną swoją i cudem onym obrała go za sługę wielkiego panu bogu. Skoro trochę podrósł, oddali go rodzice kapłanom i z sługą, który go z dzieciństwa pilnował. Ale gdy sługa on przez niestatek swój od pacholęcia uciekł, Wojciech też święty po nim tęskniąc wrócił się do ojca, który niewdzięcznie go przyjąwszy jako zbiega rózgami osiekł i do szkoły oddał, gdzie mu pan bóg rozum otwarzając rozeznania wespół z nauką przymnażać począł. Widząc dowcipne dziecię rodzice, oddali do arcybiskupa magdeburskiego na wychowanie, na imię Albertusowi, któremu tak był Wojciech wdzięczny, iż mu swe imię arcybiskup przy bierzmowaniu dał; przeto dwoje jednak wych imion miał, to jest ze chrztu Wojciech a z bierzmowania Adalbertus, które znaczy Wojciech. Dziewięć lat na nauce strawiwszy, stał się z niego uczony człowiek we wszystkich naukach, iż mało sobie równych towarzyszów w szkołach miał. Po skończonych naukach wrócił się do domu ojca swego, gdzie go młodość i krew bujna uwiodła, bo — gdy się od prac szkolnych uwolnił a próżnowania sobie dopuścił — za światem się i jego próżnościami udał, na pana boga mało pamiętał a rozkoszy marnej kosztować, z rówienikami biesiad używać i inne pochlebstwa a obłudy świata tego przyjmować począł. Lubo niedługo w takim stanie nieprawości trwał, bo pan bóg upomniał go śmiercią pierwszego biskupa praskiego, Drytmara, podczas której Wojciech był obecny; ten biskup umierając, straszliwie wołał, że go czarni czarci do pieklą wlekli; to wołanie tak jego serco przeraziło, iż o poprawę życia swego i strzeżeniu dróg bożych, któremi pierwej chodził, statecznie myślić począł. Jakoż wkrótce poprawił obyczaje swoje i w ścisłą je bogobojność wprawił. Gdy go potem na praskie biskupstwo, jako swoje krew' i zacnego, uczonego a cnót pełnego człowieka Czechowie po Drytmarze obrali, klerycy, którzy czarta z ciała ludzkiego wyganiali, tak wołającego - słyszeli: biada mnie, już się tu zostać nie mogę, bo dziś obrany jest biskup sługa Chrystusów, którego się bać muszę. Co słyszał Wiliko kapłan mądry i bogobojny i to przed opatem w Kassynie we Włoszech powiedział. Obrany będąc, jechał na poświecenie do arcybiskupa moguńskiego, od którego przy cesarzu Ottonie wtórym, na dostojność biskupią poświecony był. Wróciwszy się na biskupstwo, dochody kościelne na cztery części rozdzielił: Jedne na kapłanów i kleryków swych, drugą na ubogich, trzecią na poprawę kościołów i wykupienie niewolników, czwartą na swoje wyżywienie. Wiódł żywot świętobliwy; bogactwami bowiem gardził, złoto sobie za błoto miał i rozkoszy do piekła prowadzące, oddalał od siebie; to jedno jego pragnienie i staranie było, aby o Chrystusie myślił i w niwczem innem sobie nie smakował ani czego innego nieszukał. Postami częstemi i wielkiemi martwił ciało swoje, w których modlitwa mu była chlebem powszednim i w niej się ustawicznie za swe i ludzkie grzechy panu bogu skruszonem sercom upokarzał. Wszelkim się sposobem starał, aby zło namiętności swe, chęci i pokusy świeckie i cielesne z serca swego wykorzenił. Znał się też na zdradach szatańskich i umiał z nim wojnę wieść a pożytki cnót świętych z pokus sobie zbierać: tyle bowiem szatanowi policzków dawał, ilekroć albo jawne poduszczenia jego zwyciężał, albo tajemnym mądrze zabieżeć umiał. Serce wolne od myśli świeckich chowając przy rozmyślaniu naboznem. w niebo podniósł; a jako innych uczył, tak sam żył, iż mu nikt rzec nie mógł: przyjacielu, zlecz sam pierwej siebie. W tem tylko nieszczęśliwy był, iż czujność około owiec swych wielką mając, mało im pomagał, bo na zlą i zepsowaną role trafił. Ludzie nieukarani w zbytki, się wielkie i rozpustę cielesną wdawali: brać bowiem wiele żon, powinna krew' mazać, niewolników chrześciańskich i dzieci swe żydom przedawać śmieli, święta gwałcić, postów nie chować, nikogo nie słuchać — to ich obyczaje były. Klerycy też i stan duchowny, naprzód się był zepsował, żenić się jawnie nie wstydzili, karności kościelnej zaniechali, biskupa sobie nic nie ważyli i świeckich przeciw niemu a możniejszych panów pobudzali. Leczył onych upominaniem, karaniem, przykładem, ale, jako szaleni, lekarstwa duchownego i zbawiennego nie przyjmowali; pracy było dosyć, a pożytku nic; upominanie wielkie, ale sprzeciwienie większe. Co miał czynić święty biskup? z jeziora niepolownego sieci wyjął bojąc się, aby przy złych rybach a głębokiej wodzio i sam nie utonął; myślić więc o sobie począł i postanowił udać się na pielgrzymowanie do grobu bożego, do Jeruzalem, pierwej chcąc mieszkanie apostolskie, święte miasto rzymskie nawiedzić. Cesarzowa, żona Ottona wtórego, (który już był — źle żyjąc i chrześciaństwu swem panowaniem szkodząc— nie dobrze i z małą nadzieją zbawienia umarł) gdy się o drodze jego dowiedziała wielkie jałmużny za duszę męża swego czyniąc jemu też wiele srebra dała, które on nazajutrz ubogim rozdawszy, w ubóstwie pielgrzymskiem do Rzymu się udał, i — z nabożeństwa miejsce ono sławne świętego Benedykta, Kassynum, nawiedzając,—zwierzył się myśli swoich ojcom onym, dla czego z biskupstwa wyszedł i gdzie się udawał. A oni odradzać mu onę drogę poczęli, mówiąc: Stój na miejscu, dobrze żyj a owoc cnót świętych i skarb sobie zbieraj; nie w Jeruzalem żyć, (jako mówi święty Hieronim) ale w Jeruzalem dobrym bydź, chwalebno jest. Na te słowa rozmyślać się począł a — pilnie oko na dobrą radę mając — rychło przyzwolił, aby się doskonałości żywota chrześciańskiego chwycił a Chrystusowej filozofii uczniem jeszcze został. I tam mając doskonałych cnót mistrza Nilusa, Greczyna, do jego nóg upadł, podając się w posłuszeństwo jego. Nie odrzucił go Nilus, lecz mu tak poradził: Jam Greczyn, mniejszą pomoc dla nieumiejętności języka dać ci mogę; idź do Rzymu do Łacinników a opatowi Leonowi powiedz, iżem cię jako nowego żołnierza Chrystusowego do niego odesłał. Tak uczynił święty Wojciech, w Rzymie u świętego Bonifacyusza w zakonny się habit oblókł i pod posłuszeństwem starszego ochotnie się do miłości boskiej w żywocie onym zapalał: każdemu namniejszemu służył ochotniej, im mu co barziej do wzgardy służącego poruczono; zaprzenia samego siebie a pokory pilnie się ucząc stał się jako maluczkim, już w latach doskonały: bo z bracią kuchnię umiatał, miski i naczynia umywał, wodę nosił i wszystkiej się domowej służby u starszego domagał. Myśl każdą swoją i co mu kolwiek czart do serca przyniósł starszemu oznajmił. Przy tem jednak mądrze się o trudnościach pisma świętego pytał, o sposobach i naturach cnót i występków; rad rozmów duchownych i nauki słuchał. I tak, co dalej, lepiej postępując, założył w sobie fundament dobrej pokory, na którym inne cnoty szczęśliwie postawił i stał się domem i budowaniem bożom. Modlitwom, czytaniu i bogomyślności tem lepiej służył, im większą na to czasu i miejsca wolność od świata ułacniony nalazł. Szemrania z ust jego nikt nie słyszał a na fukanie starszego cierpliwości i niskiej pokory zażywał. Wesoło i ochotnie posłuszeństwo ku starszym wypełniał wiedząc o tem, iż to jest pierwsza cnota ludzi świętobliwych, do nieba idących. Przez pięć lat tam będąc wszystkim się wdzięcznością obyczajów swych barzo podobał, wiele innych w cnotach i doskonałości przechodząc. Jeżeli który zazdrości zdjęty oko na niego nieżyczliwe obrócił, umiał go rychło pokorą ubłagać i ująć. Tak idąc z cnoty w cnotę stał się pięknem mieszkaniem i kościołem Chrystusowym. Po długim czasie stęsknili się Czechowie i Prażanie bez swego biskupa i wyprawili dwóch po niego, Pappata i Chrystyana mnicha wymownego, którzy wziąwszy list od arcybiskupa moguńskiego, do papieża jechali prosząc, aby biskupa ich posłał do trzody swojej i owiec, lepszą odtąd poprawę i posłuszeństwo pasterzowi swemu obiecując. I chociaż Wojciech święty miły był papieżowi i niechciał go z Rzymu wysyłać, wszakże dla ludzkiego zbawienia wrócić mu się na biskupstwo kazał, do czego też i opat jego posłuszeństwem przymusił — którem wolę swoją przełamawszy, pojechał z onemi posłami. Lecz, skoro do jednego miasta czeskiego przybył, ujrzał, iż ludzie w dzień święty kupiectwem się bawią, zkąd frasować się począł, mówiąc: takąścię poprawę obiecali? Zaczął tedy dobry pasterz z wielkiem staraniem naprawować obyczaje owiec swoich żadnej pracy nie żałując, owszem więcej czyniąc, niżeli pierwej; nic to jednak złym ludziom nie pomagało. Trwał przecie w swojem przedsięwzięciu Wojciech święty i nieprzestawał upominać i karać wykraczających, aż mu z takiej przyczyny wątpić o ich poprawie przyszło: Zgrzeszyła jedna zacna  białagłowa z krewkości niewieściej małżonkowi wiary nie dochowując i jawnie w grzech wpadając. Dowiedziawszy się o tem mąż na gardło ją pojmać chciał a ona do kościoła uciekła. Nie kazał jej wydawać Wojciech święty za przywilejami kościelnemi, gdyż się do ołtarza i pokuty świętej udała, aby od śmierci i srogiego gniewu męża swego wolną była. Ale on, zmówiwszy się z innemi i ludzi wiele godnych nazbierawszy, kościół gwałtem z nimi otworzył, prawo i majestat kościelny zgwałcił; i wziąwszy niewiasto a wywlókłszy z kościoła wszyscy z nim przytomni zaraz rozsiekali. Obruszyła ta rzecz barzo świętego Wojciecha i, gdy co dzień większych grzechów przyczyniali a za stare nie pokutowali, umyślił ich drugi raz porzucić, czego zwierzył się swemu towarzyszowi Pappatowi mówiąc do niego: albo zemną idź, albo mię więcej nie ujrzysz. I puścił się do Węgier, gdzie mu się dobra droga do szczepienia chrześciańskiej wiary otworzyła. Bo książę węgierskie Gejsa i z żoną przychylnym się wierze świętej pokazował i syna swego Stefana do chrztu, albo jako drudzy piszą, do bierzmowania świętemu Wojciechowi ofiarował. Tam — nieco wiary i znajomości o bogu, przez rok i z górą z niemi mieszkając, w serca one pogańskie wsiąwszy i Chrystusa im opowiedziawszy — gdy do zupełnego ufundowania wiary jeszcze pogody nie widział, znowu się do Rzymu do klasztoru swego do Benedyktynów wrócił. Gdzie, oną milą bogomyślnością, świętemi rozmowami i przykładaną doskonałych cnót świętobliwych zakonników ochłodzony, rozumiał, iż do raju ziemskiego powrócił. Był za żywota cudami boskiemi obdarzony. Raz niosąc w glinianem naczyniu dla braci wino obalił się; słyszeli wszyscy, iż się garniec zgruchotał, ale, gdy oglądając cały i nienaruszony ujrzeli, cud wielki poznali. Córkę jednemu, na oczy chorującą, kladzieniem roku zleczył. Drugi z choroby żadnego chleba jeść nie mógł; Wojciech święty przeżegnany chleb gdy jemu podał, wnetże stracony apetyt do chleba choremu się wrócił. Asteryzyusz, kleryk jego, z gniewem i łajaniem od niego iść precz chciał; ale, skoro wyjechał, tak błądził w drodze, iż się do świętego Wojciecha wrócić musiał. Serca na ludzką nędze był barzo miłosiernego; jałmużną i czem mógł każdego opatrował. Raz wdowa jedna uboga, gdy gdzieś był przed miasto wyjechał, zawołała na niego sukni prosząc; powiedział: jutro przyjdziesz, tu nic z sobą nie mam. A rozmyśliwszy się zawołać jej kazał mówiąc: kto wie, czy będę do jutra żył? niech jej dziś dobrze uczynię, abym ja na sąd u boga niezasłużył a ona mizeryi nieucierpiała. I zdjąwszy suknię z siebie dał jej zostawując nam przykład, abyśmy dobrych uczynków nie omieszkiwali, gdyż niewiemy, co jutro nas potka. Gdy Otto trzeci cesarz w Rzymie od papieża koronowany był, arcybiskup moguński pisał znowu do papieża, aby do owiec biskupa świętego Wojciecha z Rzymu posłał. Długo się wymawiał o pożytku swych owiec wątpiąc a bojąc się utraty swojej bogomyślności; wszakże iż nadzieje miał, że go męczeńska korona potkać miała, dla tej samej ochotnie się znowu wrócił. Wyjechał z cesarzem i puścił się przez Francyę chcąc świętych ciała nawiedzić: w Turonie świętego Marcina, w Paryżu świętego Dyonizyusza Areopagity, w Floryaku i na innych miejscach, gdziekolwiek wiedział o którym świętym a na onej drodze mógł temu dosyć uczynić. Wszystkich tedy tych świętych pokornie czcząc, przyczyny ich za sobą prosił. Gdy przy cesarzu kilka dni zostawał tak był wdzięcznym u niego człowiekiem, iż mu i sypiać w swym pokoju kazał. Pore i czas upatrzywszy dworzan jego upominać nie zaniechał, aby się w świecie nie kochali a za krótką uciechę wiecznego wesela nie tracili. Przybliżając się do Czech niechciał prosto na swe biskupstwo jechać, ale sie udał do Polski, do książecia polskiego Bolesława Chrobrego, który najpierwej koroną królewską Polskę ozdobił, ten go książę już przedtem znał i wielce miłował. Przyjęty jest z wielką czcią od Bolesława jako człowiek święty i ztamtąd wysłał do Prażan i do Czech posłów swych pytając się, jeżeliby go za biskupa i pasterza swego znać i przyjąć a poprawić się chcieli. A oni — iż byli w niejakiej wojnie, czterech braci rodzonych świętego Wojciecha zabili i ztąd się bali, aby się nie mścił krwi braci swoich — leżąc tedy w złych obyczajach a starych grzechach wskazali do niego, aby się do nich nie ukazował, bo tego żadną miarą, widzieć ani mieć za pasterza nic chcieli, który ich już kilkakroć odbiegał (a na przyczyny, dla których to czynił, nie pamiętali). Z onej odpowiedzi był wesoły święty Wojciech, iż go pan bóg sam od onych złych i zapamiętałych ludzi uwolnił. O czem do arcybiskupa moguńskiego i do papieża pisał oznajmując, jako go próżno trudzili do tych ludzi upornych i nieukaranych, którzy go ani znać za pasterza, ani przyjąć niechcą. Dopiero Bolesław (książę polskie) papieża prosić począł, aby mu go za arcybiskupa do Gniezna dał — wtenczas, gdy stolica po Robercie pierwszym arcybiskupie wakowała. Tam, w tem głównem mieście, jako pasterz najwyższy całej Polski, Polaków, nowych chrześcian, w wierze świętej posilał zbawienną im drogę ukazując i ojcem ich w bogu tu na ziemi — i w niebie patronem zostając; których i pieśni onej: Bogarodzica nauczył. Potem — słysząc iż w Prusach byli zatwardziali poganie i możni, którzy królów polskich wielkiemi i trudnemi wojnami turbowali; ludzkiego zbawienia i chwały Chrystusowej rozmnożenia pragnąc — Bolesława prosił, aby go do Prus wodą na nawrócenie pogaństwa do wiary Chrystusowej wyprawił. Chociaż mu żal było barzo z ziemi swej tak drogi skarb wypuszczać; wszakże, widząc tak wielkie i pilne około dusz ludzkich staranie, uczynił to : wyprawił go wodą, dobrze szkuty opatrzywszy. Dwuch z sobą w towarzystwo wziął kapłanów Wojciech, świętego Gaudencyusza i drugiego na te drogę — już z tym umysłem jadąc, iż abo one pogany nawrócić, abo też mężną, której dawno pragnął, śmierć za Chrystusa podjąć miał. O nienasycone miłości bożej serce! czy małoś już prac dla Chrystusa był podjął? kto cię z Polski wygania? izali niewdzięczność jaka, abo niekarność owiec twoich? Nic takiego: jedno uprzejma miłość ku Chrystusowi, którąś chciał na pozyskaniu dusz ludzkich i na twej krwi rozlaniu pokazać. Wysiadł Wojciech święty z towarzyszami na jeden wysep, który Wisła w Prusach czyni i tam się modląc, gdy sobie szczęśliwego weścia na posługę pańską prosili, Prusacy icli niektórzy postrzegli i — cicho się do nich przewiózłszy — ujrzeli ludzie dziwne, niewidane: w odzieniu mniskiem, ale jako owieczki pokorne, i umyślili ich pojmać. Tedy jeden z nich, najgorszy, cicho idąc do świętego Wojciecha, który, wtenczas psałterz mówiąc, drogę swoje panu bogu polecał, okrutnie go wiosłem z tyłu między łopatki uderzył. Padł o ziemię, święty Wojciech a oni wołali: Co tu czynicie? uciekajcie ztąd, bo was pozabijamy i pomęczymy prędko. A święty Wojciech, on wielki ból cierpiąc, dziękował panu bogu w sercu swem mówiąc: Choćbym więcej w tej tu ziemi nie zyskał i na tym jednym wielkim upominku rany tej i cierpienia dla pana mego Jezusa ukrzyżowanego przestanę. Lecz poczekaj mężu święty! uczci cię pan bóg większemi łaski swej w męczeństwie darami. Wyniść przecie z onej pruskiej ziemi niechciał, ale szedł do jednego miasta, gdzie był zjazd ludzi wielki na jarmark; obstąpili ich poganie oni srodzy pytając się: jacyście ludzie i czego chcecie? A święty Wojciech odpowiedział: idziemy z Polski niosąc wam zbawienie wasze; sługam jest boga żywego, co stworzył niebo i ziemię i wszystko, co jest na nich; poznajcie pana boga jednego a wybawicie dusze wasze z mocy piekielnej i czartowskiej ; wierzcie w Jezusa, który świat odkupił a chrzcijcie się na odpuszczenie grzechów waszych. Takie i inne ewangielii świętej słowa, gdy — chodząc po wsiach i miastach — rozsiewał, Prusacy śmiali się a — słuchać niechcąc — kazali im z ziemi wyniść rozkazując pod utratą gardła i majętności, aby ich nikt do gospody nie przyjmował. Poszli wzgardzeni z miasta w pole, a idąc mówił święty Wojciech: podobno się tym ubiorem naszym brzydzą, zaczem odmienić nam te mniskie szaty a wdziać kleryckie trzeba; zapuśćmy i brody, a tymczasem idźmy do Litwy— Potem się z lepszem szczęściem wrócimy, abo tu gdzie wyrabiajmy chleba u jakiego wieśniaka: możem abo tu ich zbawieniu co pomódz, abo też koronę męczeńską odebrać. I puszczając się ku Litwie, w polu mszę świętą odprawiwszy a trochę się chlebem posiliwszy, w drogę swoje poszli; a, gdy czas nocny na odpocznienie przychodził, położyli się w polu i spali, panu bogu drogę i zdrowie swoje polecając. Nazajutrz zaś msze świętą rano w polu mieli. Prusacy z poduszczenia najwyższego swego kapłana, którego Krywe zwali, żałowali, iż świętego Wojciecha zdrowo puścili, i goniąc z gniewem naleźli ich niedalcko miasta Komowe zwanego: na onejże służbie bożej. Tam, wnet porwawszy świętego Wojciecha, siedm włóczni w nim utopili i rozsiekawszy na drzewie zawiesili roku pańskiego 997. Tak ten wielki święty oddał ofiarę swoje bogu swemu a męczeńskiej korony, której długo w rozlaniu krwi swojej dla Chrystusa, boga swego, pragnął, uczestnikiem się stał. Towarzysze jego obadwa pojmani są od onych okrutników — a ciało, trzy dni tak leżąc rozsiekane, straż od jednego orła miało, a z się jeden zmiłował i ono pogrzobł. Gdy się o tern dowiedział Bolesław, książę polskie, barzo wielką żałością zdjęty posłał zacnych posłów do Prus o ciało świętego Wojciecha prosząc. A oni — widząc, iź się tak pilnie o niem król pyta i stara — chlubili się z tego mówiąc: bogaśmy polskiego zabili i nie damy go inaczej, aż nam tak wiele srebra przywieść król każe, jako ciało samo zaważy. Odważył się na tak wielką utratę pan on pobożny wiedząc, jako mu pan bóg w wielkich a sławnych zwycięstwach za przyczyną tego świętego szczęścił; nad wszystkie skarby naj drożej sobie członki, w których duch święty przemieszkiwał i łaska boska przebywała, poczytając zebrał wielką kupę srebra i posłał do Prus. Ale pan bóg nabożeństwo i chęć pobożną Bolesławową cudem wielkim uczcił i swego męczenika za sługę wsławił: bo ciało ono tak się lekkie na wagach stało, iż barzo mało srebra ważyło. Z wielką czcią, radością, tryumfem i pokorą król z kapłanami i ludem swym ciało ono pierwej do Trzemeszna, potem do Gniezna prowadził; gdzie cudami wielkiemi słynie po dziśdzień — korony polskiej wielkim obrońcą i patronem zostając — przed sędzią i bogiem naszym Jezusem, którego z ojcem i z duchom świętym moc, sława i panowanie na wieki. Amen"

Piekny tekst, pisany pełną i żywą staropolszyzną. Dziwi mnie trochę, że umiałem go zrozumieć, ale nasz język przez te 450 aż tak bardzo się nie zmienił:). Tyle z mojej strony jesli chodzi o dygresję.

Z żywotem Św. Wojciech związne są tak zwane wrota gnieźnieńskie. Odlewane drzwi z brązu, które znajdują się w bazylice prymasowskiej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gnieźnie. Sa jednym z najważniejszych skarbów średniowiecznych do jakich mamy dostęp w Polsce. W pewnym sensie są one kamieniem milowym, dzięki któremu możemy zoabczyć jak daleko w przeszłość sięga nasza historia.

Wikipedia CC

Przedstwiają one sceny z życia św. Wojciecha.

Warto, dla pogłębienia swojej wiedzy oraz aby trochę "poodychać" historią i kulturą, zobaczyć tzw. drzwi płockie w Płocku i w Nowogrodzie Wielkim

Wikipedia CC

Puenta:

W naszym życiu napotykamy różne drzwi, za którymi kryje się większy bądź mniejszy próg. Niech Bóg da nam sił i chęci by przekroczyć ten próg, nawet jeśli za drzwiami z napisem "Świętość" jest próg z napisem "Męczeństwo".

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo