Bywa taki czas, że czegoś brakuje. Czasami brakuje towarzystwa, czasami spojrzenia z dystansu na dotychczasowe postępowanie i myślenie. Trzeba wtedy wyrwać się na kilka dni z domu i przeżyć wolność od zauczonych schematów.
Pojechałem na rekolekcje do klasztoru Kapucynów w Nowym Mieście nad Pilicą. Jakoś w trakcie przygotowania do wyjazdu zapomniałem sprawdzić dokąd dokładnie jadę, bo w sumie raz już tam byłem. Na miejscu okazało się, że przyjechałem do... sanktuarium bł. Honorata Koźmińskiego.
Najwidoczniej miało tak być, bo się tym ucieszyłem. Z resztą nie byłem sam od czwartku, przesz co mogłem trochę pogadać i o rzeczach poważniejszych i mniej poważnych.
Poniżej kilka zdjęć z zewnątrz klasztoru.
Każdego dnia rekolekcji włączaliśmy się w modlitwy zakonne w chórze zakonnym: jutrznia, modlitwy południowe, nieszpory i kompleta. Uczestniczyliśmy również codziennie we Mszy Św.
Piątek przeznaczony został na konferencje o rodzinie i o duchowości.
W sobotę poznaliśmy życie i powołanie bł. Honorata dzięki oprowadzeniu po muzeum przez siostrę Krystynę Lemańska. W muzeum, które znajduje się na terenie klasztoru znajduje się wiele przedmiotów, ale i świadectw związanych z życiem błogosławionego. Jednym z nich jest konfesjonał przywieziony z klasztoru w Zakroczymiu. Są również tam przedmioty pomagające w pracy nad słabościami charakteru.
W sobotę również pojechaliśmy do miejsca, w którym zginął Henryk Dobrzański ps. Huba koło wsi Anielin.
Wracając do klasztoru wstąpiliśmy na Sanktuarium Św Rodziny w miejscowości Poświętne.
W niedzielę czekała na nas ostatnia konferencja i wyjazd do domów.
Czasami trudno mi się rozpisać, o tym co się wydarzyło w duchu. Są to czasami rzeczy przełomowe, a czasami układające pewne elementy do sobie ściśle pasujące. Pod tym względem był to dobry wyjazd, bo wróciłem z niego niewyspany i zmęczony.
Wchodząc do domu i przesypiając noc zdałem sobie sprawę, w którym kierunku chciałbym, żeby ono dalej się toczyło:)
Bogu niech będą dzięki!
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo