Fragment z Ewangelii (Mt 9, 35 – 10, 1. 5a. 6-8)
"Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości.
A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce niemające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo».
Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.
Tych to Dwunastu wysłał Jezus i dał im takie wskazania: «Idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie»."
Jest takie powiedzenie, że na tym świcie nie ma nic za darmo. I to, że na wszystko trzeba zasłużyć. Taka jest ludzka perspektywa. Trudno z niej zrezygnować, bo przecież tak wiele mamy. Mamy życie, zdrowie, świadomość, możliwość wyboru, własność prywatną, komunalną, społeczną. Nie raz do przesady, by mieć. Im w życiu doznało się mniej miłości, tym bardziej pociąga to, co może ją zastąpić, jakoś zakleić czy zagłuszyć pragnienie bycia kochanym.
Miłości nie da się kupić, zawłaszczyć czy w jakiś sposób ograniczyć. Miłość można otrzymać i można ją komuś dać. Jeżeli się przy niej kombinuje, czy w jakiś sposób ogranicza, efekt jest taki, że powstaje produkt miłościopodobny, substytut miłości. Nigdy on nie będzie tym samym, nigdy nie będzie mógł dać tych samych efektów. Nie będzie mógł uleczyć zranień, zwątpień, rozczarowań. Nigdy nie da pełnej bliskości, zaufania i otwarcia. Będzie tylko zastępstwem.
Prawdziwa miłość jest też wymagająca, bo potrzeba do niej wielu wyrzeczeń, wielu kompromisów. Człowiek sam jej stworzyć nie może, uczy się jej całe życie. Ciągle trzeba jej szukać, bo jest żywa, dynamiczna i zmienia się z czasem, miejscem i człowiekiem. Nie mniej ma ona w każdym z nas zaczepienie, swój korzeń.
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo