Dr Marek Michalewicz to były szef Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego w latach 2018-2021. Po tym, gdy Antoni Macierewicz w kwietniu ub.r. zaprezentował raport swojej podkomisji na temat katastrofy w Smoleńsku, wymieniając przy tym ICM UW jako jeden z podmiotów współpracujących w odtworzeniu struktury samolotu Tu-154M i przeprowadzeniu symulacji jego lotu oraz uderzenia w ziemię, Michalewicz publicznie zaprzeczył jego słowom.
![image](//m.salon24.pl/9397de7c9090ced105a216431e37f0a1,860,0,0,0.jpg)
— Absolutnie nigdy nie było żadnej współpracy pracowników naukowych ICM z podkomisją — mówił tłumacząc, że instytucja jedynie udostępniła swój superkomputer i oprogramowanie do przeprowadzenia obliczeń dla zewnętrznych konsultantów wynajętych przez podkomisję, w ramach swojej działalności komercyjnej.
W wywiadzie były szef ICM ujawnił też, że "83 proc. zadań obliczeniowych nie zostało nigdy zakończone". — Od samego początku byłem sceptyczny, bo oni nie rozumieli, jak wielkie są ich potrzeby. Twierdzili, że w trzy dni dokonają swoich obliczeń. Mówiłem, że to niemożliwe. Takie rzeczy trzeba liczyć trzy miesiące, pół roku — uważa. — To było nienaukowe do bólu — oceniał ustalenia zawarte w raporcie podkomisji.
W maju rektor Uniwersytetu Warszawskiego skierował do prokuratury zawiadomienie, w którym sugerował, że Michalewicz mógł "wytwarzać program komputerowy do popełnienia przestępstwa.
Dwa miesiące później prokuratura przesłała do Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście akt oskarżenia przeciwko naukowcowi.
Prokuratura oskarżyła Michalewicza o "wytwarzanie programów komputerowych przystosowanych do popełniania przestępstwa". Chodzi o publikowane przez niego w mediach społecznościowych linki do dokumentów dotyczących współpracy ICM z podkomisją smoleńską, które pokazywały, że nie polegała ona na tym, co sugerował Antoni Macierewicz, który podpierał swój raport autorytetem naukowym pracowników centrum.
Podałem linki do dokumentów, które dotyczyły sprawy. Te, przyznaję, nie były ogólnodostępne. Możliwe, że było to nielegalne, ale ja biorę na siebie odpowiedzialność, ponieważ moim moralnym i społecznym obowiązkiem, jako naukowca, jest stawać po stronie prawdy — tak tę sytuację komentował we wpisach na Facebooku...
We wtorek sąd w Warszawie uznał, że czyn dr. Michalewicza nie nosi znamion czynu zabronionego, wskazanego w artykule, na którym akt oskarżenia oparła prokuratura i zgodnie z wnioskiem obrońcy naukowca umorzył sprawę.
— "Mamy dwa podmioty publiczne, które ze sobą współpracują. Nie jest to klauzulowane w rozumieniu przepisów o informacji niejawnych, co do tego nie mamy wątpliwości. Więc mamy umowę pomiędzy Uniwersytetem Warszawskim a podkomisją działającą za publiczne pieniądze dla dobra publicznego.
W imię czego to porozumienie ma być niejawne wobec społeczeństwa?
Sąd ma wrażenie, że jest to tendencja obca nowoczesnemu społeczeństwu" — mówił sędzia Tomasz Trębicki, uzasadniając decyzję.
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/krytykowal-podkomisje-macierewicza-sad-zdecydowal-w-sprawie-naukowca/r9ljmcc,79cfc278
Inne tematy w dziale Polityka