Film widziałem wczoraj.
Podobał mi się - jak mówią nastolatki - niezazbytnio.
Moim zdaniem nie najszczęśliwsze było zestawienie i ciągłe przeplatanie dwóch płaszczyzn czasowych.
Czasy współczesne i pokazanie w nich polskich wad to temat zabawny.
Groteskowy.
Tymczasem czasy okupacyjne, ówczesny antysemityzm który doprowadził do pogromów, mordowania Żydów, palenia ich żywcem w stodołach ...
To zupełnie inna opowieść zasługująca na oddzielny film.
Film wyłącznie w konwencji dramatu.
Mieszanie tego z infantylną komedyjką o piciu wódeczki na weselu jest słabym pomysłem.
Smarzowski zawsze szokuje.
Takie ma modus operandi.
Rozumiem co chciał osiągnąć.
Pokazać podobieństwa Polaków współczesnych i tamtych żyjących przed 80-ciu laty.
Nacjonalizm, antysemityzm, ksenofobią, fałszywy katolicyzm, pogarda, brutalność, brak empatii...
To cechy ponadczasowe.
Nieśmiertelne.
I nie ma się co obrażać na Smarzowskiego
On nie wymyślił Jedwabnego.
Tacy Polacy byli i tacy żyją dzisiaj.
Całe szczęście nie tylko tacy.
Byli i są też inni.
Nie mordujący ale ratujący innych z narażeniem życia.
Właściciele tej drugiej stodoły, tej w której Żydów ukrywano.
Ale jak mówiłem, przemieszanie tych dwóch tematów - pogromów i palenia w stodole ludzi ze współczesnym wiejskim weselem, muzyką disco polo, prymitywnymi zabawami w stylu " Czterej jeźdźcy Apokalipsy" albo "kto pierwszy przyniesie stanik"... etc jest błędem.
Komediodramat nie jest moim ulubionym gatunkiem.
Albo dramat albo komedia.
Przynajmniej w tak ważnych kwestiach.
Ale to tylko moje zdanie.
Inne tematy w dziale Kultura