Indie chcą wejść na unijny rynek
Unia Europejska jest trzecim co do wielkości partnerem handlowym Indii (w 2021 r. – 88 mld euro w towarach, a 30,4 mld euro w usługach), z kolei Indie odpowiadają jedynie za 2,1% obrotów towarowych UE. Przed europejskimi przedsiębiorcami (także polskimi), może więc otworzyć się olbrzymi, dynamicznie rozwijający się rynek.
Z przygotowanej w 2020 r. dla Parlamentu Europejskiego analizy wynika, że likwidacja 90% barier celnych między Unią a Indiami spowodowałaby nawet 35-procentowy wzrost importu z tego azjatyckiego państwa. Z założeń polityki handlowej Indii na lata 2023-2027 wynika, że celem jest podwojenie eksportu i przyciąganie zagranicznych inwestycji zamiast kupowania gotowych towarów. Mówiąc krótko – Indie chcą przede wszystkim wejść do UE ze swoimi towarami i surowcami, a nie zwiększać wartość importu z tego obszaru.
Czy jest to szansa dla polskich przedsiębiorców? Zdecydowanie tak – dla tych, którzy nie będą bali się inwestować w odległym kraju. I tu należy oczekiwać mocnego wsparcia od rządu i administracji dla naszych firm. Ale to również możliwe zagrożenia dla naszych producentów. Weźmy chociażby plantatorów tytoniu. Dzisiaj Polska jest trzecim na świecie największym eksporterem wyrobów tytoniowych – zaś Indie trzecim największym eksporterem tytoniu zielonego do UE. Tytoń jest tam, jak sygnalizował jesienią ub. r. Janusz Piechociński, o wiele tańszy; jego zdaniem pełne otwarcie na surowiec z Indii może zdestabilizować uprawę tytoniu w Unii Europejskiej, a w konsekwencji doprowadzić do jej likwidacji.
Podobnych zagrożeń jest z pewnością znacznie więcej. Polscy przedsiębiorcy powinni mieć pełną wiedzę na temat tego, czy i w jaki sposób nasz rząd angażuje się w proces negocjacji umowy o ogromnym znaczeniu dla polskiej gospodarki. Czy z punktu widzenia polskiej racji stanu ważniejsze jest pilnowanie naszych interesów, a właściwie interesów całego naszego regionu, czy rozsyłanie po europejskich politykach pism w sprawie reparacji od Niemiec? Nieuwzględnienie konsekwencji umowy o wolnym handlu z Indiami dla polskiego rynku może mieć konsekwencje w postaci podcięcia skrzydeł wielu branżom, a nawet ich upadku. Jeremiady i zrzucanie wszystkiego na Komisję Europejską nie będą miały potem żadnego znaczenia i, co więcej, będą bezzasadne. Oczekiwanie, że o nasz rynek zatroszczy się konkurencja, jest dziecinadą. Polscy przedsiębiorcy płacą niemałe podatki między innymi po to, aby decydenci skutecznie starali się ich chronić. Czy tym razem ochronią?
Komentarze
Pokaż komentarze (8)