Śmiem twierdzić, że eksperyment z
grupowaniem list w wyborach lokalnych nie powiódł się i za 4 lata już go w ordynacji nie będzie. Znalazłem w końcu chwilę, by porachować to i owo, a wyniki nie są budujące.
Zacznę jednak od tego, co wiadomo było już przed wyborami: mechanizm potocznie zwany
blokowaniem list nie sprzyjał współpracy partnerów z bloku. Platforma i PSL mogą się cieszyć, że Krajowa Partia Emerytów i Rencistów nigdzie nie przekroczyła 5-procentowego progu. Jej prawie 400 tys. głosów (2.9% w skali kraju)
zwiększyło stan posiadania PO i PSL w sejmikach wojewódzkich.
Po drugiej stronie barykady
klęska LPR stała się sukcesem PiSu i Samoobrony. LPR nie pokonała progu w 12 województwach, a zdobyte tam przez nią pół miliona głosów wzmacnia reprezentację PiSu i SO.
Ordynacja teoretycznie proporcjonalna, ale
rekordowo zakręcona, zadziałała osobliwie. Średnio w skali kraju PiS i PO potrzebowały po ok. 20 tysięcy głosów, by zdobyć jeden mandat w sejmikach; Samoobrona - 21 tysięcy, PSL - 22, Lewica i Demokraci - prawie 30, a LPR - ponad 58 tysięcy. W przypadku LPR to efekt działania
progu, lewica zaś padła ofiarą
blokowania.
To jednak tylko statystyka. W konkretnych sejmikach dysproporcje bywają dużo większe. W woj. pomorskim 76 tys. głosów dało LiD 1 mandat, gdy PO wystarczyło 17600 głosów, a Samoobronie - niecałe 14 tysięcy. Na Podkarpaciu: LiD 70 tys., PiS 17, PO 16.
W podlaskim blok PiS-LPR-SO pokonał konkurencyjny PO-PSL-KPEiR w stosunku 45:36, ale nie ma większości w sejmiku. W Małopolsce wygrał o włos - 44.5:42.6, ale zdobył ponad połowę mandatów. Itd., itd.
Skomplikowane zasady wyborcze mają sens, gdy przynoszą wymierny efekt. Tu
komplikacja była wielka: sumowanie głosów w skali województwa, odcięcie na progu 5%, potem podział mandatów pomiędzy bloki w okręgach wyborczych (średnio 5 i pół okręgu w województwie) - metodą d'Hondta, wreszcie podział mandatów wewnątrz bloków - metodą St.Lague.
Efektów pozytywnych brak, bo głosowanie nie stało się bardziej przejrzyste, a w wielu sejmikach i tak nie ma stabilnych nie ma stabilnych większości.
Nie warto więc było płacić ceny w postaci znacznego odchylenia od proporcjonalności i zdezorientowania wyborców. Bo czy emeryci wybierający KPEiR wiedzieli, że de facto głosują na PO?
Inne tematy w dziale Polityka