tad9 tad9
70
BLOG

Dlaczego Tusk to zrobił?

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 56

Dlaczego Tusk zdecydował się na wybory, zamiast współtworzyć „rząd techniczny”? Sprawa niby stara, a jednak wciąż budzi emocje... Chociażby dziś - pisze o niej w S24 Adas (wpis: „Ten trzeci”). Jego zdaniem – i jest to zdanie dość powszeche – Tusk popełnił szaleństwo... Być może tak, być może nie... Zastanówmy się...

 

    Czy Donald Tusk popełnił błąd życia nie pisząc się na udział w operacji "rząd techniczny"? Miejmy nadzieję, że tak, ale - nim życie definitywnie odpowie na to pytanie - zastanówmy się: dlaczego Tusk to zrobił? Rzecz wydawała się oczywista. Stworzenie "rządu technicznego" doradzały Tuskowi różne mocne polityczne głowy i Mirosław Czech. Sam myślałem, że tak właśnie to wszystko skończy – rządem technicznym. A tym czasem - nic z tego. O co tu może chodzić? Czy Tusk i jego otoczenie nie widzą oczywistości, które widzą wszyscy wokół? Przecież cały chór krzyczał: Donaldzie! Błądzisz! Zostawmy już na boku abstynenckie odloty Wiktora Osiatyńskiego („Doprowadzenie do wyborów bez rozliczenia tego rządu będzie znacznie poważniejszym błędem, niż nierozliczenie komunizmu”). Weźmy trzeźwą opinię Leszka Millera: „to olbrzymi błąd opozycji, który może kiedyś będzie opisywany jako błąd wrześniowy. Głównie jest to błąd PO, która zapewne poniesie za to duże konsekwencje. Możliwe, że PO utorowała PiS drogę do zwycięstwa wyborczego”. Co mogło powodować Tuskiem? Są na ten temat różne teorie...

 

    Jedna z nich mówi, że Tusk bał się elektoratu PO – ten mógłby nie wybaczyć Platformie wejścia w konszachty z SO, LPR i SLD... Czy aby na pewno? Otóż, wydaje się, że elektorat pomarudziłby i ... wybaczył. Bo czy ma inne wyjście? Owszem, Tusk potrzebował jakiegoś pretekstu, czegoś, co usprawiedliwiałoby numer z „rządem technicznym”, ale przecież taki pretekst był! Kryzys z Kaczmarkiem w roli głównej dawał pretekst i to także po konferencji prokuratury. Utratę wiarygodności przez Kaczmarka dałoby się nadrobić retoryką (że niby „rozkład obozu władzy”, że „Kaczmarek nie wszystko zełgał – itd., itp. ...). Być może strach przed reakcją elektoratu grał jakąś rolę przy podejmowaniu decyzji przez Tuska, ale – nie musiała to być rola decydująca...

 

    Inna teoria mająca wyjaśniać posunięcie Platformy głosi, że Tusk nie chciał wpisywać się w scenariusz wymyślony przez Kaczyńskiego. Scenariusz ten wyglądać miał tak: Kaczyński daje się obalić, a następnie wraca do władzy jadąc na micie „nocnej zmiany numer dwa”. Zwolennikiem tej teorii jest Piotr Zaremba, według którego PO „nie poszła na scenariusz zabójczego dla niej rządu technicznego – to już byłby istny prezent dla Kaczyńskiego”. Teorię powyższą uważam za dętą. Trudno doprawdy przypuszczać, że Kaczyński życzyłby sobie utraty – na czas kampanii wyborczej! – profitów jakie daje sprawowanie władzy, i - do tego - by chciał, żeby zdominowane przez opozycje komisje śledcze przez ładny kawałek czasu waliły w PiS jak w – nomen omen – kaczy kuper... Grać w ten sposób – to już nie byłoby umiłowanie ryzyka, ale jakiś polityczny masochizm o – potencjalnie – opłakanych skutkach... Anonimowy poseł PO miał zresztą wyznać dziennikarzowi „Wprost”: „Tusk miał nas na widelcu i mógł nas dobić, ale nie skorzystał i wygrał wybory”... Ale jeśli nie strach przed własnym elektoratem, i nie obawa przed makiawelizmem Kaczyńskiego – to co? Czego Donald Tusk bał się bardziej, niż siepaczy Ziobry? A może wcale nie chodziło o PiS, tylko o ... LiD?

 

    Kalkulacja Tuska mogła wyglądać tak: samodzielne rządy PO po wyborach są mało prawdopodobne. Skoro tak – w grę wchodzi koalicja. A więc: raczej PO-LiD, niż PO-PiS (PSL? – diabli wiedzą, czy w ogóle będzie w Sejmie). Dlaczego raczej PO-LiD, niż PO-PiS? – zapytacie. To proste – wystarczy spojrzeć, kogo wycina się z list Platformy. Cięcia wskazują na szykowanie się do sojuszu z postkomuną (chciałbym się mylić...). A koalicja jest dla nas tym lepsza, im bardziej dominujemy nad partnerem. Teraz: na czyją korzyść grał czas? Na korzyść PO, czy na korzyść LiD-u? Platforma – jak się wydaje – osiągnęła szczyt – gdy chodzi o przyciąganie elektoratu. Jeśli możliwy jest tu jakiś ruch, to – ewentualny – odpływ wyborców od Platformy ku LiD-owi - gdyby temu ostatniemu udało się okrzepnąć i zaistnieć – na przykład – przy okazji pracy w komisjach... Może więc Tusk wolał szybkie wybory, byle nie dać wyrosnąć za mocno – przyszłemu – koalicjantowi? Niewykluczone, tym bardziej, że Tusk zna to towarzystwo - ostatecznie LiD współtworzą starzy znajomi Tuska z Unii Wolności. A między nimi a Tuskiem nie brak kwasów...

 

    „Demokraci.pl” mają do Tuska żal o „zdradę profesora” (tzn – o wyjście z UW i stworzenie PO), ale i Tusk miałby sporo do opowiedzenia o profesorze i jego metodach... Pisał na ten temat w „Tygodniku Powszechnym” Roman Graczyk: „Tusk istotnie „zdradził Profesora”, czyli ówczesnego przewodniczącego UW Bronisława Gremeka, ale nie udawajmy, że frakcja Geremka nie użyła w tamtej walce o przywództwo wszystkich środków, by konsekwentnie „wyciąć” ludzi Tuska z instancji kierowniczych partii. Takie są – niepiękne – obyczaje życia partyjnego w Polsce, a Profesor i jego ekipa zapłacili cenę za „wycięcie” partyjnej konkurencji: konkurencja założyła nową partię, która zniszczyła Unię”. Być może Tusk, skoro znów szykuje mu się bliższe spotkanie z „profesorem i jego ekipą”, chce, by „profesor i ekipa” nie byli zbyt silni. „Profesor i jego ekipa” mają przecież ustabilizowane zwyczaje: gdy tylko wejdą z kimś w związek, natychmiast starają się przydusić partnera, stanąć na czele i recytować:

„Zdolna jestem niesłychanie

Najpiękniejsze mam ubranie

Moja buzia tryska zdrowiem

Jak coś powiem, to już powiem Jak odpowiem, to roztropnie

W szkole mam najlepsze stopnie”

Itd.

Itd.

 

    Znana rzecz... Z „profesorem i jego ekipą” zetknął się właśnie Leszek Miller – „żelazny kanclerz” opuścił z hukiem SLD ze słowami na ustach: „Nie chcę być w partii, gdzie decyzje o listach SLD zapadają poza SLD. Gdzie decyzje podejmują panowie Geremek, Onyszkiewicz, Litński czy Borowski”... (Miller wspomniał też coś o zdominowaniu SLD przez układ „towarzysko-polityczny”). Może więc Tusk – bardziej od siepaczy Ziobry – obawia się „profesora i jego ekipy”? Ostatecznie – to żadna atrakcja: zostać osłem w zaprzęgu powożonym przez Geremka z Kwaśniewskim, poganianym biczem „Gazety Wyborczej” (proszę wybaczyć te obrazy – zaraziłem się od Jacka Żakowskiego...). Że to wszystko byłyby ryzykowne kalkulacje i, że Tusk mógłby się na nich przejechać? Nie przeczę...

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (56)

Inne tematy w dziale Polityka