Rząd jest oburzony. Na media. Bo kłamią. Dziś wmówiły opinii publicznej, że rząd zabiera kolei, by ratować budowy dróg. A to nieprawda, chociaż prawda! Resort infrastruktury wyjaśnia, że to, co przenosi w tegorocznym budżecie z rubryki "inwestycje na kolei" do rubryki "inwestycje drogowe", to kasa zaoszczędzona na przetargach kolejowych. Czyli – "kolej nie ucierpi".
W Sejmie – kolejna debata z cyklu "Warto rozmawiać". Rząd przedstawił "Informację o skutkach zaniechań finansowych" w sferze inwestycji drogowych. Sejm jutro głosami koalicji przeciwko opozycji "Informację" przyjmie, tak jak dziś przyjął tę o katastrofie smoleńskiej. Odhaczone.
Ta debata jest jednak szczególna. Wnioskodawca, PiS, w sferze dróg nie zrobiło nic. Dla rządu łatwizna: gdy Andrzej Adamczyk w imieniu PiS lamentuje nad stanem dokumentacji, wicemin. Radosław Stępień każe się cieszyć, iż dokumentacja w ogóle jest. Za PiSu powstało niewiele, a co powstało, zakwestionowała Bruksela, która daje gros kasy, więc czepiać się może.
Na propagandowość wniosku opozycji rząd ma prawo odpowiedzieć z polityczną nutą. Ale nie ma prawa się do tej nuty ograniczać. Dziś w Sejmie Stępień śpiewał dwie zwrotki: jedną o tym, ile dróg już oddano w tej kadencji, drugą, ile jest w budowie. Oraz refren, że choćby rząd dalej obcinał plany jeszcze siedem razy, i tak będzie lepszy niż poprzedni. Jak właściwie wyglądają dziś finanse GDDKiA, Stępień wyjaśnić nie raczył. Opozycja nie naciskała. No i ten wstrętny wicemarszałek Niesiołowski: a to Stępnia popędzał ("proszę kończyć"), a to napominał ("proszę na temat").
Opozycja ma prawo wybrać na każdym posiedzeniu jeden temat "Informacji bieżącej". Rząd musi wtedy odpowiedzieć. Wyznam, że wybór dróg – chyba jedynej dziedziny, w której PO najzwyczajniej w świecie, aczkolwiek kosztem mnóstwa innych rzeczy, odniosła sukces, dziedziny, w której rząd ma szanse zrealizować ponad połowę nierealnych skądinąd planów poprzednika na lata 2007-2013 -–ten wybór dziwi.
Ale znacznie bardziej dziwi mnie kiepskie przygotowanie wnioskodawcy. Praktycznie jedynym konkretem w ustach Adamczyka było pytanie, kto zwróci samorządom koszty dokumentacji, jeśli ta się zfdezaktualizuje z powodu wstrzymania inwestycji. Bowiem, wyjaśnię, także w inwestycjach centralnych samorząd przygotowuje część dokumentacji i ponosi koszty. Stępień odpowiedział jakimś ogólnikiem o wspólnej odpowiedzialności rządu i samorządów za finanse publiczne.
Adamczyk jest z Krakowa i chyba domyślam się, co go boli. Niedawno sygnalizowałem sprawę, nadal zamierzam do niej wrócić szerzej, gdy atmosfera w s24 nieco znormalnieje. Kraków wydał już nieco kasy na dokumentację obwodnicy północno-wschodniej. W tym roku, wg projektu budżetu, ma wydać 2.5 mln zł. To w skali inwestycji śmieszne pieniądze, ale w dziejach Krakowa, w tej rubryce, ogromne. Kraków przyzwyczaił się, że inwestycje transportowe zawsze funduje mu budżet. Nigdy jeszcze nie było w tej sferze inwestycji miejskiej wyrażonej nawet kwotą 9-cyfrową. Dla porównania - Warszawa sama finansuje inwestycje wyrażone kwotami nawet 10-cyfrowymi. Tak, o dwa rzędy wielkości większymi.
Jestem jak najdalszy od lekceważenia sprawy. Przeciwnie, jako jeden z nielicznych w s24 od lat żądam, by państwo, przerzucając na samorządy nowe zadania, raczyło pamiętać o pieniądzach; by rząd nie łatał dziur w budżecie centralnym kosztem finansów sektora samorządów, co niestety dzieje się już od kilkunastu lat. Ale wybór tak duperelnej kwestii jako wiodącej w wątku stanu finansów drogowych – to duży błąd. Nie zdziwię się, jeśli media zlekceważą debatę – bo wyjątkowo trudno tym razem wyciągnąć z niej coś ogólnie zrozumiałego.
Inne tematy w dziale Gospodarka