To jest klasyczna hupca medialna: kiepskie źródło, tendencyjne omówienie i wnioski mogące źle wpłynąć na sprawy dla Polski arcyważne. Za takie rzeczy dziennikarzy trzeba wyrzucać z zawodu. A raczej trzeba by - gdyby chodziło o informację. Chodzi jednak o marketing, o klikalność, więc nie tylko się nie wyrzuca, ale tak każe pracować.
Zaczęło się, jak zwykle, od nocnej prasówki w PAPie. Krótka notka o artykule w "Metrze": Aż jedna trzecia z pytanych przez Ministerstwo Pracy osób w ogóle nie zamierza mieć dzieci (...) Głównymi powodami takiego stanu rzeczy są: niskie pensje i niepewność na rynku pracy, brak kompleksowej pomocy państwa oraz brak partnerstwa między płciami.
PAPowską notkę, jak zwykle, bezmyślnie przekleiły wszystkie portale. I oto czytam w 24: Sama jestem tą młoda, z wyżu, bez dzieci... Czy młoda, z wyżu, bez dzieci, z odrobiną wolnego czasu na napisanie posta, zajrzała do źródła? Zastanowiła się, na czym "badania" oparto i czy istotnie takie właśnie zamiary ma znaczna część jej pokolenia?
Artykuł w "Metrze" wyguglać łatwo. Równie łatwo znaleźć w nim, że "badanie" pochodzi z 2009 (roku, w którym nastroje były stosunkowo najniższe), a "próbę badawczą" stanowiło... ponad 120 pogłębionych wywiadów i dyskusji z ponad 120 Polakami w wieku 25-45 lat, mieszkańcami miast.
Próba ewidentnie, bo z założenia, niereprezentatywna – miejska. Nie wiemy, czy całą zaliczono do "młodych", czy i jaka część respondentów ma już dzieci. Nie wiemy, jak pytano ich o zamiary w sferze rozmnażania. Nie wiemy, jak zróżnicowane były odpowiedzi. W zasadzie wiemy jedno: że ktoś w resortowym instytucie wykonał kawał roboty. Nie sposób ocenić, czy przydatnej.
Tekst zawiera taki oto fragment: Według GUS przyrost naturalny w Polsce maleje nieprzerwanie od 1984 roku. W latach 2003-2005 był ujemny. Te dwa zdania bezmyślnie "przedrukowała" PAP, a za nią portale. Przepraszam - po 2005 nie jest ujemny? Zatem maleje nieprzerwanie, ale wzrósł? Ta czepialska, owszem, uwaga pokazuje niestety jakość dziennikarskiej roboty. Na każdym etapie - od "Metra", przez PAP, po wszystkie portale copy-paste.
Tyle o stronie medialnej. Czy neguję problem? Nie. Przeciwnie - sam o tym pisywałem. Pozwolę sobie jednak na parę uwag opartych na własnym doświadczeniu, na iluś tam "pogłębionych dyskusjach" z ludźmi. Problemem jest ogólna niepopularność "robienia dzieci", ale nie praca, płaca, niepewność jutra czy brak żłobków. W mniejszym lub większym stopniu tak było zawsze. To nie powody, to raczej preteksty, które wymyślamy sobie, by uzasadnić decyzję, że "jeszcze nie".
Zaprawdę to nie budowa żłobka w sąsiedztwie ani awans w pracy sprawia, że para decyduje się na dziecko. Dzieci się ma albo się ich nie ma - czasem z przymusu, częściej z wyboru, a przyczyny – jakkolwiek byśmy je kamuflowali – brzmią prosto: bo tak; bo nie. Bo dzieci.
Inne tematy w dziale Kultura