Ten raport nie jest dla Polski zły. W gruncie rzeczy to prezent potwierdzający słowa premiera: tekst istotnie jest nie do przyjęcia. MAK pomija wszystko, co wynika wszak z ustaleń strony rosyjskiej, a co dowodzi karygodnych zaniedbań po owej stronie, zwłaszcza w wieży lotniska w Smoleńsku. Gdyby choć kilka drobiazgów uwzględnił, walka z raportem byłaby trudniejsza.
Teraz piłka jest po polskiej stronie. Owszem, etap "badania przyczyn technicznych" jest zamknięty - trzeba więc odpowiedzieć w kategoriach dyplomatycznych, na arenie międzynarodowej. Wyliczyć wszystko, co MAK pominął - i ogłosić, że raport tak wybiórczy, tak jednoznacznie stawiający tezę, że całą winę ponoszą Polacy, stawia Rosję poza nawiasem społeczności międzynarodowej. Bowiem wyklucza jakiekolwiek zaufanie.
Nie wiem, czy jest sens się zniżać do sporu o domniemane upojenie alkoholowe gen. Błasika. Chyba nie - wystarczy pokazać balagan w wieży, a także luki w samym śledztwie MAK, która nie umiała ustalić, kto właściwie w wieży był i co tam robił. To czyniąc nie można jednak udawać, że raport to stek bzdur. Przeciwnie - są elementy, które czas już przyjąć do wiadomości, przede wszystkim brak reakcji załogi Tu-154M na alarm systemu TAWS.
Inne tematy w dziale Polityka