Ligowa afera korupcyjna w pełni. Zapadają wyroki, sypią się nowe akty oskarżenia. Media relacjonują to beznamiętnie, jakby każda sprawa była odrębna, jakby nie było wspólnego tła. Nikt, poza narwańcami na portalach, nie próbuje podsumować, ilu działaczy, trenerów, piłkarzy już beknęło, sprzedaż ilu meczów sądy już potwierdziły wyrokami, ile zaś obejmują prokuratorskie zarzuty. Rok temu, zdaje mi się, sprawy obejmowały ze 400 osób. Ile dzisiaj?
W tym bałaganie dziś prawdziwy kwiatek: wieść o wniosku prokuratury do sądu o umorzenie sprawy Jacka Zielińskiego, jeszcze dwa miesiące temu trenera Lecha. Bowiem jak twierdzi cytowany przez PAP rzecznik wrocławskiej prokuratury apelacyjnej - podejrzany "nie popełnił przestępstwa, a jedynie w nim pomógł". Rzecznik Jerzy Kasiura precyzuje: "Po sprzedanym meczu Piast Gliwice (Zieliński) został poproszony o przekazanie koperty z pieniędzmi sędziemu. Nie wiedział, co jest w kopercie, ale się domyślał".
Zdaniem prokuratury to "czyn mniejszej wagi". Na wszelki wypadek wniosek o umorzenie sformułowany został jednak - tym razem wg PAPowskiego omówienia słów Kasiury, bo cytatu brak - "tak, że może stać się aktem oskarżenia, jeśli sąd odrzuci go i uzna, że doszło do przestępstwa".
Jedna krótka depesza, a jakaż uczta dla koneserów: językoznawców, karnistów, nie wspominając o kibicach piłki i kibicach wymiaru sprawiedliwości.
Inne tematy w dziale Sport