To nie jest prognoza pogody ani pomiar temperatury. To wniosek z dzisiejszych propozycji PJN w sferze przyszłości systemu emerytalnego. Polska (Jest) Najważniejsza postuluje m.in. zniesienie obowiązkowej przynależności do OFE, sporą podwyżkę składki na ZUS, znaczne (o połowę!) podniesienie emerytury minimalnej i inne równie stymulujące pomysły. Co one stymulują - tego napisać cenzuralnie nie mogę, a niecrenzuralnie nie chcę.
To wszystko wszakże blednie wobec rewolucyjnej tezy PJN w sprawie przywilejów emerytalnych: należy je znieść! Ok, po kolei, nie dzisiaj, nie tak zaraz. Dziś PJN postuluje rozpoczęcie "wielkiej debaty", w trakcie której kolejne uprzywilejowane grupy będą akceptować rezygnację z przywilejów swojej branży. Co w żadnym wypadku nie oznacza rezygnacji ze swoich przywilejów: te PJN chce zagwarantować w 100% wszystkim dziś uprzywilejowanym na koszt reszty podatników.
Finałem debaty byłoby "dojście do punktu zero" - oświadczyła Joanna Kluzik-Rostkowska - czyli dnia, po którym "wszyscy wchodzący na rynek pracy powinni podlegać jednolitemu systemowi emerytalnemu". Dziś tedy jesteśmy w "punkcie ujemnym" i to znacząco, skoro od "punktu zero" dzieli nas wielka i wieloetapowa debata. Kiedy ten projekt przyniesie ulgę dla budżetu? Ano wtedy, kiedy pierwsi zaczynający pracę po "punkcie zero" osiągną wiek, w którym wg starych przepisów mogliby zwiać na emeryturę, ale który to przywilej już ich nie obejmie.
Tłumacząc z polskiego na nasze: dziś mamy punkt -10, "punkt zero" nadejdzie może w 2020 r., zatem pierwsze, niewielkie jeszcze oszczędności budżetowe pojawią się tuż przed rokiem 2040, a ostatnie obciążenia budżetu z tytułu przywilejów emerytalnych znikną około 2055 r. Jeśli w ogóle będziemy jeszcze wtedy mieli jakiś budżet.
Tak wygląda w wykonaniu PJN "nowa jakość" w debacie o finansach publicznych na polskiej scenie. Zaprawdę rację ma Donald Tusk: nie ma z kim przegrać.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo