Jedziemy i choc do Gdańska jeszcze daleko, ba - nawet Iławy jeszcze nie widzieliśmy, dorobek intelektualny tej podróży jest już znaczny. Dostatecznie duży, by ogłosić, że Blog Forum Gdańsk 2010 uważam za otwarte. Część owego dorobku została już opublikowana przez moich współtowarzyszy podróży na platformach takich, jak Twitter czy Facebook, a także w s24. To, co najlepsze, znajdziecie jednak w tym poście.
Po pierwsze, poczyniliśmy istotne postępy na drodze do samokreślenia się wobec niepełnosprawnych. Obok bowiem jest przedział dla nich przeznaczony, a ponieważ jest wygodniejszy niż inne, zaświtała nam mysl, by się tam przesiąść. Nadzieje nasze rozwiał jednak ten, który siedzi najbliżej drzwi na korytarz. "Ale tam siedzą normalni, wyjaśnił, chcąc dać w ten sposób do zrozumienia, że przedział już zajęty. Ze zrozumiałych przyczyn nie będę pod tym postem - ani nigdzie indziej - odpowiadał na prowokacyjne pytania, który z nas czterech siedzi najbliżej korytarza. Ba, nie napisze nawet, z kogo nasza czwórka się składa, Nie jest to oczywiście tajemnica, ale musicie poguglać.
Choć do Gdańska daleko, a opóźnienie znów rośnie, stoimy na stanowisku, że kiedyś tam dojedziemy. Pojawiła się jednak istotna różnica stanowisk dotycząca strategii na drugi kwadrans pobytu w Gdańsku (pierwszy zajmie nam dotarcie do hotelu). Moim skromnym zdaniem należy zrzucić plecaki w pokojach i niezzwłocznie ruszać z Lestatem i Roko na piwo. Moi przeciwnicy powiadają: "Trzeba wziąć prysznic". Gdy obruszyłem się, że szkoda na to czasu, usłyszałem: "No co ty, 15 minut bez jaj". Dotąd nie mogę się doprosić o odpowiedź, ile trwa zatem prysznic z jajami.
Nasza wspólna podróż jest też kolejnym dowodem, że publicznie nawet składane przez lewactwo obietnice nie są warte funta kłaków. O tym muszę powiedzieć wprost i po nicku. Conso bowiem jako jedyny z nas nie używa trackpointa, touchpada ani innych takich wynalazków: ma myszkę. Myszka stale spada mu na podłogę. Gdy około 19.30 spadła mu po raz ósmy, Conso rzucił wyraz, którego nie zacytuję, i dodał: "Następnym razem się wk*.*". Gdy mysz przed chwilą spadła po raz kolejny, odmówił wypełnienia zobowiązania. Jako wykrętu użył dwóch pań, które cierpią niewypowiedziane katusze, gdyż dzielą z nami przedział...
My też cierpimy takowe, bo jeszcze tak nie było, abyśmy wszyscy na raz "mieli neta". Gdy ma go Conso (Orange), nie ma dwóch z nas siedzących na Aj-Plusie. A w ogóle częściej nic nie mamy niż mamy cokolwiek. Mój modem sygnalizuje to mruganiem na fioletowo, co pewnego siedzącego obok prawaka co i rusz prowokuje do uwag, że mój modem ma skłonności homoseksualne. Prawaka pytam wciąż, która godzina - tę bowiem informację znaleźć można na wyświetlaczu na korytarzu wagonu. Prawak wychyla się i udziela mi informacji. Wtedy pytam o aktualną prędkość (długo utrzymywała się w przedziale od 0 do 27 km/h, ostatnio jest lepiej) i temperaturę na zewnątrz (zimno). Uzyskawszy te informacje pytam prawaka, czy ma jeszcze cos do powiedzenia. Prawak wychyla się ponownie i rzecze z niezmąconą cierpliwością: "Jest 10 grudnia". Czy jest lepszy dowód, skąd prawica w s24 czerpie informacje i jakie ma zaufanie do własnej głowy?
Ale to wszystko nic - zaraz będziemy mieli kłopoty. Chłopcy znów poszli razem do kibla, lecz tym razem beze mnie. Wrócili jak niepyszni - gdy już się napalili, Conso zamiast spłuczki nacisnął "SOS'. Od paru minut piszczek wyje jak szalony. Obsługa pociągu na razie nie dała się zauważyć :)
PS. 21.20 - o dziwno nadrobiliśmy opóźnienie. Już prawie Malbork. Będziemy zgrubsza planowo - 22.35. Spór o prysznic nierozstrzygnięty. SOS na nikim nie zrobiło wrażenia...
Inne tematy w dziale Kultura