Mignęła mi w s24 krytyka wczorajszych urodzin, a dokładniej gwaru w sali podczas przesłuchań polityków: część publiczności "była chyba bardziej zainteresowana otwarciem baru niż gośćmi. Albo po prostu przyszła sobie pogadać do knajpy" - napisał ktoś, kto oglądał transmisję w necie.
Informuję, że w samym założeniu byłem bardziej zainteresowany otwarciem baru niż gośćmi i po prostu przyszedłem do knajpy, by sobie pogadać - z ludźmi, których na codzień spotykam tylko w necie. I trochę się dziwię, że kogoś to dziwi.
Migalskiego i Arłukowicza słuchałem raczej pobieżnie.
Czy te oczy mogą kłamać?
Jak ja nie cierpię tej Ufki!
Bieleckiego słuchałem dość uważnie, ale się rozczarowałem: o finansach Warszawy nie padło ani słowo. Cóż, dżentelemeni nie rozmawiają o pieniądzach, oni pieniądze mają.
W kuluarach próbowałem się zaaklimatyzować w tym czy innym kółku dyskusyjnym.
Ale szybko zrozumiałem, że nie mam śladu ochoty nas politykę.
Lepiej czułem się w towarzystwie blogerów i komentatorów, których poglądy polityczne są, przynajmniej na razie, dość umiarkowane.
Twoje powieki są coraz cięższe... Nie słyszysz już gwaru... Zasypiasz. Taka prawda
Tak, próbowałem chwycić więcej scenek rodzajowych, ale... też mi się nie chciało. Nie mam na zdjęciach Rybitzky'ego - autora grepsu wieczoru. Bodaj pierwszą fajkę wysępił od Arłukowicza, potem - od kogo się dało w kółeczku na zewnątrz. Zapytany, czemu nie ma swoich, odparł: "Wiedziałem, że w tej knajpie nie wolno palić".
Do zobaczenia za rok.
Inne tematy w dziale Kultura