Nie ma to jak samorząd, a dokładniej - kampania wyborcza do samorządu. Tu palnąć można każde głupstwo, a ludzie to kupią. PO obiecała krakusom, że zbuduje im... metro. Pod warunkiem, że zdetronizują pana Majchrowskiego i wybiorą platformersa. Wtedy rząd pana Tuska nabierze zaufania do Krakowa i kapnie kasą z budżetu.
Politycznie - deklaracja niebywała: oto PO niejako w imieniu swego szefa powiada, że duże inwestycje budżetu centralnego trafiać mają nie tam, gdzie po prostu są potrzebne, lecz tam, gdzie nasi rządzą. Niby nic nowego, bo w Polsce niejeden rząd już tak postępował, ale PO cenimy sobie za szczerość, nieprawdaż? Dopiero co pisałem, że pan Nowak wyjaśnił, na czym polega poparcie dla kandydata, którego szef popierać zakazał. Krakowska PO wykłada teraz kawę na ławę w sprawie inwestycji.
Ale bardziej nawet ubawił mnie inny aspekt myśli pana Gibały, szefa krakowskiej PO. "Wierzymy, że będziemy w stanie przekonać premiera Tuska, ministra Grabarczyka i minister Bieńkowską, odpowiedzialną za fundusze europejskie, żeby Kraków tak samo jak Warszawa, dostał te pieniądze na metro. Obecny prezydent Majchrowski nie ma takiej siły przebicia, żeby móc to zrobić" - mówił pan Gibała w TOK FM.
Dostał, tak jak Warszawa? Panie Gibała, kasa z budżetu pokrywała dotąd ok. 5% kosztów budowy metra w Warszawie. Dotacje UE były bez znaczenia. Do drugiej linii UE ma dołożyć ca. 40%, resztę wykłada niemal wyłącznie miasto. Nie zapytał pan Hanny Gronkiewicz-Waltz, dlaczego ona jakoś nie przekonała premiera Tuska i ministra Grabarczyka?
Inne tematy w dziale Polityka