Marka Migalskiego lubię. I nie jest mi go żal. Decyzja PiSu o usunięciu go z euroklubu to wewnętrzna sprawa tej partii, nic mi do tego, a europoseł nie może twierdzić, że nie wiedział, co ryzykuje, gdy publikował kontrowersyjny list otwarty do prezesa. Wiem, to banały. Ale ja nie o tym.
Mój sprzeciw wywołał jeden z polityków PiSu, który nazwał Migalskiego "pożytecznym idiotą". Narracja brzmi: to "sprzyjający Platformie" Eryk Mistewicz (??) namówił Migalskiego do rozpętania awanturki, by przykryć podwyżki podatków. Kolejna spiskowa wizja bez dowodów, a dla człowieka krzywdząca.
Z drugiej strony - coś jakby było na rzeczy ;) Nie, nie wierzę w spisek, konstatuję goły fakt: rząd wczoraj formalnie potwierdził, że wnosi do Sejmu o zamrożenie progów podatkowych w latach 2011-2013. De facto to podwyżka PITu. O ile, oszacować trudno, bo zależy to od wzrostu wynagrodzeń, a zatem od stanu gospodarki.
Podwyżka przy tym szczególnie głupia, bo albo da niewiele, jeśli wzrost będzie słaby - czyli wtedy, gdy budżet szczególnie potrzebować będzie kasy; albo też da więcej, gdy wzrost będzie przyzwoity - czyli wtedy, gdy lepsze będą wpływy z VATu i parę kropel z zamrożenia progów PITu też się specjalnie nie przyda. A efekt psychologiczny będzie bez względy na okoliczności, że o politycznym nie wspomnę ;)
Otóż ani media, ani s24 właściwie nie odnotowały w ogóle tego drobiazgu, choć mówili o tym wczoraj i Rostowski, i Tusk. W rzeczy samej - kolejny odcinek Migalomanii przykrył sprawę skutecznie.
A skoro już o europośle wspomniałem, wrzucę jeszcze jeden kamyczek do jego ogródka: przecenia się sądząc, iż PO tak ochoczo i spontanicznie deklaruje, że go w swych szeregach nie widzi. To dziennikarze chcą czymś zapchać serwisy. Budżet - rzecz trudna, więc pytają o MIgalskiego: skoro go w PiSie nie chcą, to może PO? A platformersi, skoro pytanie pada, grzecznie odpowiadają. Tacy są dobrze wychowani.
Inne tematy w dziale Gospodarka