Taka już Polska jest: nieważna treść, ważny autor. Jak Kali nałożyć podatek, to dobry uczynek. Gdy ktoś opodatkować Kalego, to bardzo zły uczynek.
Prezes Instytutu Sobieskiego, dawniej członek rządu PiSu - uwaga, sensacja! - pochwalil projekt PiSu, by zamiast podwyżki VATu wprowadzić podatek od banków. Najgorsze, że opinię tę zaopatrzył w argument. Jeden, prosty: to sprawiedliwe, bo usługi finansowe, w tym bankowe, nie są oVATowane, co uprzywilejowuje ten sektor i jakoby kieruje tam kapitał. Wszędzie poza tym, rzecze autor, jest CIT i VAT, a tu tylko CIT...
Owszem, można usługi finansowe oVATować. Bankom to rybka. Zapłaci klient - 61 groszy zamiast 50 za przelew itd. Banki i tak buchalterię muszą prowadzić pełną, więc odprowadzenie VATu nie sprawi im cienia kłopotu. Gdzie zatem uprzywilejowanie banków, gdy VATu tutaj dziś nie ma?
To jednak pestka wobec faktu, że oto nielada ekspert, prezes niezależnego thinktanku, powiada publicznie, iż w sektorze bankowym jest tylko CIT. Prawo bowiem każe bankom tworzyć rezerwy, odprowadzać składkę na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, znacznie ogranicza ich swobodę inwestowania i poddaje ostrym rygorom nadzoru bankowego. To wszystko ewidentnie odbija się na wyniku finansowym banków. Absurdem jest zatem teza, jakoby był to sektor prawnie i podatkowo uprzywilejowany.
Szukanie niewielkich wzrostów przychodów budżetu jako rozwiązanie samo w sobie to dzisiaj bzdura. Zarówno podwyżka VATu, jak podatek bankowy. Jedno i drugie przyhamuje gospodarkę, a za chwilę budżet i tak znów trzeba będzie ratować. Większych przychodów szukać trzeba raczej przez wypychanie szarej strefy do legalnego obiegu. Ale przede wszystkim trzeba szukać oszczędności idących nie w miliardy, lecz dziesiątki mld zł rocznie. Dyskusja o tym, jak z tych, którzy już podatki płacą, ściągnąć dodatkowych parę miliardów, to temat zastępczy.
Inne tematy w dziale Gospodarka