Po biurku spaceruje mucha. Nikon postanawia zapolować. Wciąż wyleguje się na sąsiednim biurku, ale wzrok już na musze zogniskowany, a tyłek wykonuje ledwo zauważalny taniec myśliwski.
Mucha sfruwa z biurka i zwiedza wykładzinę na podłodze. Nikon lekko unosi się na przednich łapach. Znów kręci tyłkiem, mierzy odległość, wysokość, siłę odbicia i kąt natarcia.
Mucha uprawia turystykę pieszą. Drepcząc po podłodze coraz bardziej oddala się od biurka. Nikon dochodzi do wniosku, że czas coś zrobić. Skacze.
No, powiedzmy, bez pośpiechu zeskakuje z biurka, po czym lekkim truchtem zmierza do miejsca, w którym przed chwilą była mucha.
Mucha nie zaczekała.
Nikon spotyka oczami moje spojrzenie i zastyga.
"Sam se ją złap", zdaje się mówić.
Cholera, to się robi u nas rodzinne. Ostatnio też się równie energicznie zabieram do roboty. Myszaki podobnie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości