Nie nazywam się ani Leszek Miller, ani Jarosław Kaczyński, ani Bronisław Komorowski, ani Donald Tusk. Gdy obiecuję - spełniam. Obiecuję zatem rzadko. Znam jeden poważny wyłom z tej zasady: około 1999 obiecałem nieopatrznie Myszakom, że pojedziemy kiedyś do Hongkongu przejechać się piętrowym tramwajem. Jak dotąd spełnić tej obietnicy mi się nie udało.
Z dużą pewnością siebie obiecywałem Atticusowi, że nagram i umieszczę w s24 mruczenie kota. Myślałem o Gizmo, który - gdy już przytuli się do mnie w nocy i się rozmruczy - zagłusza wszelkie inne dźwięki, przynajmniej takie miewam wrażenie. Gdy testigo zapowiedział, że odwiedzi mnie wraz ze swym ponoć rewelacyjnym iriverem, ucieszyłem się, że za parę dni salon zamruczy.
A wyszło tak, że choć Gizmo swoje zrobił, słychać go kiepskawo. Nie z powodu słabej czułości mikrofonu testigowego sprzętu, bo nagrał się pieknie nawet odgłos mojej dłoni na sierści Gizmo. Oraz różne inne szmery. Innymi słowy wydaje się, że lepszy sprzęt nie pomoże.
Są w sieci różne mruczanki, choćby na wrzucie.pl. Ale to nie to, to nie żadne salonowe mruczenie. Przyznam, że choc obróbką dźwięku zajmowałem się w życiu sporo, nie umiem wyczyścić nagrania tak, by pozostawić samo mruczenie.
Zanim więc zakrzykniesz, że zaśmiecam salon rzekomo nieistotnymi postami, pomyśl, czy umiesz mi pomóc...
Inne tematy w dziale Rozmaitości