Niektórzy w s24 widzą w tym kolejne oszustwo i dowodzą, że "trzeba było przeszacować". Rzecz w tym, że nie ma jak, bo liczba i profil tych, którzy kłamią w odpowiedziach ankieterom, są zmienne. Wg ostatniego sondażu CBOS wynik wyborów prezydenckich brzmiał 59:37 dla Komorowskiego (w rzeczywistości 53:47).
Niewątpliwie nie jest to tylko efekt ukrywania przez ankietowanych ich prawdziwych wyborów. Nakłada się na to błąd próby, czyli jej niereprezentatywność: 899 osób to nieco za mało, dobór próby także bywa w Polsce wątpliwy (na wskazują nieco odjechane wyniki wielu sondaży). Niemniej Polacy lubią kłamać w sondażach,.
Oczywiście sondażownie mogą próbować sobie z tym radzić. OBOPowi w wyborach prezydenckich udało się niemal idealnie. Twierdzę jednak, że nie ma metod pozwalających w miarę dokładnie przeszacować wyniki, bo jako się rzekło, liczba kłamiących jest zmienna, tak jak spektrum poglądów, które Polacy wolą ukrywać. Kiedyś - w latach 90. - wstydzili się sympatii lewicowych, dziś "wstydliwe" jest poparcie PiSu.
Można wierzyć, że to wszystko jeden wielki spisek, że ktoś dyktuje wyniki sondaży. Czytałem już w s24 "analizy", iż dowodem spisku jest i to, że sondaże zawyżają wynik PO, i to, że jakoby tuż przed ostatnimi wyborami zawyżyły notowania Kaczyńskiego, by zmobilizować obawiający się IV RP elektorat. Teorie spiskowe mają to do siebie, że wszystko można do nich dopasować.
Ja uparcie twierdzę, że to absurd. Zapewniam też, że nie chodzi o brak profesjonalizmu: metody podstawowych badań statystycznych są powszechnie dostępne. O słabości polskich sondaży decydują przede wszystkim media, próbując oszczędzać na honorariach dla sondażowni. Dostają zatem to, za co zapłaciły - prawie jak sondaż. Istotny jest też jednak bardzo powszechny brak zaufania do ankieterów i instytucji, które reprezentują. Wyniki są, jakie są, zaufania do sondażowni nie zwiększają, koło się zamyka.
Inne tematy w dziale Polityka
