Polacy do spraw polityki potrafią podchodzić na wiele sposobów, wśród których mamy podejście: humorystyczne, wrogie, zrezygnowane, z dramaturgią, znudzone, pobłażliwe, emocjonalne, z wiarą i nadzieją. Jednak najrzadziej spotykamy podejście poważne.
Żelaznemu Kanclerzowi przypisuje się słowa “ludzie nie powinni wiedzieć, jak się robi kiełbasę i politykę”. Myśl ta ma głęboki sens, ciężko prowadzić jakąkolwiek politykę w pełnej jawności, na oczach społeczeństwa i ciężko żyć znając dokładny rodowód swoich posiłków.
W polsce stosujemy się do zalecenia kanclerza aż do granic możliwości. Polacy uważają że podatków nie płacą, polityka ma na nich marginalny wpływ oraz otwarcie deklarują że “polityka to jego wielkie bagno”, “wszystko jest ukartowane”, “wszyscy kradną” faktycznie są to jednak tylko zaklęcia usprawiedliwiające swój brak zaangażowania i dezorientację w życiu politycznym. Nie ma tu jednak mowy o zdrowym odwracaniu wzroku od robienia krwawej polityko-kiełbasy, tutaj mowa o utrzymywaniu że kiełbasa rodzi się na sklepowej półce a umiera na talerzu.
Dezorientacja, nieświadomość, odpolitycznienie czy jak tego stanu nie określić, wśród wyborców zwalnia rządzących, co najmniej częściowo, z odpowiedzialności za własne czyny i ogranicza konkurencję ze strony potencjalnych pretendentów do przejęcia władzy. Dlatego politycy zwykli podtrzymywać zamęt podkręcaniem emocji na każdy możliwy sposób. To powoduje zniechęcenie tych którzy próbują się zorientować w bieżącym stanie rzeczy. Tym sposobem otrzymujemy swoiste negatywne sprzężenie zwrotne: im mniej zorientowanych w polityce tym politycy bardziej grają na emocje a mniej na pracę merytoryczną, im politycy bardziej grają na emocjach tym mniej wyborców zorientowanych w polityce…
Wydaje się że do niezorientowanych można zaliczyć także tak zwany “beton” który zawsze głosuje na wybrańców swojego serca i tych którzy “swoje wiedzą” mimo że na ogół nie wiedzą.
Wyborcy nieświadomi spraw państwa lub zaślepieni emocjami nie są w stanie patrzeć władzy na ręce, tym samym weryfikować jej decyzji, a czy w takim stanie można dokonać racjonalnej decyzji przy urnie wyborczej? Wielu nawet nie próbuje, część wiedziona poczuciem obowiązku skreśla pole przy nazwisku które jeszcze nie zdążyło zapisać się niczym (negatywnym) w ich pamięci lub dokonuje losowania, “komora maszyny losującej jest pusta, następuje zwolnienie blokady”.
W ten sposób nie postępują ludzie którzy chociaż pobieżnie z kwestiami polityki są zaznajomieni, rozumiejący politykę państwa i doceniający wartość dobrze prowadzonego zarządzania.
To obraz po stronie suwerena i tak naprawdę dopiero pierwszy akt tragedii. Przez brak racjonalnego rządzenia państwo zostaje skazane na dryf decyzyjny, bez możliwości realizacji długofalowych planów i inwestycji, raz po raz trafiając na mniejsze lub większe góry lodowe. Taka podróż to niebezpieczeństwo które może skończyć się tylko katastrofą lub zmianą sposobu zarządzania.
“Ale od niebezpieczeństwa nie można się bronić przez jego negowanie, przez nieuznawanie faktów, przez protestowanie przeciw temu, co konieczność życiowa narzuca - tylko przez patrzenie prawdzie w oczy, przez uznanie rzeczy nieuniknionych i przez zastosowanie środków obrony do nowego położenia” (Dmowski, Polityka polska i odbudowa państwa).
Przed katastrofą może nas uratować wyrobienie polityczne i zwiększenie odsetka zaangażowanych w politykę. Aktywizacja i edukacja mas w tym kierunku jest trudna, bo brak jest partii zainteresowanych takimi działaniami. Dla partii poważne traktowanie wyborców jest sprawą ryzykowną. Z jednej strony wymaga to otwartego artykułowania problemu, a z drugiej strony kreślenia możliwych rozwiązań nie mających zbyt wiele wspólnego ze zwyczajowo serwowanymi dawkami uspokajającej propagandowej paplaniny. Rządzący nie są zainteresowani bo serwowanie suwerenowi suchych faktów i poprawnych rozwiązań jawi im się jako najkrótsza droga do utraty władzy. I mają rację, wyborcy nie przyzwyczajeni do poważnego traktowania odrzucą takie podejście jako sobie obce i nieznane. Zupełnie tak jak żywe organizmy odrzucają nieznane sobie substancje, chyba że są dawkowane w odpowiednio małych porcjach. Z drugiej strony opozycja poza recenzowaniem rządu na co dzień sprzedaje ten sam przekaz co rządzący, licząc na to że po następnych wyborach zasiądą w ławach rządowych. Oportuniści na to nie pójdą.
Realizm polityczny, ze strony partii, może być wtłaczany w społeczeństwo przez dawkowanie coraz większych dawek do coraz szerszych mas społeczeństwa. Potrafię sobie wyobrazić sytuację w której partia pod klasycznymi, populistycznymi, hasłami dochodzi do władzy i następnie rozpoczyna pracę nad stopniowym wciąganiem społeczeństwa w sprawy polityczne. Jest to możliwe, mało prawdopodobne ale jednak możliwe. Wdrażanie w rzeczy polityczne może być bezpieczniej praktykowane po stronie opozycyjnej. Partia podejmująca się takiej pracy musi mieć świadomość że jej droga do przejęcia władzy będzie z tego powodu trudniejsza i dłuższa. Więc realizm może być, w najlepszym wypadku, dawkowany w ilościach homeopatycznych.
Wygląda na to, że jesteśmy skazani sami na siebie. Bo słaba polityka polska lub jej brak nie pozostawi nas samych sobie, pozostawi nas na łasce i niełasce sprawniejszych aktorów tej dziedziny.
Polityki trzeba się uczyć, dla własnego dobra.
Piszę żeby się uczyć. Skoro "wielcy ludzie nie rodzą się wielkimi, tylko się nimi stają" to wszyscy dążymy do wielkości.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo