Czy szlachecka kultura I RP była „przedziwną inkarnacją dawnych słowiańskich archetypów” czy może „wspaniałym przykładem prawdziwej kultury europejskiej-łacińskiej”? Czy na upadek I RP mogły mieć wpływ archetypy kulturowe ukształtowane jeszcze przed powstaniem państwa polskiego? Czy jest możliwe, że kultura polityczna przekazywana jest w społeczeństwie z pokolenia na pokolenie niezależnie od obowiązującej władzy i edukacji formalnej?
Takie między innymi pytania pojawiły się w interesującej dyskusji „I Rzeczpospolita - próba oceny” toczącej się na gronie „PRAWICA” w serwisie grono.net. Jeśli ktoś chciałby przejrzeć całą dyskusję to podaję link (trzeba się zalogować): http://grono.net/forum/topic/15074419/0/
Ja tymczasem postanowiłem udostępnić na salonie24 interesujący fragment polemiki, w którym Norman obszernie odpowiada Konradowi Pisarskiemu. Zachęcam do zapoznania się i wyrażenia swojej opinii o przedstawionych niżej koncepcjach i surowych opiniach o naszej słowiańskiej tożsamości.
Jeśli znajdzie się ktoś kto zechce z nimi podjąć polemikę tutaj, na salonie24 być może spróbuję namówić Normana by też tu odpowiedział. Konrada namawiać nie trzeba, bo prowadzi tutaj swojego bloga i jeśli zechce to zabierze głos.
Fragmenty dyskusji (wypowiedzi niepodpisane są autorstwa Normana):
>Konrad Pisarski napisał:
>>Norman napisał:
>>Rzeczpospolita szlachecka to nie żadna kultura
>>europejsko-łacińska lecz jakaś przedziwna inkarnacja
>>dawnych słowiańskich archetypów, jakby spóźniony
>>postraumatyczny bunt potomków dawnych mas plemiennych
>>złapanych za mordę i wdrożonych do ładu i życia
>>państwowego przez wielkich Piastów.
>
>Uzasadnij to. Nie wiem, skąd taka przedziwna teza.
>
To oczywiste. Wielu antropologów kulturowych i psychologów społecznych uważa iż niektóre modele zachowań społecznych i indywidualnych, mają bardzo stary rodowód, sięgający pierwocin danej wspólnoty (niegdysiejszej grupy kulturowo-językowej z której się wywodzi, czy właśnie etapu kształtowania swojej odrębności językowej) i wykazują się ogromną trwałością, tak, że bez względu na formalny system polityczny, ekonomiczny, czy nawet oficjalną religię, etos, zachowanie wspólnoty pozostaje podobne.
W tym sensie niektórzy wskazują, że podobieństwo i kariera dziejowa narodów europejskich czerpie jeszcze z czasów wspólnoty indoeuropejskiej. Niektórzy wskazują, że etnosy germańskie (szczególnie potomkowie tych Germanów, którzy pozostali w miejscu swojego ukształtowania i nie doświadczyli kulturowej mieszanki, czyli Niemców) wykazywały się wojowniczością, agresywnością, bezwzględnością wobec wrogów, co dostrzegają już w ich pierwotnej kulturze zogniskowanej wokół Odyna-Wotana (etymologia Odr/Wuot – szał, gniew), nawet po zamianie Wotana na Chrystusa. Niektórzy stwierdzają, że silne wymieszanie indoeuropejskich Celtów z pierwotnymi egalitarnymi i matriarchalnymi „ludami megalitycznymi” Europy spowodowało pewne upośledzenie ludów celtyckich w tworzeniu większych niż rodowe wspólnot i hierarchii społeczno-politycznych .
Zwolennicy tych poglądów uznają iż możliwa jest anihilacja tak rozumianego archetypu kulturowego jedynie w wypadku wydarzeń zupełnie nadzwyczajnych dla danej wspólnoty – takim wydarzeniem np. dla Niemców był „Ragnarok” roku 1945.
Przyjmując więc, iż w poglądach takich może tkwić słuszność, możemy spróbować wyodrębnić słowiańskie archetypy kulturowe. Nie wyglądają one niestety najlepiej. To, że byli oni ostatnią grupą zachodnioaryjską, która opuszczała stepowy matecznik, może świadczyć iż były to grupy najbardziej gnuśne, najmniej skłonne do ekspansji. Słowianie, którzy krocząc na zachód wkraczali na ziemie opuszczone/spustoszone przez Germanów i Hunów, zajęli znaczną połać Europy nie stworzyli nic więcej ponad wspólnoty wiejskie. W VII wieku pozostawali mięsem armatnim turkmeńskich Awarów. Na czele pierwszego państwa słowiańskiego stanął… frankijski kupiec (!). Państwo polskie jest jedynym trwałym państwem stworzonym samodzielnie przez Słowian. Inne albo były zakładane przez obcą, najezdniczą elitę (Bułgaria, Chorwacja, Ruś), lub słowiańskie elity musiały poddawać się w zależność od obcych protektorów i korzystać z zewnętrznego wsparcia aby ukończyć formowanie państwa (Czechy, Słowenia). W językach słowiańskich (szczególnie polskim) brak prawie rodzimych terminów na określenie scentralizowanej władzy i hierarchii tworzonej od góry – słowa król, książę, szlachta i inne wszystko pochodzenia obcego. Biorąc pod uwagę, że Słowianie potrafili z uporem maniaka trzymać się wieco-władztwa (przykład owych Wieletów), można stwierdzić iż takie cechy jak niechęć do władzy centralnej czy może władzy w ogóle, skłonności do kolektywnego jej rozpraszania, ideał rustykalnej wegetacji, bierny indywidualizm, brak ekspansywności, tkwią głęboko w charakterze Słowian, a obserwacja kultury i praktyki politycznej Rzeczpospolitej Szlacheckiej w tym przekonaniu wielce utwierdzają.
(…)
>Konrad Pisarski napisał:
>O! Wydaje mi się, że dochodzimy do sedna. Mam dwa
>pytania:
>1) Czy wniosek z tego taki, że jesteśmy do niczego?
>Spójrz, jeśli w etnicznym tle praPolaków tkwi ten "zły
>pierwiastek" (nie wiem jak to ująć), to można się
>pokusić o tezę, iż niechybnie ukształtowały się takie
>a nie inne instytucje, taki a nie inny system polityczny.
>Stąd ta słabość. Czyżby jednak determinizm?
Nie, bowiem determinizm to absolutna zależność wystąpienia danego faktu od czynnika zewnętrznego (w tym przypadku zewnętrznego wobec człowieka) - mamy determinizm geograficzny, ekonomiczny (marksizm), genetyczny (rasizm biologiczny - determinuje człowieka materialne ciało).
Tymczasem ja pisze o źródłach zakorzenionych w kulturze duchowej i ludzkich umysłach czy raczej mentalności. Ale jak zauważyłem w skali społecznej nie poddają się one wolnej woli, jakiemuś plebiscytowi, łatwej zmianie, schodzą niejako do podświadomości społecznej. Ich zmiana może dokonać się tylko w wyniku jakiś zupełnie nadzwyczajnych doświadczeń o charakterze ekstremalnym, kryzysowym. Druga możliwość jest taka, że wśród masy zjawia się nieliczna grupa, która uświadamia sobie w pełni obecność i charakter tych archetypów kulturowych, które dla ogromnej większości pozostają tak naturalne, że podświadome. Mając świadomość, ta niewielka grupa może się z nimi krytycznie skonfrontować i podjąć działania, które będą w jakimś stopniu możliwe do realizowania w obliczu wpływu tych archetypów, a z drugiej strony będą te działania kształtować takie struktury kulturowe i społeczne, które w perspektywie długiego trwania będą zdolne do powolnego zmieniania tychże archetypów.
"Jesteśmy do niczego?" Nie zawsze i nie wszyscy. Prawdopodobnie gdzieś u progu IX stulecia grupka takich "ludzi świadomych" zaczęła działać w jednym z niewielkich plemionek w ostępach środkowoeuropejskiej puszczy. Potomków przywódcy tej grupki nazwaliśmy Piastami.
>Konrad Pisarski napisał
>2) Przedstawiłeś mi swą krytykę I RP. Moje drugie
>pytanie brzmi: co byś z I RP zachował? Jakie elementy,
>jakie tradycje? Na pewno zdajesz sobie sprawę, że jakieś
>odwołanie do przeszłości musi być. A mamy takie a nie
>inne. Stąd też mój entuzjazm do tego okresu.
Rozdzielmy dwie kwestie: szczegółową znajomość faktów historycznych w ich historycznym kontekście, bez względu na świadectwo jakie nam wystawiają, co zawsze będzie domeną ludzi nielicznych (do których my chcemy się zaliczać), z drugiej budowanie na podstawie faktów historycznych uproszczonych mitów politycznych dla mas, które są osadzone w kontekście współczesności.
Jesteśmy dziś średniolicznym społeczeństwem europejskim (w skali światowej nielicznym), ekonomicznie raczej słabym, militarnie jeszcze słabszym. Inne narody środkowoeuropejskie zaliczają się do tej samej klasy. Idea łączenia potencjału, wywodzących się przecież ze wspólnego pnia i dzielących podobne doświadczenia historyczne narodów położonych między Niemcami a Rosją jest jak najbardziej na czasie. Rzeczpospolita w tym kontekście, jako ogólna idea jest fenomenalnym mitem politycznym. Dzisiaj bowiem bardziej nawet niż w XIV-XVI wieku zmuszeni jesteśmy uznać zasadę równoważności narodów zza Buga (tudzież zza Karpat) wobec naszego. O tym już pisałem w temacie "Wielki Naród".
Tak jak zauważyłem mniejsza część naszej szlachty urzeczywistniała etos rycerski, militarny. Rzeczpospolita to jednak wielkie, wspaniałe zwycięstwa na polach bitew. Byczyna, Kircholm, Kłuszyn, Trzciana, Bersteczko, Chocim (raz i drugi), Wiedeń - w tych bitwach naprawdę nasi przodkowie pokazywali, że jak Polak (tudzież Litwin i Kozak) się zmobilizuje to walczy jak mało kto, nawet w obliczu przeważającego liczebnie wroga. Możemy być dumni i z męstwa żołnierzy i talentu dowódców. I to w większości byli żołnierze z patriotycznego powołania nie żołdacy-najemnicy. No i husaria fenomenalna, uniwersalna kawaleria, najlepsza kawaleria XVI-XVII wieku, jedyna zdolna ukąsić niezwyciężone szwedzkie czworoboki.
A co do samych archetypów kulturowych... słusznie zauważyłeś, że w określonym kontekście nasze archetypy, przy odpowiednim moderowaniu, mogą okazać się pozytywem. W XXI wieku gdy postępująca polityczna i ekonomiczna globalizacja coraz bardziej ogranicza możliwości działania państw narodowych w tym naszego własnego, gdy coraz więcej władzy przejmują ośrodki ponad nim, generalny dystans Polaków wobec wielkich struktur władzy i narzucanych regulacji może wyjść in plus. Kult mocno osadzonego, "nieruchawego" życia rustykalnego, przywiązanie do najbliższej wspólnoty rodzinnej, kult własnego zaścianka, w czasach gdy nie ma już wojowniczych wędrówek całych narodów, a jest jedynie migracja ekonomiczna "proletariuszy wszystkich krajów", również może okazać się zaletą. Jeden z francuskich teoretyków Nowej Prawicy stwierdził nawet, afirmując tego rodzaju partykularyzmy, "Dziś wszyscy musimy być Celtami", mając oczywiście na myśli pewien bardziej ogólny pogląd na kształtowanie ładu społecznego.
Inne tematy w dziale Polityka