Jakieś dwa tygodnie temu miałem przyjemność uczestniczyć w premierowym pokazie filmu organizowanym na Uniwersytecie Warszawskim przez Teologię Polityczną. Sala była pełna i mimo, że film trwał dwie godziny nie czuło się tego czasu, a po jego emisji zapadła głęboka cisza, którą przerwał dopiero Dariusz Karłowicz rozpoczynając dyskusję.
Trzeba przyznać, że jest to film autentyczny, mocny, świetnie zrobiony i robiący ogromne wrażenie. Dwie młode reżyserki, Ewa Stankiewicz i Anna Ferens, zaczęły prace nad nim w 2005 roku, po upublicznieniu tzw. „Listy Wildsteina”, początkowo bez producenta i na własną rękę. Od tego czasu wykonały gigantyczną pracę produkcyjną, docierając do dziesiątek świadków, spędzając miesiące w archiwach IPN i nagrywając około 200 godzin materiału.
Opowieść, którą snują autorki to coś więcej niż tytułowa historia przyjaźni Maleszki, Pyjasa i Wildsteina, z których pierwszy zdradził, drugiego zamordowano, a trzeci do dziś walczy z komuną. To tak naprawdę wielowymiarowy kolaż polityczno-kulturalny, pokazujący różnymi oczami czym był PRL i dający perspektywę tego, jak potoczyły się role bohaterów po 1989 roku.
Obok dawnych opozycjonistów, z refleksyjnym spokojem mówiących o przeszłych wydarzeniach i krok po kroku odsłanianej tragicznej historii zamordowania Stanisława Pyjasa, mamy obszerniejsze niż kiedykolwiek dotąd wywiady z dawnymi esbekami, pewnymi siebie, cwaniackim tonem wykładającymi reguły pracy operacyjnej. Niektórzy z nich nieświadomi, że są nagrywani rozmawiają w siedzibach swoich dobrze prosperujących firm, inni na niewygodne pytania reagują agresją i groźbami.
Poza bohaterami z dwóch stron barykady film jest przeplatany doskonałej jakości fabularnymi "przebitkami" utrzymanymi w klimacie lat '70. Świetnie dobrani aktorzy i poetyckie, niedosłowne zdjęcia przenoszą nas w studencką młodość głównych bohaterów. Jakby tego było mało cały film jest przesycony kadrami wprowadzającymi nas w klimat epoki – obrazki PRLowskiej popkultury, najważniejsze przemówienia, migawki z przełomowych momentów historycznych i materiałów propagandowych, doskonale dobrana, różnorodna muzyka. Wielką i genialną pracę wykonał montażysta, który nim jeszcze TVN wszedł w produkcję filmu, był gotów iść na urlop bezpłatny by pracować przy produkcji tego obrazu. To wszystko sprawia, że film ogląda się nie jak historyczny dokument, ale raczej jak videoklip, jak jakąś niedopowiedzianą impresję.
Jednak te artystyczne zabiegi - szybkie cięcia, miksowanie dramatycznej historii z przebłyskami kultury i kadrami z życia publicznego, skoki w czasie, mnogość bohaterów i wątków - nie powodują chaosu. Wręcz przeciwnie, narracja jest spójna i do bólu konsekwentna.
Bo to jest film mocny politycznie. Nie tylko dlatego, że z całą brutalnością pokazuje dziejącą się już w III RP historię tuszowania sprawy zamordowania Pyjasa. W filmie pierwszy raz mamy okazję zobaczyć esbeków obszernie mówiących o relacjach, jakie panowały w "firmie". Pierwszy raz możemy od nich usłyszeć, że "rady nadzorcze banków to wszystko nasi, firmy ochroniarskie to wszystko nasi". Pierwszy raz słyszymy jak swoim slangiem mówią o tym, że ich koledzy z „firmy” kogoś „zatłukli”, a kogoś „topnęli”. Pierwszy raz mamy okazję zobaczyć Maleszkę (vel Ketmana/Returna/Zbyszka/Tomasza) kreującego linię Gazety Wyborczej, gdy mówi w rozmowie telefonicznej nieświadomy, że jest nagrywany "na razie dajemy trochę mniej antypapieskie leady, jak to zmienię to odeślę dzisiaj". Czyste oszołomstwo w ustach ludzi służb i pracowników Agory brzmi całkiem poważnie.
”Trzech kumpli” to film, który można interpretować na kilku poziomach, w kilku zdaniach trudno zawrzeć wszystkie refleksje jakie się nasuwają po jego obejrzeniu. Na pewno poza wątkiem historycznym istotne są obecne w filmie rozważania, wypowiadane m.in. przez Lilianę Sonik i Bronisława Wildsteina, na temat przyjaźni, zdrady, lojalności, strachu i młodości. Na pewno ważna jest też próba głębszego wniknięcia w umysł Maleszki – analiza zaślepionego pychą cynizmu, manii wielkości, fałszu, po prostu Zła.
To chyba pierwszy z takim rozmachem i z taką autentycznością nakreślony filmowy obraz najnowszej historii Polski, nie zawężający się do narracji historyczno-politycznej, ale wnikający głęboko w świadomość Polaków. To pierwsza produkcja poświęcona tym problemom zrobiona z tak dużą wrażliwością artystyczną. Historia „Trzech kumpli”, mimo, że nowa i wciąż żywa, w obrazie Ferens i Stankiewicz staje się niebezpiecznie uniwersalna. A język jakim jest opowiedziana, sprawi, że film ten ma szanse przebić się do świadomości najmłodszego pokolenia, także roczników ’80 i ’90, które komunizm znały dotychczas z nieco innych filmów.
„Trzech kumpli” Część I i II
Poniedziałek i wtorek, 21.55, TVN
Fragmenty filmu:
http://www.tvn24.pl/0,1548563,wiadomosc.html
Wywiad z reżyserkami i informacje o filmie:
http://trzej-kumple.blog.onet.pl/2,ID315785861,index.html
Obszerne omówienie filmu:
http://www.tvn.pl/,9006717,176,program.html#m
Polecam również doskonały wpis na ten sam temat na blogu Artura Bazaka:
http://arturbazak.salon24.pl/80630,index.html
Inne tematy w dziale Polityka